„Syn Zeusa, Hermes, matką Atlantydę Maję
Miał: przy łożu on świętem, boży poseł staje.
Z córy Kadma, Semeli, Djoniz wyszedł łona,
Z śmiertelnej nieśmiertelny, chorąży wesela,
Lecz Zeus nieśmiertelności obojgu udziela."
Teogonia, Hezjod
Mile zaskoczony odkryłem, że wnętrze gospody wcale nie przypomina speluny, którą już kiedyś miałem okazję oglądać. W zasadzie było całkiem zadbane, mimo gryzącego zapachu alkoholu i dużej ilości dymu w powietrzu. Ares poprowadził nas do jakiejś oddzielnej części budynku, gdzie oprócz grajków na podium tańczyły orientalnie ubrane kobiety.
Wszyscy zdawali się go znać, a ja zacząłem się zastanawiać, dokąd tak właściwie nas zabrał. Lot rydwanem nocą nie dawał dogodnych warunków obserwacji terenu. Już miałem nachylić się do Apolla, gdy nagle po pomieszczeniu potoczył się krzyk.
Jakiś mężczyzna stał przy stole pełnym złota i kart, wskazując na prawdopodobnie drugiego gracza. Twarz miał czerwoną ze złości.
- Oszukiwałeś! - zawołał.
- Ależ skądże znowu – odparł ten drugi, a sposób w jaki mówił, przypominał mi moje rodzinne strony. - To ty próbowałeś mnie oszukać, ale niestety się zorientowałem.
Nagle zjawił się przy nich trzeci mężczyzna, którego początkowo wziąłem za jednego z tancerzy. Miał na sobie szatę z tygrysiego futra, odsłaniającą cały jego tors. Jego usta umalowane były ciemną farbą, jakby posmarował je jagodami. Objął oszusta ramieniem i uśmiechnął się do niego olśniewająco.
Usłyszałem, jak stojący obok mnie Apollo gwałtownie zaczerpnął tchu.
- Założę się, że wcale nie chciałeś kantować – rzucił głosem słodkim jak miód trzeci z mężczyzn. - Co powiesz na to, żeby sobie potańczyć? Na przykład, no nie wiem, dopóki nie zemdlejesz? Brzmi cudownie, prawda?
- Brzmi cudownie... - powtórzył sennie tamten, kierując się na parkiet.
Ares wybuchnął śmiechem, gdy mężczyzna wyminął go w transie.
- Oh, jak ja dawno cię widziałem, Dionizosie! - zawołał i podszedł uściskać brata.
Ten przy stole wstał, odrzucając kaptur. Był drobny i od niego niższy, lecz nie miałem wątpliwości, że również musi być bogiem. Rysy jego twarzy były ostre, a oczy bystre i czujne, w odcieniu srebrnych szczytów gór.
- Ja też tu jestem – mruknął urażony. Obrócił się w naszą stronę i jego twarz momentalnie złagodniała. - Na kosmos, przyprowadziłeś nawet Apolla.
- Dałem się namówić – bóg słońca uśmiechnął się jakby z ulgą. - Nie pamiętam, kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, bracie.
Szybko się mu przyjrzałem, szukając jakichś wskazówek, którym z jego rodzeństwa może być. Jego płaszcz składał się głównie z czarnych piór, a u pasa przypięty miał sztylet. Jednak to jego buty, sandały ze złotymi skrzydełkami, utwierdziły mnie, że jest to kolejny Olimpijczyk. Hermes przyglądał mi się bardziej bezpośrednio, po jego ustach błąkał się uśmieszek. Mimo to nie powiedział nic, a zamiast tego pstryknięciem palca dostawił do stołu trzy krzesła. Dionizos opadł na siedzenie zwolnione przez oszusta, przywołując dzbany wina.
- Faktycznie jesteś śliczny – rzucił, patrząc na mnie dzikim wzrokiem.
Pytająco spojrzałem na Apolla. Odpowiedział mi jednak Hermes:
CZYTASZ
Historia pewnego kwiatu, który pokochał słońce
RomanceWszyscy wiemy, jak to się skończy. Ale czy wiemy, jak to się zaczęło? Opowieść o Hiacyncie i Apollonie z nutką dramaturgii, odrobiną zbrodni i iskierką miłości, o jakiej nie piszą w mitologii. Pierwsza część Trylogii Zaginione Mity. 07.05.2022 #1...