Rozdział 11

7 2 0
                                    

-Cześć, przyniosłem waszą zgubę- Jan wszedł do środka bez żadnego zapytania.

-Dziękuję ci bardzo. Wcale nie musiałeś- Agata stała w korytarzu w samym szlafroku. Był poniedziałkowy poranek. Poprawiny nie skończyły się późno. Mimo to kobieta pozwoliła sobie na dłuższe leniuchowanie tego dnia -Przyszłabym do was po niego albo odebrała przy okazji.

Mężczyzna trzymał w ręku czerwony samochodzik należący do Tymonka. Chłopiec musiał zostawić go gdzieś na sali. Podobno kelnerka niemal się o niego nie potknęła. Para młoda przekazała zabawkę Ani i Jankowi, a on postanowił jak najszybciej oddać zgubę.

-Napijesz się kawy?- spytała, kiedy wszedł już do salonu.

-Z chęcią.

Kobieta nastawiła wodę i poszła się ubrać. Tymek spał jeszcze smacznie w swoim pokoju.

-Jak wrażenia po weselu? Podobało ci się?- spytał Jan, kiedy przyszła z powrotem.

Agata uśmiechnęła się na wspomnienie tego czasu. Nie mogła powiedzieć, że jej się nie podobało. W istocie wszystko się udało i poszło zgodnie z planem. Chociaż na początku czuła się samotna, po tańcu z Janem zaczęła się dobrze bawić. Przy stole miło gawędziła z Anią i Marleną, a mężczyźni prosili ich na zmianę do tańca. Dzieci wkrótce zasnęły w wynajętym pokoiku nad restauracją. 

-Jasne, że mi się podobało- odpowiedziała po krótkim namyśle i ponownie wróciły wspomnienia jej własnego ślubu -Było równie pięknie jak kiedyś...- czy ona powiedziała to na głos?

-Kiedyś...?

-Miałam na myśli moje wesele- lekko się zmieszała, zdziwiona, że wypowiedziała swoje myśli -Minęło już tyle czasu...

-I ciągle za nim tęsknisz?- spytał, upijając łyk kawy z filiżanki.

Skinęła głową i z trudem się nie rozkleiła. Właściwie to z nikim nie rozmawiała jeszcze o Mariuszu. Nie było okazji albo ona sama jej unikała. Czuła jednak, że w końcu komuś musi się wygadać. Nie była pewna, jakie emocje będą jej wówczas towarzyszyć.

-Jak straciłaś męża?

To wcale nie było takie proste. Historia, którą dusiła w sobie przez ostatnie 2 lata była skomplikowana i ujrzenie prze z nią światła dziennego nie gwarantowało sukcesu, ale może przyniesie jej ulgę?

Agata zaczęła więc swoją opowieść od opisu ich wspaniałego życia, które wiedli razem. Byli w sobie bardzo zakochani. Kupili dom, mieli syna, siebie i psa. Nic więcej im do szczęścia nie było potrzebne, chociaż marzyli o gromadce dzieci. Mariusz miał dobrą pracę. Jedynie teściowie byli problematyczni. Nie akceptowali jej. W tym momencie historii Jan jakby bardziej się zainteresował. Słowa tej kobiety wyzwalały w nim dziwne uczucia. Podziwiał ją za wewnętrzną siłę, dzięki której poradziła sobie z tak wielką tragedią całkiem sama. Nie mógł nawet w to uwierzyć. Zainteresowała go, ponieważ nie podawała mu wszystkiego na tacy, a on tak bardzo chciał odkryć jej wszystkie karty. Sam.

Kiedy wspomniała o wypadku i okolicznościach śmierci Mariusza, Jan niemal zastygł w bezruchu. Wpatrywał się w nią intensywnie i nie śmiał przerwać ani słowem. Ona natomiast odbiegała spojrzeniem, a jej wzrok zrobił się szklisty. Wiedział, że zaraz uroni nie jedną łzę, więc zbliżył się i złapał za rękę. Ona zadrżała, ale nie przerwała opowieści.

-Zrozumiałam, że historia często  lubi się powtarzać.

-Co masz na myśli?

-Ja również wychowywałam się bez ojca- Janek wytrzeszczył szeroko oczy. Miał ochotę zadać tak wiele pytań, ale nie chciał jej zbytnio męczyć.

-Nie poznałam nigdy swojego ojca, ale wiem, że gdzieś żyje. W przeciwieństwie do matki, która już nigdy nie powróci, on jest gdzieś na tym wielkim świecie- przyznała, załamującym się głosem -Ale to spora różnica. Mam nadzieję, że Tymon będzie pamiętał swojego tatę chociaż przez mgłę. Ciężko mi było o tym mówić, ale teraz staram się rozmawiać o nim prawie codziennie, aby utworzyć w jego pamięci jak najlepszy obraz.

-Chciałbym powiedzieć, że cię rozumiem...

Mężczyzna oparł jej głowę na swojej klatce piersiowej i pogłaskał po bujnych włosach. Agata wtuliła się w niego, załkała i natychmiast się rozpłakała. Nie miała już żadnych oporów. Nikomu innemu nie mogła tego powiedzieć. Po raz pierwszy poczuła taką ulgę.

-Przepraszam- powiedział i odsunął się od niej.

-Za co?

-Że nie nie mogę ci pomóc i pewnie sprawiłem ból, rozgrzebując niezagojoną ranę.

-Nieprawda. Powinnam ci podziękować- powiedziała, szlochając. Po jej policzku spłynęła gorąca łza.

Janek otarł ją wierzchem dłoni. Uśmiechnęli się do siebie. Ich wzrok się spotkał. W tym momencie nie widzieli nikogo poza sobą. Tak, jak podczas tańca.

-Nie mam nikogo. Zostałam sama jak palec...

-Przecież masz nas. Mnie...

 Nie wiadomo kiedy ich wargi się do siebie zbliżyły. Jan delikatnie, choć tak nagle i gwałtownie oddał pocałunek na jej ustach, a ona go odwzajemniła.

Przez ułamek sekundy przez głowę przeszło jej milion myśli. Natychmiast odsunęła się od tego, w którym się zakochała i odwróciła tyłem, jeszcze bardziej płacząc.

- Wynoś się stąd!- wykrzyknęła.

-Co, proszę?

-Nie słyszałeś? Zostaw mnie w spokoju!

-Nie rozumiem- mężczyzna się zdenerwował -Zrobiłem coś nie tak?

W tej chwili Agata odwróciła się gwałtownie i wymierzyła mu policzek.

-Ty draniu! Ania jest moją przyjaciółką! Jak mogłeś?!

Jan nie powiedział już ani słowa. Jego mina wskazywała na to, że rozwścieczyła go ta sytuacja. Co on sobie w ogóle myślał? Że może być z Anią, planować się jej oświadczyć, a w międzyczasie całować się z inną?

Trzasnął drzwiami, wyszedł i już nie wrócił...

***

Jeżeli jesteście ciekawi, co się wydarzy później, zostańcie ze mną.


Czekając na CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz