Nadeszła sobota i dzień wolny. Wczoraj opijaliśmy nasz związek, ale wszystko było z umiarem, więc dzisiaj nikt z nas nie miał kaca.
-Co dzisiaj robimy? -spytałam kierując swoją wypowiedź do Piotrka.
-Zabieram Cię -stwierdził.
-Gdzie niby?
-A czy to ważne? Nie musisz wszystkiego wiedzieć, skarbie.
-Muszę, a jak mnie uprowadzisz po czym zgwałcić? -rzuciłam ironicznie. Uśmiechnął się do mnie przybliżając się.
-Ja nie muszę Cię zgwałcić -szepnął na co uderzyłam go poduszką.
-Głupol jesteś -skomentowałam.
-Oj cicho już, idź się szykuj.
-Ja już jestem naszykowana! -zaprotestowałam -Źle wyglądam?
Obczaił mnie od góry do dołu po czym powiedział:
-Wyglądasz w miarę okej -powiedział.
Przynajmniej szczery był.
Wstałam z fotela, na którym dotychczas siedziałam po czym zabrałam torebkę.
-To idziemy czy co? -spytałam chłopaka na co ten kiwnął potwierdzająco głową. Wyszliśmy przed dom i skierowaliśmy się do auta. Przez całą drogę siedzieliśmy cicho wymieniając się co chwilę spojrzeniami. W końcu jednak kiedy dojechaliśmy na obrzeże Krakowa zatrzymaliśmy się.
-Już jesteśmy -powiedział wysiadając z auta, zaraz po tym i ja wyszłam.
-Teraz się odwróć -oznajmił. Odwróciłam się i od razu uśmiechnęłam.
-Hotel? Na tyle Cię stać? -rzuciłam sarkastycznie zarzucając ręce na jego szyję.
-Miałem Ci wywieźć i zgwałcić, więc hotel to idealne miejsce -zaśmiał się po czym dał mi buziaka w usta.
Złapałam go za ręce i pokierowałam do hotelu. Odebraliśmy klucze od pokoju. Weszliśmy do windy, która skierowała nas na odpowiednie piętro. Poszukaliśmy pokoju z naszym numerem i kiedy w końcu nam się udało weszliśmy do niego.
-Cofam, postarałeś się -skomentowałam. Pokój był prześliczny. Pełno kwiatów, przytulny kominek i wielgaśne łóżko.
-Cieszy mnie ten fakt -odpowiedział nieśmiało.
-Przestań być tak cholernie słodki -zaśmiałam się siadając na łóżku.
-Przykro mi, ale nie mam takiej funkcji -odparł.
-Dobra, mniej gadaj, więcej rób -zerwałam się po czym połączyłam nasze usta.
* * *
-I widzisz? Nie musiałem Ci gwałcić -zaśmiał się.
-Dość tych tematów gwałcenia, pooglądamy coś? -zaproponowałam wychylając się po laptopa. Odpaliłam netflixa i wspólnie z blondynem zaczęliśmy oglądać. Jednak nasze oglądanie przerwał dzwonek mojego telefonu, więc sięgnęłam po iphone'a i odebrałam połączenie.
-Idalia, nie chcę Ci przeszkadzać, ale jest problem -zaczął Karol.
-Weź mnie nie strasz.
-Łukasz jest w szpitalu.
No nie...
-W którym? Pojadę tam -zerwałam się z łóżka okrywając się pościelą. Popatrzyłam na Piotrka, który również był wystraszony.
-Na karkonowskiej, my tam będziemy -powiedział, więc się rozłączyłam.
-Co się stało? -zapytał Piter.
-Wujek jest w szpitalu, musimy tam jechać -powiedziałam na co chłopak od razu wstał. Szybko się ubraliśmy i wyszliśmy z hotelu. Wsiedliśmy do samochodu, Piotrek prowadził, bo ja bym prawdopodobnie nie dowiozła nas żywych z tych nerwów. Jechaliśmy dobre kilkanaście minut. Od razu wbiegliśmy do szpitalu szukając odpowiedniej sali. Szliśmy nerwowym ruchem dopóki nie zobaczyliśmy Karola i Weroniki. Para Wiśniewskich popatrzyła na nas z ewidentnym strachem.
Jezus, niech to się nie dzieje naprawdę
-Mówcie co się stało-zarządziłam zestresowana.
-Łukasz był u siebie, ponieważ źle się czuł. Nagle Kasia krzyknęła, że dostał drgawek, więc zadzwoniliśmy do szpitala -opowiedział Karol.
-Cholera, wiecie coś o jego stanie zdrowia albo co mu dolega? -spytał zaś Piotrek.
-Nic nie wiemy, od kilku minut robią mu badania -odpowiedział. Usiadłam na krześle próbując choć trochę się uspokoić.
-Kochanie, wszystko będzie dobrze -szepnął Piter siadając koło mnie.
Nic nie odpowiedziałam tylko się na niego popatrzyłam. Czule się uśmiechnął co dodało mi trochę otuchy, ale i tak z tyłu głowy miałam złe myśli. Co jak co, ale Łukasz rzadko kiedy miał problemy ze zdrowiem, a tu nagle zaczyna coś się dziać.
Po pewnym czasie z sali gdzie leżał wujek wyszedł lekarz. Momentalnie uniosłam się do pozycji stojącej i podeszłam do lekarza.
-Jestem siostrzenicą pacjenta, co się stało? -zapytałam przerażonym głosem.
-Pan Wojtyca miał napad cukrzycy, na szczęście podaliśmy insulinę i wszystko jest na dobrej drodze -oznajmił.
Cukrzyce? Od kiedy?
-A można wejść? -spytała Weronika.
-Tak, ale tylko na chwilę, pacjent musi odpocząć -odpowiedział lekarz i skierował się do swojego gabinetu. Od razu z całą trójką weszliśmy do sali. Wujek leżał na łóżku patrząc na okno, ale kiedy zorientował się, że weszliśmy skierował swój wzrok na nas.
-Powiedz mi jedno -wypaliłam dynamicznie siadając na krześle -Od kiedy wiesz, że masz tą cholerną cukrzycę?
-Od miesiąca -odparł.
-Czemu nam nie powiedziałeś? -spytałam zdenerwowana.
-Pracowaliśmy nad dużym projektem, więc nie chciałem Was obarczać, a pewnie jakbyście się dowiedzieli o tym to musiałbym odsunąć się od pracy -odpowiedział ze skruchą.
-Widzisz? -syknęłam z wyrzutem do Karola -To są te Wasze cholerne projekty?! Naprawdę nie wystarcza Ci to, że jesteś popularny? Że na samych filmach zbijasz fortunę?!
-Idalia -próbował mnie uspokoić.
- Nie Karol, tego za wiele! Wujek nie będzie płacić swoim zdrowiem, aby te cholerne projekty Wam się udawały -fuknęłam.
-Jesteśmy w szpitalu, zostawmy takie dyskusję na później -odezwał się Piotrek łapiąc mnie za ramię.
Spojrzałam pogardliwie na Karola i wróciłam do rozmowy z wujkiem.
* * *
-Możemy pogadać? -spytałam chłopaka kiedy już wróciliśmy do domu.
-Tak -odparł.
-Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłam w szpitalu. Nie powiem, ale zdenerwowałam się.
-Rozumiem. Uwierz, że gdybym wiedział zakazałbym mu prowadzenia tego projektu -odpowiedział.
-Teraz musimy zrobić wszystko aby wrócił do zdrowia i pamiętaj zero pracy dla niego -zarządziłam na co ten kiwnął głową na znak, że się zgadza.
-Karol! Chodź, idziemy z Chmurką! -zawołała Weronika, więc blondyn poszedł za nią, ja również wyszłam z pokoju wracając do swojego.
CZYTASZ
Przeciwieństwa się przyciągają/Piotrullo
FanficKoniec jest czymś naprawdę okrutnym. Gasi nasze uczucia, nasze uśmiechy, gasi to bijące serce, ten rumieniec na poliku. Gasi to wszystko jak woda podczas pożaru gdzie płoną dni, a nawet i lata. Dni przepełnione czułością, szczęściem, obecnością. Lat...