Rozdział 22

7 2 0
                                    

Nie tak miało wyglądać jego  życie. Nie chciał, aby ktoś przez niego cierpiał, ale jeszcze bardziej sam nie chciał zostać skrzywdzony. Czy w domu tego uniknie?

Tymon Lipecki opuszczał grudziądzki szpital z mieszanymi uczuciami. Cieszył się, że w końcu zrozumiał swoją matkę. Robiło mu się niedobrze, kiedy myślał, co może czekać go w domu, gdy stanie w jego drzwiach. Nie chciał milczeć. Wcześniej obrał taką strategię i nie przyniosła mu ona żadnych korzyści. Dziadkowie w dalszym ciągu gromili go wzrokiem, jakby chcąc powiedzieć, że pożałuje tego, czego się dopuścił. Lecz tym razem zamierzał walczyć. Nie podda się tak, jak jego mama.

Był dumny z tego, że jest synem tak silnej kobiety, która przetrwała tak wiele dla niego, a jednocześnie przez niego... Czy na tym polega miłość? Już niedługo miał się o tym przekonać.

Spod szpitala odebrał go dziadek. Pomógł spakować walizkę i wspólnie ruszyli do domu. Nie zamienili prawie żadnego słowa. Staruszek słynął z małomówności. Jego wnuczek często odnosił wrażenie, że podporządkowuje się żonie jak tylko może. Babcia, w jej mniemaniu, zawsze miała rację. Stań jej na drodze, a zmierzysz się z bykiem... Tymek już nie raz się o tym przekonał. Co prawda rzadko podnosiła głos, ale kiedy mówiła, jej ton zawsze pełen był pretensji. Nieustannie narzekała na wszystko dookoła, nie zwracając uwagi na czyjeś uczucia.

Gdy dotarli do domu znajdującego się na skraju ulicy, kobieta już stała w oknie. Powitała wnuka krótkim uściskiem i gorącym posiłkiem. Zbliżała się wiosna, ale na dworze nadal było czuć mroźny powiew północnego wiatru.

Od początku rozmowa się nie kleiła. Zresztą jak zawsze. W szpitalu nie rozmawiali szczerze na temat wypadku. Tymon bał się, co teraz nadejdzie. Jaka kara nań przypadnie?

-Smakuje ci obiad?- spytała babcia po zaserwowaniu drugiego dania.

-Tak, bardzo smaczne- odpowiedział zgodnie z prawdą. Uwielbiał kluski śląskie w jej wykonaniu.

Siedzieli chwilę w milczeniu. Ciszę niespodziewanie przerwał dziadek.

-Cieszysz się, że jesteś z powrotem?

Pytanie zawisło w powietrzu. Chłopak nie chciał kłamać, ale prawdą było, że nie skakał z radości. Czuł jednak dużą ulgę, że wreszcie wyśpi się we własnym łóżku.

-Nie chciałbym zostać w tamtym miejscu ani chwili dłużej- odpowiedział zatem wymijająco.

-Nie mogło być aż tak źle.

"Było"- pomyślał, ale tylko spuścił wzrok.

-Dziękuję za obiad. Mogę już odejść od stołu?- spytał, odsuwając talerz.

-Nie zjesz deseru?- zaproponowała babcia -Specjalnie upiekłam twoje ulubione ciasto czekoladowe.

Od kiedy ona podaje słodycze, zwłaszcza zaraz po dwudaniowym posiłku?

-Nie mam ochoty.

Tymek wstał od stołu, odniósł talerz do kuchni i skierował się do swojego pokoju. Zanim jednak otworzył drzwi, usłyszał za sobą głos dziadków:

-Jak tylko odpoczniesz, przyjdź do salonu. Chcemy porozmawiać.

Jasne. Kazanie dopiero się zacznie. Może nie chcieli prawić mu morałów przy jedzeniu. W końcu szpital nie ma zbyt wykwintnego menu. To był jego najobfitszy obiad od dwóch tygodni. Postanowił się zdrzemnąć. To dziwne, bo mimo że ostatnio zazwyczaj spędzał czas wolny w łóżku, to wcale nie czuł się wypoczęty. Świeżo zmieniona pościel wyglądała kusząco. Ze zdumieniem stwierdził, że wnętrze wygląda inaczej niż jak je pozostawił. Babcia chyba nigdy u niego nie sprzątała. Zawsze musiał robić to sam, a to oznaczało, że ograniczał się zwykle do dwóch razy w roku. Brzmiało to przerażająco, ale zalegający kurz na półkach w ogóle mu nie przeszkadzał. Nikt go przecież nie odwiedzał. Tym razem wokół było zaskakująco czysto. Jego rzeczy zostały sprzątnięte lub poodkładane na właściwe miejsca. O ile kiedyś nie podobałoby mu się, że ktoś grzebał w jego rzeczach, tym razem był naprawdę zadowolony.

Spał do wieczora. Chciał jeszcze przemyśleć pare spraw, ale padł jak długi. Nie miał na nic siły. Kiedy wreszcie wstał, odzyskał sporo energii. Przerażała go jednak perspektywa rozmowy z  opiekunami. Oglądali właśnie telewizję, kiedy wyszedł z pokoju.

-Wielkie nieba, wreszcie się obudziłeś. Już myślałam, że jesteś chory.

-Zdążyłem wychorować się za wszystkie czasy- westchnął chłopak i klapnął obok na fotelu.

-To jak wspominasz pobyt w szpitalu?- spytała staruszka ni z tego ni z owego.

-Słabo- odparł bez żadnych ogródek.

-Chyba czegoś nauczyło cię to wydarzenie?

-Tak myślę.

-Nie masz nic więcej do powiedzenia?- babcia spojrzała na niego z ukosa.

-Dlaczego wszyscy chcą ode mnie coś wyciągnąć w ten sposób?- wzburzył się -Jakbym chciał, to sam bym powiedział.

-To znaczy, kto?- dziadek włączył się do rozmowy.

-Na przykład mama.

Zapadła grobowa cisza. Wiedział, że tak się to skończy, kiedy o niej wspomni. Właściwie dlaczego oni aż tak jej nienawidzili?

-Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz- odezwała się babcia, ale ugoda nie była w jej stylu. Nie pasowało mu jej zachowanie -Może kawałek ciasta?

-Nie, dzięki.

-Mógłbyś chociaż spróbować...

-Powiedziałem, dziękuję!

-Dobrze- kobieta sama nałożyła sobie kawałek na talerz i zadała kolejne pytanie -Kiedy zamierzasz wrócić do szkoły?

-Nie wiem.

-Mógłbyś się chociaż trochę postarać, młodzieńcze- skarcił go dziadek -Babcia chce dla ciebie dobrze.

-Może kupimy ci coś nowego? Co powiesz na weekendowe zakupy?

-Co w was nagle wstąpiło?!- wykrzyknął Tymon, podnosząc się z siedzenia -Od kiedy jesteście dla mnie tacy cierpliwi? Gdzie wasze półgodzinne kazania? Nie jesteście ciekawi, dlaczego się naćpałem? A może was to w ogóle nie obchodzi? Bo takich rzeczy nie robi się bez powodu... Może mam za uszami coś gorszego, hmm? Nie jesteście ciekawi?! Ale...

-Dość tego!- przerwała mu babcia -Coś ci się nie podoba? Chcieliśmy dla ciebie dobrze. Wiem, że spotkanie z matką, która cię skrzywdziła i opuściła musiało być bolesne, ale...

-Ona mi nic nie zrobiła! Jedyną krzywdą, która mi się przytrafiła jest trafienie do waszego domu! Okłamywaliście mnie! Od zawsze...

-Nie rozumiemy, o co ci chodzi...

-Ona była niewinna...- nastolatek zniżył ton, usiadł z powrotem i ukrył twarz w dłoniach -To wszystko przeze mnie... Ale nie wiedziałem... Nie zdawałem sobie sprawy... Dlaczego? Myślałem, że mnie zostawiła, a wy?- spojrzał na nich. Oczy miał zalane łzami -Oszukaliście mnie! Zawsze mówiliście źle o mamie albo w ogóle nic nie mówiliście... Co ona wam takiego zrobiła?

-Przez nią zginął twój ojciec! Nasz ukochany synek, Mariusz!- babcia aż struchlała, słysząc to imię z własnych ust.

-Nie prawda! Wiem, co się stało. Znowu obwiniacie ją za coś, czego nie zrobiła!

Chłopak wstał i już kierował się do wyjścia, aby trzasnąć drzwiami i zamknąć się w swoim pokoju, ale zdążył zatrzymać go dziadek. Jako jedyny, który zachował zimną krew podczas tej rozmowy.

-Moment, nie myśl, że nas to nie interesuje.

-Co?

-Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? Prawie umarliśmy z babcią ze strachu o ciebie. Zawsze nas obchodziłeś. Nie myśl sobie, że nie- podkreślił i spojrzał wnukowi prosto w zaczerwienione oczy.

-Wiesz, co? Nie sądzę- wytarł nos i kontynuował -Może byłem zdesperowany? Pogrążony w bólu? W rozpaczy? Nigdy nie miałem w was oparcia? Ani prawdziwej miłości? Nie widziałem sensu życia? Znalazłem go w narkotykach...

-Co ty wygadujesz?!- zerwała się babcia -Dobrze się czujesz? Może masz gorączkę?

-Nie! Nienawidzę was! Zniszczyliście mi życie! Nie chcę już z wami dłużej przebywać!

*** 

Co wy na to? Czy Tymek postąpił właściwie? Dziękuję za to, że jesteście <3

Czekając na CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz