Rozdział 8

491 49 136
                                    

[...] Z niej powstała

Dziewica, która naprzód Cyteryjskie łany

Zwiedziła boskie, potem Cypr wodą oblany;

A gdzie pięknej, wspanialej bogini nóżęta

Zgrabne stąpiły, trawa buchała na ziemi.

Piankową — Afrodyte — ją bogi, a z niemi

Ludzie przezwali, jako że z piany poczęta."

Teogonia, Hezjod


Spokojny wieczór rozdarł kobiecy wrzask przerażenia. Zerwałem się z łóżka i bez zastanowienia pognałem prosto do uchylonych drzwi komnaty Polyboei. Jednak zamiast młodszej z sióstr, znalazłem tam straż i rozdygotaną Laodamię, z rękoma zasłaniającymi usta. Podążyłem za jej wzrokiem i omal nie zemdlałem na widok, który miałem przed sobą.

Na środku pokoju, na wysokości okna, z żyrandola zwisała martwa Polyboea. Jej ciało powoli okręcało się wokół własnej osi, czemu co parę sekund towarzyszyło głośne skrzypnięcie liny. Nie mogłem na to patrzeć, lecz nie potrafiłem oderwać wzroku. Laodamia załkała głośno i wtuliła się we mnie, chowając twarz w moim ramieniu. Ledwie zarejestrowałem ten gest. Potem wszystko potoczyło się naprawdę szybko.

Do pokoju wpadli moi bracia, zaraz po nich służba, reszta straży i król we własnej osobie. Próbowali nas przepytywać, najpierw mnie, następnie Laodamię. Okazało się, że siostry planowały wymknąć się na nocną przejażdżkę. Gdy Polyboea się nie zjawiła, druga postanowiła sprawdzić, co ją zatrzymało. Wtedy znalazła ją martwą.

- To wygląda tak, jakby popełniła samobójstwo – wymamrotał pobladły Cynortus. - Służba nie znalazła jakiegoś listu albo chociaż wskazówki? Może jeśli sprawdzimy wiązania sznura i zbadamy, jak długo wisi...

Urwał, widząc jak Argalus szybkim krokiem podchodzi do wisielca i wyciąga swój miecz. Jednym ruchem przeciął linę, a Polyboea osunęła się w jego ramionach. Ściągnął z jej szyi sznur i cisnął go gdzieś w kąt. Z niezwykłą jak na niego czułością ułożył ją na niebieskiej kapie łóżka, zamykając jej oczy.

- Nieważne jak zginęła – powiedział cicho. - Ważne jest to, że my tego nie powstrzymaliśmy.

Miałem ochotę rozpłakać się na te słowa. Szok jednak pochwycił mnie tak mocno, że potrafiłem jedynie tępo wpatrywać się w martwe ciało siostry.

- Nic nie mogliśmy zrobić – odparł ojciec, a jego ton był niezwykle zimny, jakby już zdążył pogodzić się z utratą swojego dziecka. - To jej decyzja.

Argalus gwałtownie odwrócił się w jego stronę. Mięśnie mojego brata napięły się tak bardzo, że dostrzegłem na nich niebieskie żyły. Gdy nie nosił zbroi i broni, bardzo łatwo było zapomnieć, jak niebezpiecznym wojownikiem jest.

- To samo powiedziałeś, gdy straciliśmy Dafne – warknął. - Tych samych słów użyjesz, gdy kolejne z twoich dzieci cię opuści?

- Jeśli nie zmienisz swojego tonu, bardzo szybko się przekonasz, co zrobię.

Po raz pierwszy w życiu słyszałem, by ojciec groził swojemu najstarszemu i ulubionemu synowi. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem, aż Argalus wściekły wyszedł z komnaty. Nie wiele myśląc, pobiegłem za nim.

- Argalusie, myślę, że powinniśmy pójść do mamy... - zacząłem, lecz on uciszył mnie ruchem ręki.

Wyraźnie czegoś nasłuchiwał. Po chwili dotarły do nas okrzyki zaskoczenia i dźwięki pełnych podniecenia rozmów. Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia i otworzyliśmy drzwi prowadzące na dziedziniec.

Historia pewnego kwiatu, który pokochał słońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz