Rozdział 18

9 2 0
                                    

-Tymonku, tęskniłam za tobą- chłopak usłyszał nieco zachrypnięty głos, nie pamiętał już jego brzmienia. 

-Pewnie tak- odpowiedział obojętnie. Denerwował się tym spotkaniem. Długo zwlekał z udzieleniem twierdzącej odpowiedzi, ale w końcu pomyślał, że wolałby mieć już to za sobą. Obawiał się zmian, a przede wszystkim reakcji dziadków. 

-Kochanie, wiem, że to dla ciebie trudne... Chcę tylko, abyś wiedział, że bardzo cię kocham i nie przestałam nigdy, z każdym nowym dniem, myśląc o tobie. Nie ważne, co się stało, to się nie odstanie. Wiesz dobrze, że bym cię nigdy nie skrzywdziła. 

Kobiecie odpowiedziało milczenie. 

-Przepraszam- szepnęła - Nie wiem, co sobie o mnie myślisz. Nie mam pojęcia, kim jesteś. Nie znam cię... Może powinniśmy zacząć od nowa? Poznać się lepiej i zrobić coś razem?

Tymon odwrócił wzrok. Często tak robił, kiedy nie wiedział, co ma powiedzieć. Teraz czuł się jak podczas odpowiedzi na lekcji. Nie chciał, żeby matka częściej go odwiedzała. Nie było mu dobrze z dziadkami, ale nie miał pewności, jak będzie z nią. Miała rację w związku z tym, że w ogóle się nie znali. Tylko że on chyba nie chciał się poznać... 

-Nie wiem... - odezwał się w końcu po dłuższym namyśle. 

-Nie chcę cię do niczego zmuszać... Jedna rzecz jednak mnie nurtuje... Magę zadać Ci pytanie? 

Skinął głową. 

-Dlaczego nie odpisałeś na mój list? Jedyny, który do ciebie zaadresowałam, ale nigdy nie otrzymałam odpowiedzi. Wiem, że byłeś małym chłopcem, ale liczyłam na to, że mnie odwiedzisz. Modliłam się o to codziennie. 

-Jaki list?- nastolatek zareagował tak, jakby nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszał, bo przecież wiadomo, że już rzadko się takowe wysyłało. 

-Napisałam do ciebie, kiedy rozpocząłeś naukę w szkole. Jakieś 8 lat temu. Nie przyszedłeś do mnie już więcej... Pamiętam cię jeszcze z podbitym okiem... 

Jej oczy zaszły łzami, ale z trudem powstrzymywała się od płaczu. Dla własnego syna była obojętna. Czy dla kogoś jeszcze w ogóle coś znaczyła? 

-Nie pamiętam żadnego listu. Wybacz- rozłożył ręce w geście ukazania swojej niewinności - Właściwie to zastanawiałem się, gdzie się podziewasz? Obwiniałem cię za twoją nieobecność w moim życiu. Dopiero później przypadkiem dowiedziałem się, że jesteś... No... Wiesz... 

-Jak to? Myślałeś, że cię porzuciłam? 

-Nic nie myślałem-odburknął -Tylko płakałem. 

-Biedny byłeś. Przepraszam. 

Znowu odpowiedziała jej cisza. 

-Mogę już iść? Spieszy mi się trochę- słowa Tymona uderzyły w rodzicielkę jak grom z jasnego nieba. 

-Czy to znaczy, że nie pragniesz ze mną zostać? Nie obchodzi cię, przez co przeszłam i chcesz się odciąć, nie znając całej prawdy? 

-Nie mam ochoty filozofować. Po prostu się pożegnam i wrócę do domu. 

-Muszę jednak jeszcze o coś zapytać. 

Chłopak odwrócił się do niej, wracając na miejsce. 

-Czy jesteś szczęśliwy? Jeśli tak, beze mnie, to zostawię cię, jeżeli tego właśnie chcesz... 

-Jestem zadowolony- skłamał i wyszedł z kawiarni. 

Agata długo myślała o swojej relacji z nastoletnim synem. Kiedy musiała go zostawić ledwo co wyszedł z pieluch, a teraz? Był już prawie dorosły. Taki zagubiony i przestraszony... Nie dziwiła mu się wcale. Był zdezorientowany i na pewno omamiony przez dziadków. Nie pytała o to, ale czuła, że w jego domu pozytywne słowa na jej temat nie miały miejsca. Znała teściów na tyle dobrze, że wiedziała do czego są zdolni. Zastanawiało ją jeszcze coś. Skrycie marzyła o tym, aby wreszcie poznać prawdę... Przecież Tymek musi to wiedzieć... Nie chciała go wypytywać o szczegóły wypadku sprzed lat wyszły na jaw. Możliwe, że on już nie pamięta, a może uwierzył w bajeczkę sprzedaną przez dziadków. Przecież nie może być aż tak źle... A może jednak? 

Kobieta biła się z myślami. Nie przespała kilku nocy, zastanawiając się, co powinna zrobić? Do kogo zwrócić się o pomoc? Wiedziała, że nie może narzucać się synowi, bo może już na zawsze go stracić, ale tak bardzo jej go brakowało. I nie tylko jego... 

Od momentu wyjścia na wolność miała ręce pełne roboty. Nowe mieszkanie, praca, syn... Zapomniała, a może po prostu zwlekała i ciągle odkładała na później ich pierwsze spotkanie... Po tylu latach nie mogło być tak samo. Widzenia w więzieniu w ogóle nie odzwierciedlały szczerej rozmowy, która powinni odbyć jak najszybciej. Listy natomiast były najpiękniejszym darem, który mogła otrzymać. Zachowała każdy z nich, uważając, aby żaden przypadkiem nie zaginął. Postanowiła więc zadzwonić. Nic nie stało na przeszkodzie, aby odnowili swoją przyjaźń. Zapomniała już o sporach z przeszłości. Teraz najwazniejsza była po prostu obecność, podczas gdy nikogo nie miała obok. 

Jan odebrał już po drugim sygnale. 

-Cześć- odezwał się promiennie -Co tam u ciebie słychać? 

-Cześć... Wiesz... Ja... - chciałaby powiedzieć, że wszystko jest w porządku, rozmowa z synem przebiegła pomyślnie i jest szczęśliwa z wyjścia na wolność. Chciałaby, ale nie mogła kłamać. Nic nie szło po jej myśli. Od tylu lat marzyła o zemście, a tymczasem to jedynie na niej mści się cały świat. 

-Coś nie tak? Kiedy dokładnie wróciłaś? Nie chciałem Ci się zwalac na głowę... 

Jego ciepły ton sprawił, że Agata się rozpłakała. Nie mogła już dłużej wytrzymać. Sama nie poradzi sobie z całym bólem, który ją przygniótł. 

Postanowili umówić się na spotkanie. Zupełnie inaczej rozmawia się w 4 oczy. Jankowi przybyło kilka kilogramów, ale mimo to cały czas był atrakcyjnym facetem. Kilka zmarszek i siwych włosów było zapewne pamiątką po trudnych doświadczeniach przez los. 

-Wszystko jest do dupy- powiedziała Agata, upijając łyk kawy -Nie mam pojęcia, jak trafić do syna? Boję się, że on ma już wyrobioną gorszą opinię na mój temat niż mogę to sobie wyobrazić. Nie chcę go zmuszać, ale jednocześnie nie mieści mi się w głowie, że mogłabym się poddać. 

-Więc się nie poddawaj. 

-Tylko tyle? To nie takie proste, jak się wydaje. 

-Wiem- Janek wyprostował się i spojrzał przez okno -Często wydaje nam się, że to my jesteśmy najbardziej poszkodowani, ale prawda jest taka, że każdy ma swoje problemy. Większe lub mniejsze. Kiedy straciłem żonę i córkę, również myślałem, że to koniec świata, bo dla mnie tak właśnie było, ale potem uświadomiłem sobie, że życie wcale się jeszcze nie kończy, ja żyję, jestem zdrowy i całkiem młody. Dużo jeszcze mogę zmienić na lepsze i myślę, że Ania na pewno by tego chciała. Postaw się w sytuacji Tymona. Jest młody i nie zna życia. Dla niego pewnie on jest największym problemem. Nie wiesz, czy mówił prawdę. Wszystko jest kwestią wychowania. On nie wie, kim jesteś. Nie pamięta cię. Musisz zastosować metodę małych kroków. 

-Tak sądzisz? 

Jego słowa brzmiały bardzo realnie. Wbrew pozorom on również dużo przeszedł. Zawsze był szczęśliwy i uśmiechnięty, teraz brakowało mu trochę młodzieńczej werwy. Był o wiele dojrzalszy, ale mimo to zawsze uśmiechnięty. Jak on to robił? Może to przychodzi z czasem? Bardzo chciała się tego nauczyć. Posłucha jego rad i nigdy się nie podda. Przeszła tak długą drogę , że odpuszczenie, kiedy jest już tak blisko, byłoby co najmniej głupie. 

                                                                                   ***

Dzięki za kolejne odczyty i głosy! Zapraszam na kolejny rozdział już niedługo! 



Czekając na CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz