†28

19 2 1
                                    

Minęło trochę czasu odkąd T/I wyszła i do tej pory wciąż nie wracała. Zaczynałem czuć znowu to nieznośne uczucie przeżerające mnie od wewnątrz. Nie wiedziałem co to ani czemu tak bardzo przejmuję się jej samopoczuciem. 

- Ryuzaki czy coś cię niepokoi? - Zapytał Soichiro, gdy przez moment zupełnie odpłynąłem patrząc w miejsce gdzie przedtem wcześniej siedziała. 

- Panie Soichiro proszę przez moment z Matsudą i resztą zespołu mnie zastąpić...

- Zastąpić ? Ale - Nie dałem mu dokończyć. Nim zdołał cokolwiek powiedzieć byłem już zupełnie gdzie indziej. Coś jest ewidentnie nie tak a ja musiałem sprawdzić co. Zgrabnym błyskawicznym ruchem wdrapałem się na samą górę przy okazji rzucając okiem dokąd mogłaby pójść. Nie zajęło to zbyt wiele czasu , znając T/I gubi się jeszcze w tej bazie , jest dla niej zbyt wielka więc pewnie udała się do naszego pokoju. Bez zastanowienia powoli podszedłem pod próg.

Drzwi lokum były lekko uchylone skąd dobiegał ledwo słyszalny szloch. Teraz miałem  pewność, T/I chyba nie czuła się za dobrze i nie chcąc pokazywać przy innych swojego stanu, zmęczona przyszła tutaj. Tylko co ją do tego doprowadziło, dlaczego była smutna. Teraz nie potrafiłem tego zrozumieć chodź nie wiem czemu bardzo mi na tym zależało. Delikatnie uchyliłem drzwi i przekroczyłem próg pokoju. Leżała na łóżku pod tym samym kocykiem, którym ją wtedy okryłem i stosem poduszek wyłożonych wokoło niej. Jedna szczególnie ta przypominająca serce była najbliżej jej klatki piersiowej, wręcz przyciskała ją do siebie nadal cichutko szlochając już zmęczonym głosem. Im bardziej się wsłuchało można było usłyszeć jak próbuje zaczerpnąć co jakiś czas oddechu z niewielkimi odstępami od nagłego wybuchu negatywnych emocji. Dookoła przed łóżkiem leżało mnóstwo chusteczek , kilka jaśków które najwyraźniej przez samą ilość nie mieściły się już na łożu, puchate laczki, długi miękki koc także musiał się zsunąć, gdy wgramoliła się pod jeden z tych najdalej położonych tuż przy ścianie oraz jakieś pomniejsze pluszaki. Stanąłem przez chwilę tuż przy miejscu, gdzie wypłakiwała oczy zastanawiając się co powinienem był teraz zrobić. Trochę to zajęło, ale wpadło mi do głowy kilka pomysłów. Przeszedłem przez cały bałagan na podłodze i przyniosłem jej na stolik nocny kilka moich ulubionych słodyczy wraz z ciepłą herbatą  świeżo nalaną z dzbanka. Poczekałem chwilę w ciszy lecz to nie poskutkowało. Może po prostu ich nie wyczuła przez te lawinę okryć? 

Zrobiłem wielki krok ponownie omijając cały chaos i ostrożnie wgramoliłem się na łóżko z wielkim lizakiem. Może i była przykryta lecz jej głowa w jakimś stopniu miała dostęp do tlenu. Postanowiłem usiąść w pozycji swojego charakterystycznego wygodnego kucania i delikatnie podsunąłem jej go do ręki. Całość obserwowałem zastanawiając się jak na to zareaguje. Niestety mój pierwszy pomysł nie wypalił gdy z resztką sił wyrzuciła lizaka za siebie. Ten pod wpływem rotacji z impetem uderzył w najbliższą ścianę naprzeciw roztrzaskując się w drobne kawałeczki. 

Robiłem tak do skutku puki nie zabrakło mi słodyczy jakie jeszcze mogłaby w ten sam sposób rozwalić. Najwidoczniej tylko pogorszyłem sytuację, gdy momentalnie zakryła się bardziej kocem. Cóż nie będę w takim razie ryzykował z herbatą. Postanowiłem zmienić taktykę i przerzucić się na zupełnie inny mniej destrukcyjny sposób. Okrążyłem łóżko dookoła i wlazłem ostrożnie od drugiej strony z rękami pełnymi pluszaków. Wszystkie elegancko poukładałem tak by mogła na nie swobodnie patrzeć, a kilka z nich przysunąłem jej do ręki wiadomo po co. Miało to służyć w podobnym celu jak poduszka, zniwelować cały stres wraz z negatywnymi emocjami. 

Przez chwilę mogłem zobaczyć jak wynurzyła połowę twarzy by zerknąć co jest grane. Momentalnie zabrała jednego ze sobą pod koc i wróciła do dawnej pozycji. Po tym wszystkim próbowałem jeszcze kilku innych metod jak podanie książek do czytania, skończyły gorzej niż słodycze. Puszczenie spokojnej muzyki , brak rezultatów. Delikatne zaczepianie w postaci dotykania opuszkiem palca wskazującego o ramie, jedynie odwróciła się bardziej w kierunku ściany kontyuując ciche szlochanie. 

Cóż, teraz mogłem śmiało powiedzieć, że nie nadaje się do pocieszania ludzi. Żadna z moich wcześniejszych metod nic nie dała. Wszystkie te metody wykorzystałem z myślą co mogło by mi pomóc i przeważnie działało. Zrezygnowany chciałem dać jej odetchnąć jednak żrące uczucie wewnątrz ściskało jedynie coraz bardziej i bardziej. Zdałem sobie sprawę, że być może jest to w jakimś stopniu znak, żeby wytrwale walczyć nie wiadomo ile jeszcze miało by to potrwać. Zależało mi w końcu by T/I się rozchmurzyła. 

Przeczytałem, że najlepszym lekarstwem na smutek jest bliskość i wsparcie drugiej osoby tylko co dokładnie miało to znaczyć? Jaki rodzaj bliskości w definicji chcieli tu zasugerować? Raczej nie miałem zamiaru w tej chwili szukać na to odpowiedzi. Postanowiłem zaryzykować i ostrożnie podniosłem kawałek kocyka, po czym wszedłem pod niego powoli zostając wciągnięty do świata jaki ona widziała wśród tych wszystkich okryć i poduszek. Było nawet całkiem przytulnie  ale to teraz nie ważne. 

- T/I ... - Spojrzałem na nią zwróconą plecami do mnie. Leżała skulona tym razem nie miała nic do ściskania. Gdy usłyszała moje wołanie delikatnie przekręciła głowę, dzięki czemu mogłem już lepiej przyjrzeć się jej twarzy. Miała całe opuchnięte i zaczerwienione oczy, policzki z jeszcze widocznymi śladami kapiących łez, włosy równie w nieładzie co jej stan emocjonalny. Nasze tęczówki spotkały się, a ona zaniemówiła na mój widok. Chyba byłem ostatnią osobą jakiej mogła się tu spodziewać...

- R-Ryuzaki.. c-co ty tu robisz?...- To jedyne co na tą chwilę była w stanie powiedzieć załamanym głosem. Przybliżyłem się do niej i lekko przejechałem kciukiem po policzku gdzie chwilę wcześniej kolejne kropelki H2O próbowały się wydostać. Pozwoliłem jej na chwilę by mogła już leżeć w innej, wygodniejszej dla niej pozycji przodem do mnie, a potem subtelnie zatopiłem palce w jej ciemnych włosach stopniowo przybliżając jej drobniutką osobę do siebie. Poczułem jak wcześniejsze uczucie znika, a na jego miejsce wstępuje nowe, wraz z  znajomą przyjemną falą ciepła oraz szybszym biciem serca? Tak myślę. Wszystko przeleciało dość szybko, że sam w rzeczywistości nie zdążyłem przetworzyć każdej najmniejszej reakcji, ruchu itd. Wszystko było wręcz dla mnie nowe podobnie pewnie jak i dla niej. Oboje leżeliśmy tak w całkowitej ciszy stopniowo rozluźniając wszystkie mięśnie i ciesząc się w zasadzie swoim towarzystwem. Czułem jak jej ręce owijają się wokół mnie, oplatając jak dużego, wypchanego, pluszowego misia. Najważniejsze teraz że czuła komfort i przestała płakać. Pozwoliłem jej wtulić twarz w mój tors. Przez cały ten czas gdy była przy mnie i słyszałem jej spokojny oddech dawało mi to w pewnym stopniu satysfakcję i ulgę że teraz jest lepiej.

W końcu zrozumiałem co tak naprawdę mogło jej pomóc. Żadne jedzenie, napoje , książki hobby, nawet inne zajęcia powiązane z pracą czy czymkolwiek innym nie są w stanie zastąpić wzajemnej bliskości jaką jest po prostu przytulenie drugiej osoby. Robiąc tę jedną czynność uświadomiłem w ten sposób, że jestem tu i interesuje mnie jej stan. Jest częścią naszego zespołu dochodzeniowego, pracuje równie ciężko co my wszyscy i też potrzebuje czasem  uznania oraz by odrobinę odpocząć.

 To czego nie widzą oczy nie kryje się na zewnątrz ale w środku, w głowie drugiego człowieka, odbierane przez serce i okazane w postaci emocji, uczuć.

°To, czego nie widzą oczy° ~L x Reader ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz