Miłość jest obrazem wojny.
Tchórze opuszczą jej znaki.
W słodkich obozach kochania
musisz znosić trud wszelaki.
[...]
Któż by z nas mógł się rumienić
idąc śladem Apollina.
Niechaj zrzuci pychę z serca
kto miłością żyć poczyna.
Sztuka kochania, Księga II, Pieśń VIII, Owidiusz
Bóg słońca leżał na zawalonym poduszkami łóżku. Miał na sobie jedynie ręcznik, a jego włosy rozsypały się na pościeli. Musiał brać kąpiel, co zapewne w normalnych okolicznościach przyprawiłoby mnie o rumieńce. Byłem jednak zdeterminowany.
- Długo cię nie było – rzucił na przywitanie.
Po jego postawie widziałem, że jest niezadowolony.
- To dlatego, bo spotkałem Atenę – odparłem niby swobodnie. - A potem Eris.
Apollo natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej. Może nie powinno, ale dawało mi to jakiegoś rodzaju satysfakcję.
- Rozmawiałeś z nią? - spytał powoli.
Gdy szedłem w stronę namiotu, miałem szczerą ochotę zrobić mu awanturę. Wiedziałem jednak, że właśnie dlatego Eris wszystko mi wyjawiła. Poza tym nie miałem pewności, ile z tego, co powiedziała, było prawdą. Za to byłem przekonany, że Apollo bez względu na wszystko byłby w stanie mnie ugłaskać, jeśli nietkliwymi przeprosinami, to jakąś przejmującą deklaracją, a mnie zapewne to by wystarczyło.
Dlaczego więc nie pójść inną drogą i przy okazji czegoś nie zdobyć?
- Wpadliśmy na siebie w obozie – powiedziałem, nalewając sobie soku. - Chciała się z tobą spotkać. Wyglądała na wściekłą.
- Tak, tak – machnął ręką. - Atena tu była. Ale pytałem o Eris.
Może gdybym nie znał jego intencji, pomyślałbym, że faktycznie w tej chwili martwi się o moje bezpieczeństwo.
- Oh, oczywiście – uśmiechnąłem się pod nosem. - Jest bardzo fascynująca. Mówiła mi o swoim pochodzeniu. Cieszy się z powodu bitwy.
- Tylko to? - bóg odetchnął z ulgą.
Czułem się przez chwilę jak potwór, gdy słodkim tonem mówiłem:
- A no i jeszcze o tym, że wysłałeś ją do nas w dniu narady – kątem oka widziałem, jak zastyga. - Nawet mnie przeprosiła. To istne wyróżnienie...
- Przepraszam – szybko z siebie wydusił.
Patrzył na mnie, jakby czekał na mój wybuch. Odwróciłem się jednak w jego stronę ze stoickim opanowaniem, co jeszcze bardziej go zaniepokoiło.
- Zamierzałeś mi o tym powiedzieć? - zapytałem zimno.
Apollo wciąż się we mnie wpatrywał, nie bardzo wiedząc, jak powinien się zachować.
- Kiedyś na pewno – zapewnił mnie.
Miałem nadzieję, że moja satysfakcja nie jest aż tak widoczna. Trudno mi było jednak ukryć mimowolnie gromadzącą się irytację. Jednego dnia zachowywał się dosłownie niczym mędrzec, inteligentny i przebiegły, drugiego miałem wrażenie, że rozmawiam z naiwnym dzieckiem.
CZYTASZ
Historia pewnego kwiatu, który pokochał słońce
DragosteWszyscy wiemy, jak to się skończy. Ale czy wiemy, jak to się zaczęło? Opowieść o Hiacyncie i Apollonie z nutką dramaturgii, odrobiną zbrodni i iskierką miłości, o jakiej nie piszą w mitologii. Pierwsza część Trylogii Zaginione Mity. 07.05.2022 #1...