„Sama Latona, z nim razem złączonaNa syna swego wejście nie powstaje,
I łuk, co wzniosłe nosiły ramiona,
Zdejmuje z niego; jej kołczan oddaje,
Spuszcza cięciwę, co zbyt natężona,
I co strzał płytkich jeszcze pozostaje."
Hymn do Apollina, Homer
Lacedemon nigdy nie sprawiało dla mnie wrażenia ciekawej krainy. Państwo to było największe w całej Grecji, od Mesenii przez Lakonię, aż po wybrzeża Peloponezu. Przez całą jego powierzchnię ciągnęło się wiele łąk, pastwisk i oczywiście gór, z pasmem Tajget na czele. Ateny miały ogrody, my mieliśmy góry. Korynt szczycił się słynną świątynią bogini Afrodyty, my mieliśmy góry. W Tebach zjawił się sfinks - u nas nie zjawiło się nic, ale stały góry. Argos słynęło ze swoich medyków, my z mordu...no i gór.
Pewnie,były piękne, lecz ile czasu zajmie, aby nie móc już na nie patrzeć? Być może uważałbym inaczej, gdybym chociaż miał możliwość gdziekolwiek wyjeżdżać. Ale nie! Jako najmłodszy ze swego rodzeństwa, rzadko miałem jakąkolwiek możliwość opuszczenia miasta. Moje rodzeństwo odwiedzało inne polis, spotykało się z władcami i korzystało w najlepsze z wszelkich atrakcji podróży. A ja czekałem tutaj, zazwyczaj sam, by potem wysłuchiwać ich opowieści.
Tym razem czułem się prawie na równi z braćmi, gdy zostałem dopuszczony do wyprawy. Nie ukrywam, że polowanie w ogóle mnie nie interesowało. Byłem w nich beznadziejny. Nie potrafiłem strzelać z łuku, ani tropić zwierzyny. Nie miałem też żadnej satysfakcji z mordowania niewinnych zająców, ptaków, jeleni czy nawet dzików.Nikt by się nie pomylił, gdyby wziął mnie za przykład amatora łowiectwa.
Ale gdybym przegapił polowanie z Olimpijczykiem, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
Przez moment moje uczestnictwo wydało mi się jakąś sprytnie wysnutą kpiną ze strony rodziny. Bracia od zawsze podchodzili do mnie z dystansem i ironią, a ojciec nawet nie krył swego sceptycyzmu. Laodamia i Polyboea, moje siostry, traktowały mnie nieco lepiej,lecz trudno ukrywać, że miały one swój własny świat, skupiony na sukniach, biżuterii i balach.
Chyba nigdy nie czułem takiej ulgi, gdy przyszedłem na dziedziniec i dostrzegłem pokaźną grupę mężczyzn, gotową do wymarszu. A jeszcze bardziej odetchnąłem, kiedy jakiś chłopiec przyprowadzi dla mnie konia.
Nie posiadałem zbroi, więc jedyne co mi pozostało, to ubranie możliwie najwygodniejszego stroju. Broni także nigdy nikt mi nie podarował –zresztą i tak nie umiałem jej używać. Byłem Spartaninem, który nienawidził przemocy.
Bogowie także lubili sobie ze mnie żartować.
Wyruszyliśmy o świcie, dlatego wciąż czułem się senny i trzymałem z tyłu. Wszyscy byli podnieceni łowami, a wokół mnie rozlegały się pełne ekscytacji szepty. Nikt wcześniej nie pofatygował się zdradzić mi szczegółów, dlatego przysłuchując się im, zaczynałem coraz lepiej orientować się w sensie całego tego przedsięwzięcia.
Według wojowników, legenda o mglistej łani mówiła, że przelewając jej białą krew, ludzie zyskiwali opiekę bogini łowów.Działo się to jednak tylko wtedy, gdy Artemida wyrażała na to zgodę, a polowanie odbywało się uczciwie. Nie dowiedziałem się jednak, czy chodziło o zwykły rytuał pokojowy, czy może mój ojciec postanowił zażegnać spór, o którym ja po prostu nie miałem pojęcia. Żołnierze mówili zwięźle, a ich podekscytowanie bardziej wynikało z samego polowania, niż powodu,dla którego się ono odbywało.
CZYTASZ
Historia pewnego kwiatu, który pokochał słońce
RomanceWszyscy wiemy, jak to się skończy. Ale czy wiemy, jak to się zaczęło? Opowieść o Hiacyncie i Apollonie z nutką dramaturgii, odrobiną zbrodni i iskierką miłości, o jakiej nie piszą w mitologii. Pierwsza część Trylogii Zaginione Mity. 07.05.2022 #1...