perspektywa Idalki
Nawet nie otwierając oczu szukałam po omacku swoich okularów. Kiedy wyczułam je na szafce złapałam je i założyłam.
Kurwa, ja kaca nie mam.
Otworzyłam oczy wczoraj zasłoniłam rolety, więc światło nie dostawało się do pokoju. Piotrek spał jak zabity. Wstałam z łóżka i spojrzałam na godzinę.
-O chujnia, prawie 13 -powiedziałam sama do siebie. Założyłam swoje ukochane papcie i zeszłam na dół.
-Cześć wujaszek -przywitałam się przytulasem.
-Hej, słyszałem co wczoraj się stało -powiedział.
Spojrzał na mnie wzrokiem oczekującym na jakąś odpowiedź.
-Od kogo? -zapytałam sięgając po sok.
-Kuba mi powiedział.
-Jebaniutki.-skomentowałam.
-Idalia, nie chcę, abyś znowu cierpiała przez tego kretyna. Zaczęłaś nowe życie i tak ma pozostać, spróbuj mi o nim pomyśleć, a zobaczysz -powiedział zmartwiony.
Jedyny się o mnie martwi.
-Wiem wujek, wiem. Mam go totalnie w dupie -uśmiechnęłam się lekko. -Mama do ciebie nie dzwoniła? Próbuję się do niej dodzwonić, ale na marne.
-Pojechała do Grecji z Robertem -odpowiedział.
Nawet mi nie powiedziała.
Wbiłam wzrok w ścianę. Po raz kolejny udowodniła jak bardzo się mną interesuję.
-Ubieraj się, idziemy na miasto. -rzucił i wyszedł z kuchni.
Ja po wypiciu soku również udałam się na górę. Postanowiłam potraktować poważnie zdanie wujka, więc zaczęłam się ogarniać. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy. Nałożyłam jakiś krem, bo ostatnio wyskoczyły mi pryszcze. Lekko się pomalowałam i wróciłam do pokoju. Z szafki wyciągnęłam spódniczkę w kratkę i do tego czarny top bez ramiączek
-Gdzie idziesz? -zapytał zaspany Piter.
-Łukasz gdzieś mnie prowadzi -odpowiedziałam zabierając ubrania. Znów poszłam do łazienki i ubrałam ciuchy. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół w celu znalezienia Łukasza.
-O jesteś -powiedziałam wchodząc do baru. -Już jestem gotowa, idziemy? -dodałam. Łukasz kiwnął głową na tak, więc wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do auta po czym odjechaliśmy.
-Po co mnie tu przywiozłeś? -spytałam kiedy byliśmy już na miejscu.
-Muszę Ci coś powiedzieć -uśmiechnął się do mnie lekko. Szliśmy parę minut, aż dotarliśmy do jakieś włoskiej knajpy. Muszę przyznać, że na pierwszy rzut oka knajpa wydawała się mega przytulna.
-Nie mówiłem Ci o tym wcześniej, bo nie jest mi łatwo rozmawiać na takie trudne tematy, ale wspólnie z twoją matką uznaliśmy, że ja zostanę twoim pełno prawnym opiekunem -powiedział.
O kurwa
-Wspólnie? Matka Ci to zaproponowała, racja? -zapytałam, nic nie mówił. Gapił się tylko w stół. -Mów do cholery -powiedziałam poważniejszym tonem.
-Tak, ale to nie ma znaczenia...
-Własna matka się mnie wyrzekła i to ma być bez znaczenia?! -powiedziałam już trochę głośniej. Wstałam od stołu i z hukiem wyszłam z knajpy.
Szłam w kierunku sukiennic paląc papierosa. To było nienormalne, że własna matka chcę mnie oddać komuś innemu. I tak jestem dorosła, więc nie musiałaby się wyjątkowo wysilać.
W sumie nigdy tego nie robiła.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer matki.
-Halo, córciu.
-Nie mów tak do mnie, wyrzekłaś się własnej córki, zadowolona? Całe 21 lat miałaś mnie głęboko w dupie, już ojciec się bardziej mną interesował niż ty. Sama musiałam odrabiać lekcję, sama musiałam robić sobie śniadanie, sama musiałam uczyć się życia, bo moja kochana matka miała mnie głęboko w poważaniu. Nawet w Madrycie jak z imprezy przychodziłam o 6 rano najebana w trzy dupy ty miałaś to gdzieś. W końcu mogę Ci powiedzieć, że byłaś okropną matką, a oddanie mojej opieki wujkowi tylko to utwierdziło -powiedziałam próbując zachować dość cichy ton głosy ze względu na to, że wokół mnie byli ludzie.
Nic nie mówiła, mogłam usłyszeć tylko jej oddech.
-To nie tak jak...
-A jak? Nie rozumiem twojej decyzji, jestem dorosła, więc Ciebie będę potrzebować prawnie tylko wtedy kiedy coś przeskrobię, a ty mimo wszystko postanowiłaś się mnie pozbyć. Wiem, że też nie byłam dobrą córką, ale nie uważasz, że każdemu należy się rodzina, prawdziwy ojciec i prawdziwa matka? -przerwałam jej tym samy kończąc rozmowę. Oczy zaczęły mnie szczypać i zaschło mi w gardle. Szybko jednak mrugnęłam, aby się nie rozpłakać i zamówiłam ubera. W międzyczasie napisałam do swojego znajomego, z którym miałam się dzisiaj spotkać, że będę u niego za jakieś 15 minut.
* * *
-Cześć Adria. -uśmiechnęłam się do bruneta. Adrian to syn przyjaciół moich rodziców. W Hiszpanii miałam z nim stale kontakt i za każdym razem kiedy byłam w Polsce go również odwiedzałam.
-Jak ja Cię dawno nie widziałem -uśmiechnął się i mocno mnie objął. -Wchodź, wchodź -dodał otwierając szerzej drzwi, aby weszła. O dziwo mieszkanie ani trochę się nie zmieniło.
-Co tak wcześniej? -zapytał.
-Nagła sytuacja, muszę się wyżali. -przyznałam siadając na sofie.
-Mów.
-Dobrze wiesz jaka jest moja matka, dzisiaj wujek mi powiedział, że matka się mnie wyrzekła i to on zostanie moim opiekunem. -westchnęłam zapalając papierosa.
-Osz kurwa. Tego to bym się nawet ja nie spodziewał -stwierdził.
-Może i to nawet lepiej. I tak nie potrzebuję praktycznie opiekuna, tylko prawnie, więc dużo to nie zmieni. Mimo wszystko jestem wkurwiona na matkę jak skurwysyn. Wiesz, że poleciała do Grecji nawet mi nie mówiąc? -prychnęłam.
-Idalka, tyle razy Ci powtarzałem, że nie ma co się nią przejmować. Teraz też Ci radzę. Jesteś w Polsce, bez niej, więc żyć masz też bez niej. Zawsze umywała rączki wobec tego ty też to zrób -poradził mi Adrian.
-Skończmy temat, co tam u ciebie? -spytałam.
* * *
-Wróciłam! -krzyknęłam wchodząc do kuchni gdzie siedział wujek.
-Łukasz... przepraszam za moją reakcję, ale to nie jest łatwe jak twoja własna matka się zbywa. Szczerze powiedziawszy to cieszę się, że to ty zostaniesz moim opiekunem -uśmiechnęłam się i przytuliłam mężczyznę.
-Czas abyś w końcu poczuła rodzinną atmosferę -szepnął. Za to kochałam wujka Łukasza, nigdy na mnie nie krzyczał, zawsze chciał się dowiedzieć czemu i dlaczego albo najzwyczajniej w świecie mnie wspierał.
CZYTASZ
Przeciwieństwa się przyciągają/Piotrullo
FanfictionKoniec jest czymś naprawdę okrutnym. Gasi nasze uczucia, nasze uśmiechy, gasi to bijące serce, ten rumieniec na poliku. Gasi to wszystko jak woda podczas pożaru gdzie płoną dni, a nawet i lata. Dni przepełnione czułością, szczęściem, obecnością. Lat...