Agata trafiła za kratki na 10 lat. Taka była decyzja sądu. Nie mieściło jej się to w głowie, ale wnioskując po zeznaniach wielu świadków, nie miała co liczyć na umorzenie sprawy. Była załamana i w dalszym ciągu nie docierał do niej ten wyrok. Po kilku dniach spędzonych w celi wciąż miała nadzieję, że za chwilę obudzi się obok swojego dziecka, które kocha ponad życie i wśród przyjaciół, których uwielbia. Nagle wszystkie inne problemy odeszły w niepamięć i stały się nieważne. Życzyła szczęścia Ani i Jankowi. Oszukiwała samą siebie, że wcale go nie pragnie i nie chce, aby on również ją kochał.
Tymon został adoptowany przez dziadków. Czyżby oni tylko na to czekali? Na wskazówkę od ich marnego losu, aby wreszcie móc się na niej zemścić, odebrać wnuka i zapomnieć o miłości ich syna? Mariusz na pewno nie byłby zadowolony z całej tej sytuacji. Ba! On by do niej nie dopuścił.
Cela była zimna, ciemna i pachniała stęchlizną. Choć całkiem spore okno, nie dawało wiele światła. Przesłonięte było kratami. Zero ciepła rodzinnego ani domowego ogniska... Zresztą, czego ona się spodziewała? Jej współwięźniarki były bardzo ciekawe nowej koleżanki, która miała z nimi spędzić kolejne lata zamknięcia. Agata bała się. Zniosłaby wszystko poza obelgami i wyzwiskami, na które nie zasługiwała. Zajęła łóżko na górze, nawet się nie przedstawiając i zamknęła w sobie. Nie chciała jeść i rzadko w ogóle schodziła na dół. Nie obchodziła ją przeszłość współlokatorek, które, wręcz przeciwnie, przy każdej dogodnej sytuacji, dopytywały o to, co ma na sumieniu. Nie chciała się z nimi tym dzielić, ale prędzej czy później musiała to zrobić. Kobiety były po przejściach, ale każda żałowała tego, czego się dopuściła. Dwie z nich także miały dzieci i mężów, którzy na nich czekają. Wówczas tak bardzo zapragnęła, aby również dla niej ktoś przygotowywał coś wyjątkowego, kiedy tylko wróci, ale wiedziała, że tak nie jest. Czuła się samotna i odrzucona. Była pewna, że nowi przyjaciele również szybko o niej zapomną. Była w końcu tylko krótkim epizodem w ich życiu.
Najczęściej płakała z tęsknoty za dzieckiem, z którym nie mogła być w najważniejszych chwilach. Nie widziała jak dorasta, nie pomagała podczas pierwszych dni w szkole, nie przeżywała młodzieńczego buntu i, kto wie, może pierwszej nastoletniej miłości? Tak bardzo pragnęła być przy nim. Z nikim innym nie chciała się widzieć, tylko z nim. Nie mogłaby spojrzeć w oczy Janowi po tym, co się wydarzyło, choć miała nadzieję, że oni naprawdę wierzą w jej niewinność.
-Syneczku- powiedziała na ich pierwszym spotkaniu -Nie wiem, kto ci to zrobił, ale obiecuję, że dorwę drania i rozerwę go na strzępy.
Tymek znajdował się za szybą i trzymał w rączce słuchawkę. Jego matka miała nadzieję, że ją słyszy, nie ważne, co dzieje się teraz w jego małym serduszku. Przecież on wiedział, że to nie ona. Dlaczego nie chciał nic mówić? Musiał się strasznie bać. Agata widziała jeszcze fioletowego sińca pod prawym okiem dziecka. Jego szczuplutkie rączki także były sine. Bała się, co mogłaby zobaczyć, gdyby zdjął ubranie. Patrzył na nią zaczerwienionymi oczkami, w których widziała pełne cierpienia spojrzenie Mariusza.
-Kocham cię bardzo- powiedziała jeszcze, choć wiedziała, że odpowie jej głucha cisza.
Po tym spotkaniu było jej jeszcze trudniej. Nie mogła się pozbierać. Postanowiono przysłać do niej psychologa, ponieważ nie chciała wykonywać najdrobniejszych czynności. Oni nieustannie powtarzali, żeby była silna, przeszłości się nie cofnie, ale wszystko może zmienić i naprawić swój błąd, pokutując tutaj, a później wychodząc z więzienia.
-"Ale ja nie jestem winna! Mam pokutować za coś, czego nie zrobiłam?!"- miała ochotę wykrzyczeć im prosto w twarz, ale wiedziała, że oni wiedzą lepiej i jej słowa się nie liczą. Musi więc siedzieć tutaj przez następną dekadę!
-Słuchaj, młoda- powiedziała jej któregoś razu Magda, jedna z koleżanek -Każdy tutaj jest niewinny w swoim mniemaniu, okej?
-Ale ja naprawdę...
-Żadnych "ale", kochanieńka. Tak jest i już. Ja to wiem, swoje odsiedziałam nie tylko tutaj, z nie jednego pieca chleb jadłam. Ruszaj dupę i tyle, nic ci nie da takie gnicie i użalanie się nad sobą- podsumowała i wróciła do robienia pompek.
-Ona ma rację- zawtórowała jej Aneta -Głową muru nie przebijesz i to dosłownie.
Wszystkie dziewczyny się roześmiały. A może mają rację? Przecież życie jej się tutaj nie kończy. Ma szansę je zmienić, wychodząc stąd. Co prawda wizja kolejnych lat w tych warunkach nie poprawiała jej humoru, ale zemsta-i owszem. Nie miała pojęcia, w jaki sposób, ale odnajdzie winowajcę, tak, jak obiecała Tymkowi. Nie była pewna, czy on będzie to wówczas jeszcze pamiętał, ale ona nigdy nie zapomni. Od tego dnia wstąpiła w nią nowa siła. Żądza zemsty tchnęła w nią nowe życie.
Niestety Tymek odwiedzał ją coraz rzadziej. Była pewna, że dziadkowie ograniczają mu tę sposobność i malują jej obraz w jak najgorszym świetle. Po roku przestał w ogóle przychodzić.
Kiedy miał 7 lat, Agata postanowiła napisać do niego pierwszy i ostatni list:
"Najdroższy syneczku,
Nie wiem, dlaczego już mnie nie odwiedzasz, ale wiedz, że bardzo za Tobą tęsknię. Nie chcę Cię do niczego zmuszać. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku i dobrze żyje Ci się z dziadkami. Nie dawno rozpocząłeś nowy etap w swoim życiu. Chciałabym być przy Tobie, kiedy pierwszy raz przekroczyłeś próg szkolnego budynku. Pamiętaj, że cokolwiek się nie wydarzy, mamusia bardzo Cię kocha i myśli o Tobie każdego dnia. Mam nadzieję, że Ty o niej też. Nie ważne, czy czytasz ten list samodzielnie, czy z pomocą kogoś dorosłego, bardzo bym chciała, żebyś odpisał. Wystarczy kilka słów, ale takich prosto z serduszka. Życzę Ci szczęścia na nowej drodze życia! Pozdrów ode mnie dziadków!
Twoja kochająca mamusia"
Odpowiedzi jednak nigdy nie otrzymała.
Wkrótce podjęła także decyzję o napisaniu do Jana. Była ciekawa, co u nich słychać. Nie dziwiła się wcale, że nie przychodzą na widzenia, bo sama sobie tego nie życzyła, choć gdyby ktoś ją zapytał raz jeszcze, odpowiedź zapewne byłaby twierdząca. Miała nadzieję, że największy szok już minął i każdy przyzwyczaił się do obecnej sytuacji. Nie było to proste zadanie. Ułożenie w słowa tego, co czuła-wręcz niemożliwe. Bała się, że ponownie nie otrzyma odpowiedzi, ale przynajmniej będzie wiedzieć, że zrobiła wszystko, co w jej mocy.
Ku jej uldze, miał się dobrze, a list od niego nadszedł szybciej niż się tego spodziewała. Podkreślał w nim, że wybacza jej wszystko, nie ważne, co między nimi było i również ją z całego serca przeprasza, ponieważ to on zawalił całą sprawę. Ponadto oświadczył się Ani i są bardzo szczęśliwi. Wielka szkoda, że nie będzie mogła być na ich weselu. Swoją drogą, sama nie była pewna, czy chciałaby to widzieć... Przesłał jej pozdrowienia od wszystkich, także od Maćka oraz kilka smakołyków, za które podziękowała w kolejnym liście, prosząc jednak, aby się specjalnie nie fatygował.
Odtąd pisywali ze sobą regularnie.
***
Kochani, pobiłam chyba swój rekord, dodając kolejne rozdziały 3 dni pod rząd. Nie zapominajcie o gwiazdkach! Będę wdzięczna!
CZYTASZ
Czekając na Ciebie
RomanceJak długo trzeba czekać na miłość? Dzień, miesiąc, rok, a może 10 lat? Kto jest w stanie wytrwać cierpliwie aż tak długo? Jak wiele można poświęcić dla tej jednej osoby i czy jest ona tego warta? Odpowiedź na prawdziwą miłość jest tylko jedna i brzm...