Rozdział 16.

410 42 61
                                    

Cześć tobie, siło! o Aresa córo!

W złotej przepasce błyszcząca wspaniale,

Ty, co panujesz nad Olimpu górą

W niezłomnej chwale."

Do siły, Erinna z Telos


Ostatnie dni były istnym szaleństwem. Zaledwie chwilę po zniknięciu Aresa, na zamek dotarła porażająca informacja, że Troja rzuca wyzwanie Sparcie i zrywa kruchy sojusz. Kolejne posiedzenie rady zwołano niemal natychmiast, tym razem jednak nie dostałem wezwania. Poproszono za to o udział Apolla, który podobno odegrał przedstawienie godne tytułu boga sztuki. Oczywiście udał załamanie, niezrozumienie i szok, a potem w wielkim uniesieniu poprzysiągł stanąć po stronie mojego kraju.

    Czy ojciec i bracia się zorientowali? Nie mam pojęcia, lecz żaden nie odważył się podważać autorytetu boga. Od tamtej pory szykowali się do starcia, czekając na atak ze strony nieprzyjaciela. Wici zostały rozesłane, wojska sojuszników nadchodziły do nas od kilku dni. Trojanie mieli przybyć od strony morza, tak więc wszystkie siły rozkładały tam swe obozy.

    Sześć dni później, gdy wrogie okręty przybyły na wybrzeża Peloponezu, wszyscy wyruszyliśmy do głównego obozu. Laodamia została w pałacu, gdzie razem z matką miały oczekiwać naszego powrotu.

    Nigdy nie byłem w obozie wojskowym, co zapewne było widać od chwili, w której się w nim znalazłem. Różnobarwne namioty, porozpalane ogniska, setki uzbrojonych ludzi – robiło to na mnie prawdziwe wrażenie. Chociaż trudno powiedzieć, że było ono pozytywne.

    Zastanawiałem się, ilu z nich zginie podczas tej bitwy. Bo nie miałem wątpliwości, co do liczby starć. Z dwójką wyszkolonych w boju bogów nie było możliwości, by nasz przeciwnik spróbował uderzyć ponownie. Nie widziałem Apolla w walce, lecz potrafiłem wyobrazić sobie Aresa, który wyżynał ludzi w zabójczym szale.

    Dziwiło mnie, że jeszcze się nie zjawił. Stratedzy przewidywali atak na jutrzejszy poranek, a więc bóg wojny powinien już dawno się tutaj znaleźć. Obawiałem się najgorszego.

- Myślisz, że postanowił walczyć przeciwko nam i pomaga Trojanom? - spytałem szeptem Apolla, który uważnie przysłuchiwał się słowom taktyków.

    Zebraliśmy się w przestrzennym namiocie króla przy ogromnej mapie taktycznej. Jako jedyny nie miałem na sobie zbroi i zaczynałem czuć się z tego powodu nagi. Prawda była jednak taka, że wciąż takowej nie posiadałem i nikt nie wpadł na pomysł, by w ciągu ostatnich dni mnie w nią wyposażyć.

- Czasami już tak robił, ale tym razem obiecał pomóc wam – odszepnął bóg słońca.

- Skąd pewność, że nas nie zdradzi? - jakoś nie chciało mi się wierzyć w rycerskość Aresa.

    Po ustach Apolla błąkał się uśmieszek.

- Afrodyta też zamierza do nas przybyć.

    Nie wiedziałem, czy powinienem się z tego powodu cieszyć, czy raczej martwić. Bogini budziła we mnie mieszane uczucia, lecz potrafiła być prawdziwą pomocą, jeśli chodziło o uspokajanie innych i odciąganie ich uwagi od problemów. Jej obecność mogła przysłużyć się naszej wygranej.

- Jesteśmy najlepszymi wojownikami, jacy stąpają po lądzie – doszedł mnie głos ojca, od którego robiło mi się niedobrze. - Trojanie pamiętają swoją klęskę, gdy odważyli się z nami zadrzeć. Teraz wracają, dorównując nam wojskiem, lecz nigdy nie dorównają naszej sile. Idźcie odpocząć, ale jutro skoro świt chcę was widzieć w pełnej gotowości, wraz ze swoimi oddziałami.

Historia pewnego kwiatu, który pokochał słońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz