Wakacje tego roku zapowiadały się bardzo upalnie. Agata odetchnęła z ulgą, kiedy nareszcie nie musiała już walczyć z Tymkiem, który często z płaczem przekraczał próg przedszkolnego budynku oraz nie musiała widywać Tomka, którego starała się unikać jak ognia, choć niestety z marnym skutkiem... Niedługo przed końcem czerwca mężczyzna zaproponował jej krótki spacer. Z niewielką chęcią, ale się zgodziła. To miał być w końcu tylko spacer... W istocie było nawet miło. To była ich pierwsza rozmowa, podczas której kobieta nie czuła się przy nim niekomfortowo.
Letnie dni mijały jej w tym roku o wiele przyjemniej niż wcześniej. Przede wszystkim dlatego, że w końcu miała znajomych. Nie chciała nazywać ich jeszcze przyjaciółmi, bo w istocie znali się bardzo krótko, ale czuła, że ich więź może trwać o wiele dużej. Nigdy w życiu nie spotkała jeszcze aż tak sympatycznych ludzi, otwartych na nowe znajomości i z takimi pokładami radości. Dotychczas obracała się raczej wśród osób o zupełnie innych charakterach. Rodziny praktycznie nie miała, a Mariusz był bardzo spokojnym i ułożonym człowiekiem. Sama się sobie dziwiła, że dobrze się czuje w ich towarzystwie. Wcześniej nie miała prawdziwych przyjaciół, ale najwyraźniej potrzebowała zmian.
Najlepiej dogadywała się z Anią. Dziewczyna była od niej trochę młodsza i bardzo kochała dzieci. Własnych oczywiście jeszcze nie posiadała, ale zapewniała zawsze, zwłaszcza w obecności Jana, że chciałaby mieć dużą rodzinę. Marlena była tą starszą, mądrzejszą i bardziej doświadczoną z sióstr, co często podkreślała. Agatę czasami przerażała jej pewność siebie i odwaga, którą w rzeczy samej przewyższała Ankę. Kobiety coraz częściej się spotykały. Dzieci bardzo się polubiły. Podczas urlopu jednej bądź drugiej wymieniały się opieką nad nimi, zwłaszcza, że dziadkowie Tymka znowu zaprzestali kontaktów z wnukiem i najwyraźniej chętni do pomocy nie byli. Za to Ania pomagała, ile tylko mogła. Każda z nich miała już stałą pracę, więc mogły dostawać 2-tygodniowe urlopy.
Po incydencie ze zbitym szkłem, Agata odkupiła Marlenie naczynia, choć ta nie chciała ich przyjąć. Po długim naleganiu, wzięła jednak prezent i od razu zaparzyła herbaty.
Agata przez co najmniej 2 tygodnie chodziła pokaleczona i obklejona plastrami i opatrunkami. Rany jednak już się goiły. Na drugi dzień po wypadku zadzwonił do niej Janek.
-Cześć Agatko, jak tam się czujesz?- usłyszała w słuchawce jego ciepły ton głosu.
-Cześć, wszystko w porządku. Dziękuję- odpowiedziała -Od tego się nie umiera- zażartowała, ale po chwili przypomniała sobie, w jaki sposób odszedł Mariusz i od razu pożałowała swoich słów. Na szczęście Janek nie znał szczegółów śmierci jej męża.
-Martwiłem się o ciebie- przyznał mężczyzna, trochę ściszając ton głosu -Kiedy usłyszałem dźwięk rozbijanego szkła, wiedziałem, że to nie zwiastuje niczego dobrego.
-Nigdy tak nie jest... Szkoda tych szklanek.
Jenek roześmiał się.
-Szkoda tych opatrunków, które musiałem zmarnować...
-Przepraszam. Nie chciałam sprawiać problemów- Agata lekko się zawahała.
-No, co ty? To żaden problem, a poza ty-codzienność. Taką pracę sobie wybrałem i jestem z tego dumny.
-W takim razie dziękuję, panie doktorze- kobieta roześmiała się, a wszelkie wątpliwości ustąpiły miejsca szczerości.
-Żaden ze mnie doktor.
-No już nie bądź taki skromny. Naszą Molly również opatrzyłeś- przypomniała sobie.
-Taki drobiazg.
-Ale dla mnie dużo znaczy...
Po drugiej stronie zapanowała chwila ciszy.
-Nie chwal mnie tak, bo się zaczerwienię- skwitował w końcu jej rozmówca -Mimo wszystko cieszę się, że do nas wpadłaś.
-Masz wspaniałą rodzinkę.
-Właściwie to nie jest moja prawdziwa rodzina...
-Jeszcze... Kwestia czasu- naprawdę to powiedziała? Nie powinna się wtrącać. Nie zna przecież jego uczuć i planów na przyszłość. Gdzieś tam w środku zabolały ją własne słowa.
-Serio tak uważasz?
-No... Tak mi się wydaje- teraz nie była już taka pewna -Przepraszam, nie powinnam była...
-W porządku, nie ma sprawy. Będę kończył. Na razie!
Rozłączył się szybko, Agatę pozostawiając w zakłopotaniu. Dziwnie się czuła w jego obecności. Często mówiła rzeczy, których wcale nie chciała powiedzieć. Po prostu, najpierw mówiła, a potem dopiero myślała. Nie ukrywała, że ten mężczyzna budził w niej pozytywne emocje. Tak naprawdę to on, chociaż przez przypadek, uratował jej życie, przyprowadzając Molly do domu. Nie miał wątpliwości, żeby podejść i przywitać się z nią na festynie, mimo że w ogóle się nie znali. Chociaż na początku czuła się niekomfortowo w towarzystwie Ani, to teraz miała wrażenie, że naprawdę ją lubi. Jest dla niej niemal jak przyjaciółka, którą zna od lat, a której nigdy nie posiadała. Tak, bez dwóch zdań ci ludzie wyciągnęli ją z ciemnej dziury, z gniazdka, w którym się zaszyła i nie miała zamiaru stamtąd wychodzić.
Coraz więcej czasu spędzali razem. Pojechali nad morze, dzieci były szczęśliwe, a zabawa nie miała końca. Agata dawno nie była tak szczęśliwa. Nie przypuszczała, że może spotkać ją jeszcze w tym nudnym życiu tak ogromna przygoda. Nieustannie miała jednak obawy, że to jest jej dane tylko na chwilę, bo jeszcze nigdy nie mogła się cieszyć szczęściem nazbyt długo. Poznawali się coraz lepiej, ale o szczegóły jej skomplikowanego życia nikt nie pytał. Wiedziała, że to ona powinna zrobić pierwszy krok, ale nie chciała psuć pięknej atmosfery. Ciągle czekała na odpowiedni moment, bojąc się, że popełni błąd, który zresztą już robiła, nie będąc tego świadomą...
Którejś nocy obudziła się z wypiekami na twarzy. Dlaczego? Dlaczego właśnie on? Może dlatego, że innego nie znała? Tak troskliwego i dobrego, który opiekuje się wszystkimi wokoło. Tego, który zawsze ma dla niej miłe słowo. Zawsze pocieszy w chwilach zwątpienia, a jednocześnie jest tak daleko... Związany z kimś tak bardzo jej bliskim. Tej nocy złapała się na tym, że o nim myśli. Nie wiedziała, co ma zrobić?
-Przestań, to głupie- mówiła do siebie, kiedy nikt nie słyszał -Wszystko zawsze psujesz. Jesteś do niczego...
Kiedy patrzyła w przyszłość nie widziała jej w blasku słońca. Jeszcze długo czekać będzie na szczęście. Pozostanie wdową, a chwile radości skończą się równie szybko i nagle jak się zaczęły. Ale gdzieś tam w oddali, między chmurami czekał na nią ktoś ważny. Widziała jego wzrok. Każdej nocy spoglądała głęboko w jego oczy i wcale nie należały one do jej ukochanego Mariusza...
***
Kto może tak zaprzątać głowę naszej bohaterki? Jeżeli jesteście ciekawi, to czekajcie cierpliwie na kolejną część.

CZYTASZ
Czekając na Ciebie
RomanceJak długo trzeba czekać na miłość? Dzień, miesiąc, rok, a może 10 lat? Kto jest w stanie wytrwać cierpliwie aż tak długo? Jak wiele można poświęcić dla tej jednej osoby i czy jest ona tego warta? Odpowiedź na prawdziwą miłość jest tylko jedna i brzm...