24.

840 36 10
                                    

*tydzień później* 

Marta dalej nie chce wrócić, mimo iż wszyscy domownicy próbują ją do tego namówić. Nawet ja zaoferowałam swoje przeprosiny. 

-O czym myślisz? -spytał Mikołaj siadając koło mnie. Leżałam na leżaku w ogrodzie, pogoda była cieplutka, więc musiałam to jakoś wykorzystać. 

-O Marcie, nie daję mi spokoju -westchnęłam. 

-Nie zadręczaj się, miesiąc sobie pobędzie gdzieś dalej, myślę, że każdemu to dobrze zrobi. 

-Być może, ja osobiście miałam jej dosyć. 

-Ja też i to nie wiesz jak bardzo -zaśmiał się -Jak tam w ogóle z Piotrullem? 

-A co ma być, wszystko dobrze -odpowiedziałam -Czemu pytasz? 

-Nie uważasz, że przerasta to Cię? Chodzi mi o to, że nie traktujesz tego tak bardzo poważnie jak Piotrek...

-Nie wiem o co Ci chodzi -przerwałam. 

-Piotrek co chwilę Cię przytula, całuję, a ty? Nic. On się naprawdę zakochał, ty czujesz to samo? -zapytał. 

-Tak -odpowiedziałam z pełnym przekonaniem. 

-Nie chcę nic pomiędzy wami psuć, ale to widać gołym okiem. Musisz określić się co dokładnie do niego czujesz. Szkoda Was i waszego czasu -wstał z leżaka, który znajdował się koło mnie i odszedł w kierunku domu. 

Cholera 

Kocham Piotrka, ale może on faktycznie wziął to zbyt na poważnie? Ja nie chcę nie wiadomo jakiego związku. 

Odrzuciłam wszystkie myśli i wróciłam do domu. Postanowiłam coś zjeść, więc zabrałam się za przygotowywanie tostów. W czasie kiedy wstawiłam kanapki do tostera do domu wparowali Krzychu, Majk i Piotrek. 

-A co moja kobieta porabia? -zapytał blondyn obdarowując mnie pocałunkami, ale lekko się odsunęłam dając mu jasno do zrozumienia, że jestem zajęta. 

-Robię jedzenie, chcesz? -zaproponowałam chłopakowi, przystanął na mojej propozycji, więc wyciągnęłam z tostera gotowe już tosty i podałam je na talerz. 

Wraz z Piotrkiem usiedliśmy przy wyspie i zaczęliśmy jeść. Prowadziliśmy luźną rozmowę, totalnie o pierdołach. 

-Idalia! -zawołał mnie Majkel. 

-Hm? -mruknęłam, ponieważ w buzi miałam kawałek tosta. 

-Potrzebuję Cię do odcinka, musisz nauczyć mnie tańczyć -powiedział na co się zaśmiałam tym samym dławiąc się jedzeniem. Wyplułam je i z rozbawieniem spojrzałam na chłopaka. 

-Nie chcę Cię urazić, ale te twoje krótkie nóżki pomogą Ci jedynie spowodować wypadek -stwierdziłam. 

-Oj nie przesadzaj, i tak pracujesz w szkole tańca. Mógłbym wpaść na godzinę czy tam dwie. Musimy w tydzień ogarnąć choć jedną choreografię. 

-Ty na poważnie mówisz? -zaśmiałam się -Dobra niech Ci będzie, jutro bądź w szkole o 13 -dodałam na co niskorosły ewidentnie się ucieszył. Niedługo potem wrócił do siebie. 

-Poważnie będziesz go uczyć tańczyć? -wybuchnął śmiechem Piotrek kiedy Majkel odszedł. 

Uwielbiam jak się śmieje 

-A co? Zobaczymy, może odkryję swój talent. 

Po zjedzeniu Piotrek zaczął się do mnie przylepiać, co mnie troszkę zirytowało. 

Mieliśmy zostań w relacji przyjacielsko -związkowej, a nie....

Uciekłam od chłopaka i poszłam do baru gdzie zostawiłam laptopa. Wchodząc do pomieszczenia ujrzałam wujka siedzącego przy laptopie. 

-Nawet jednego po południa nie wytrzymasz? -powiedziałam z wyrzutem. 

-Nie mogłem Karola zostawić samego z tym wszystkim, nawet on nie wie, że pracuję -odpowiedział. 

-Łukasz, nie możesz się przemęczać. Nie możecie zatrudnić jakieś asystentki? 

-Pomyślimy nad tym, czemu nie jesteś z Piotrkiem? Chyba wrócił z nagrywek. 

-Jest właśnie problem -podrapałam się nerwowo po głowie -Piotrek co chwilę mnie całuję, przytula niby to jest normalne w związku, ale on chyba wziął to na poważnie. Nie jesteśmy razem nawet miesiąc. Ustaliliśmy, że nie będziemy się tak zachowywać -wyżaliłam się. 

-Porozmawiaj z nim, po co masz się męczyć -stwierdził. 

-No wiem, wiem. Dobra ja zmykam, a ty godzina i kończysz -odparłam i zabierając laptopa wróciłam do pokoju gdzie czekał chłopak. 

-Co tak długo? -spytał. 

-Porozmawiałam chwilę z wujaszkiem i z tobą też muszę. 

-Co tam Ci na sercu leży -uśmiechnął się. 

-Może to jest głupie, ale nie czuję się komfortowo jak tak ciągle mnie przytulasz i w ogóle. Mieliśmy się odwrotnie zachowywać. 

-Fakt, to moja wina. Nie powinienem -odpowiedział nieśmiało. 

-Nie zrozum mnie źle, po prostu miejmy umiar.

-Zapomniałem, że nie jesteś jak wszystkie -zaśmiał się na co uderzyłam go lekko w bark.

-Taką se babę wziąłeś z taką się męcz. 

-Oj tak, tak. Ja nie byłem wtedy pijany? 

-Fujara z ciebie -fuknęłam "oburzona".

Przeciwieństwa się przyciągają/Piotrullo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz