„Drzewem jesteś albo w drzewo się przemienisz
Suchą korą się otulisz Dafnis biała
Drżąca w liściach drżącym liściem się ocienisz
Będziesz Dafnis ale będziesz zbyta ciała"
Dafnis w drzewo bobkowe przemieniła się,
Jarosław Marek Rymkiewicz
Uniosłem talizman na wysokość wzroku. Wciąż błyszczał zielonkawym światłem.
- Skąd to masz? - zapytałem, odczuwając coraz większy niepokój.
Apollo prędko wygrzebał się z pościeli, co utwierdziło mnie, że coś jest nie w porządku. Nigdy nie był tak roztargniony, wszystko wykonywał z leniwością wygrzewającego się na słońcu kota.
- To tylko moneta – mruknął, narzucając na siebie ubranie.
Podszedł do stołu, by ubrać także zbroję. Zachowywał się tak, jakby szykował się do wyjścia.
„Albo ucieczki", przyszło mi do głowy.
- Widzę, co to jest – parsknąłem ze zniecierpliwieniem. - Pytam się, skąd to masz?
- Podniosłem z ziemi – wzruszył ramionami i sięgnął po zbroję.
Niewiele myśląc, zastąpiłem mu drogę.
- Zabrałeś ją Zefirowi – odpowiedziałem za niego. - Gdzie on jest?
Bóg słońca westchnął ze zmęczeniem i widziałem, że się poddał.
- Prawdopodobnie w Hadesie...
Zmarszczyłem brwi. Zefir był bogiem wiosennego wiatru. Jego matką była różanopalca Eos, która bezpośrednio wiązała go z niebem. Podejrzewałem, że Podziemie było ostatnim z możliwych miejsc, do których mój przyjaciel chciałby się udać.
- Kazałeś mu iść do Hadesu? - niedowierzanie przepełniało mnie całego.
Apollo zawahał się. Wiedziałem, że szuka odpowiednich słów, aby jak najmniej dokładnie przekazać mi prawdę. To było dla niego typowe – każdy problem według niego można było zbagatelizować, jeśli powiedziało się o nim dostatecznie łatwo.
- Można powiedzieć, że go tam wysłałem – odparł ostrożnie, cofając się ode mnie o krok.
- Wysłałeś...? - powtórzyłem i nagle zrozumiałem, co próbuje mi powiedzieć - Na bogów, zabiłeś go?!
Bóg zrobił kolejne dwa kroki do tyłu i uniósł ręce w obronnym geście.
- Kiedy go ostatni raz widziałem, jeszcze żył – zaoponował, a ja nie mogłem wydusić słowa.
Mój oddech przyspieszył, pokój niebezpiecznie zachwiał się przed moimi oczami. Nie docierało do mnie to, czego właśnie się dowiedziałem. To był jakiś obłęd.
- Ale dlaczego?! - nawet nie wiem, kiedy zdecydowałem się krzyknąć.
- Słyszałeś, co mówił, o mnie, o tobie – wyjaśniał prędko Apollo. - Poza tym to on mnie zaatakował.
Nie, nie, nie. Znałem Zefira. Bywał złośliwy, ale był łagodnym bożkiem, uosabiał spokój. Mógł się na mnie złościć i być o mnie zazdrosny, ale z tego powodu nie zaatakowałby nikogo. A już na pewno nie jednego z Olimpijczyków, których się obawiał.
CZYTASZ
Historia pewnego kwiatu, który pokochał słońce
RomanceWszyscy wiemy, jak to się skończy. Ale czy wiemy, jak to się zaczęło? Opowieść o Hiacyncie i Apollonie z nutką dramaturgii, odrobiną zbrodni i iskierką miłości, o jakiej nie piszą w mitologii. Pierwsza część Trylogii Zaginione Mity. 07.05.2022 #1...