Rozdział 20

11 2 1
                                    

Agacie nie mieściło się w głowie, kiedy usłyszała diagnozę lekarza:

-Pani syn przedawkował marihuanę...

-Przepraszam, co?

-Dokładnie to, co pani usłyszała. Przypuszczam, że nie wiedziała pani o jego uzależnieniu.

Ona w ogóle niewiele wiedziała o Tymku, ale narkotyki? Czy jej syn byłby zdolny do wzięcia czegoś takiego? Co go do tego skłoniło? Ciekawe, czy dziadkowie się domyślali. Nie. Byli zaskoczeni tak samo mocno jak ona. Babcia złapała się za serce, kiedy to usłyszała.

-W moim domu? Takie rzeczy?- powiedziała ze złością. Agata zauważyła w jej oczach desperację. Musieli nie radzić sobie z wychowaniem wnuka. Gdyby było inaczej, Tymon nie posunąłby się aż tak daleko.

-Sądzę, że raczej poza nim. W ukryciu- poprawił ją dziadek.

-Uch, co ty tam wiesz...

Starsza kobieta machnęła tylko ręką i oddaliła się od męża. Z Agatą również nie chciała rozmawiać. Widać, załamał ją fakt, że jej metody wychowawcze nie były skuteczne. 

Tymek był zdesperowanym dzieckiem i nastolatkiem, który czuł się jak więzień. W jego mniemaniu nie miał za grosz wolności. Rzadko wychodził z domu i chociaż nie był osobą nazbyt towarzyską, to często miał ochotę stamtąd uciec i pobiec przed siebie, gdzie pieprz rośnie. Nie obchodziło go, co będzie później. Nie miał celu w życiu. Codziennie budził się z narastającym uczuciem bezsensu. Czego tak naprawdę potrzebował? Może odrobinę miłości, wsparcia i wysłuchania?

Po kilku dniach chłopak zaczął już dochodzić do siebie. Oczyszczono mu żyły ze szkodliwej substancji, którą zażył razem z kolegą. Od paru miesięcy już nie mógł żyć bez zażycia dawki. Tego dnia udało mu się wyrwać z domu pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Miał wrócić wcześnie... Wspólnie z kumplem przekroczyli granicę i stracili poczucie czasu. Czuli się coraz lepiej i pragnęli więcej i więcej. Uciec dalej, skoczyć wyżej, popłynąć głębiej... Pierwszy odpadł Tymek. Marcin, jego towarzysz, kiedy zorientował się, że kolega jest nieprzytomny, przestraszył się bardzo i postanowił uciec. W transie narkotykowym nie był w stanie trzeźwo myśleć. Pobiegł do kolegi z sąsiedniego bloku. W mieszkaniu byli również jego rodzice. Ledwo zdążył dotrzeć na miejsce, kiedy również stracił przytomność. Przewieziono go do szpitala, a o pozostawionym na pastwę losu Tymonie zapomniano. Zresztą Marcin nie pisnął o nim ani słowa. Obydwoje zostali poddani karze. Dostali kuratora na 2 lata i obowiązek wykonywania wszystkich zleconych im prac na terenie miasta. Rodzice Marcina byli przerażeni i wściekli, kiedy dowiedzieli się o wybryku syna. Pojechali zaledwie na 3 dni do dalekiej ciotki...

-Jak on się czuje?- zapytał Jan któregoś dnia, kiedy Agata czekała na korytarzu.

-Chyba lepiej, ale niewiele się odzywa- odparła przygnębiona -Myślę, że nie do końca był świadomy tego, co robi.

-Wierz mi, nie takie rzeczy się tutaj zdarzają.

-Aż się boję zapytać...- westchnęła -Nie wiem, co mam teraz zrobić? Powinnam z nim porozmawiać, prawda? Czy jako dobra matka, sowicie ukarać?

-Uważam, że już został wystarczająco ukarany. Cała ta sytuacja musiała być dla niego bardziej stresująca niż nam się wydaje. Zresztą, kurator się nim zajmie...

-Czuję, że zrobiłam błąd. Nawet wiele błędów... Nie znam własnego syna... Nie było mnie przy nim... Jak mam mu pomóc?

-To nie twoja wina...- mężczyzna zbliżył się do niej i delikatnie objął -Spróbuj od początku. Nawet jeżeli znów cię odepchnie, nie rób kroku w tył. Nie znasz prawdy o nim. Coś musiało go skłonić do zażycia tego świństwa pierwszy raz. Dziadkowie nie uchronili wnuka przed tym niebezpieczeństwem...

Czekając na CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz