Agata wyszła z samochodu z mocno bijącym sercem. Myślała, co się mogło stać? Czyżby jakiś wypadek? Kiedy weszła do środka, na korytarzu stało dwóch wysokich funkcjonariuszy policji.
-Dzień dobry- powiedziała uprzejmie i skierowała się w stronę sali pięciolatków, aby zabrać syna do domu.
-Dzień dobry- odpowiedział jeden z policjantów -Może pani Agata Lipecka?- spytał.
-Tak, to ja- powiedziała drżącym głosem -Przyszłam tylko odebrać syna, ponieważ źle się czuje. Coś się stało?
-Szkoda, że wcześniej się pani tak o niego nie zatroszczyła...
-Nie rozumiem.
-Komenda Miejska Policji w Grudziądzu- drugi z mundurowych wyciągnął swoją legitymację -Młodszy aspirant Robert Pyrzyński. Zostaje pani zatrzymana pod zarzutem znęcania się nad nieletnim, stosowaniem przemocy fizycznej oraz wykorzystywanie seksualne dziecka.
Kobieta stanęła jak wryta.
-Przepraszam, co?- zdążyła jeszcze powiedzieć, zanim jeden z policjantów założył jej kajdanki -Jestem niewinna! To nieprawda! Istny koszmar!- krzyczała, podczas gdy prowadzili ją do radiowozu.
Ulicą przechadzali się ludzie. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Co za upokorzenie... To musiała być pomyłka. Kto mógł jej to zrobić?!
-Gdzie w takim razie jest moje dziecko?- zapytała, kiedy już siedziała w aucie -I dokąd mnie zabieracie?
-Pani syn jest pod dobrą opieką. Został przewieziony do naszego szpitala. Miał liczne obrażenia, siniaki, a poza tym wysoką gorączkę i problemy z żołądkiem. Nie rozumiem, jak można zaprowadzić dziecko w takim stanie do przedszkola. Pani może być niebezpieczna.
Agata burzyła się ze złości, ale nie miała siły już dłużej protestować. Myślała tylko o tym, że ktoś bardzo skrzywdził jej dziecko. Chciała jak najszybciej zobaczyć Tymonka. Trzęsła się ze strachu o jego zdrowie. Co musiało się stać? Dlaczego została oskarżona?
-Zabieramy panią na komendę. Tam sobie wszystko wyjaśnimy- odpowiedział mężczyzna na jej drugie pytanie, wyrywając ją z przemyśleń.
Kiedy dotarli na miejsce kobieta nie była w stanie nic powiedzieć. Była w takim szoku, że prawie zemdlała. Gdy już trochę ją ocucono, usłyszała gruby głos:
-Powie nam pani coś w końcu? Milczenie pani nie pomaga. Proszę skończyć te gierki! Znamy się na tym, mieliśmy do czynienia z takimi jak pani.
Agata ochłonęła trochę i opowiedziała o tym, co wydarzyło się tego ranka. Kilka razy. Naciskali, żeby powiedziała, co wydarzyło się naprawdę, podkreślali, że nie ma alibi, a ona nie miała pojęcia jak sobie pomóc.
-Rano Tymek narzekał, że chce zostać w domu, ale to mu się często zdarza- mówiła przez łzy -Marudził, że boli go brzuszek i głowa, ale przysięgam, że nie miał gorączki. Panowie wiedzą, że dzieci potrafią wymyślić różne rzeczy... Przyznaję, że byłam zła i pewnie na niego nakrzyczałam, ale to chyba jest normalne? Spóźniłam się do pracy, po czym dostałam telefon. Przysięgam, że odstawiłam go na miejsce bez szwanku. Tylko był rozpłakany, ale nie miał obrażeń. Przysięgam- powtórzyła już chyba po raz trzeci -Czy mogłabym go zobaczyć? Jestem pewna, że...
-Pewni to my jesteśmy kilku kwestii- przerwał jej mundurowy -Nikt nie może potwierdzić pani wersji, poza poszkodowanym, a z tego, co mi wiadomo, jak dotychczas nie chce nic mówić, ponieważ jeden z naszych pojechał do szpitala. Przedszkolanki przyznają, że Tymek wszedł do sali z płaczem, podbitym okiem i krwią lecącą z nosa. Lekarze jak na razie zawiadamiają nas o liczniejszych siniakach na ciele i śladach wskazujących na molestowanie. Jak to pani wytłumaczy? Czy ktoś inny miał kontakt z dzieckiem poza panią?
-Nie.
-Więc wszystko jasne. Zostaje pani aresztowana do odwołania. Sprawa trafi da sądu, jeżeli nie przyzna się pani do winy.
Agacie to wszystko nie mieściło się w głowie. Modliła się o to, aby był to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzi. To nieprawda, powtarzała sobie nieustannie. Nie skrzywdziłaby kogoś, kogo kocha ponad życie... Tym bardziej własnego dziecka. Co ona ma teraz zrobić? Nie ma żadnych świadków, którzy potwierdziliby, że Tymek dotarł do przedszkola cały i zdrowy. Chwileczkę... A może jednak? Tomek! Przecież mijała go przed wyjściem. Co prawda zignorowała codzienne "dzień dobry", ale chyba jej wybaczy? Jeszcze jest iskierka nadziei? Może jej przyjaciele również się za nią wstawią?
W sądzie pojawili się zarówno jej najbliżsi, którzy byli w tak samo wielkim szoku co ona, jak również oskarżające przedszkolanki, jej współpracownicy i Tomek. Ania z Jankiem oraz Marlena z Piotrem byli pewni, że Agata nigdy w życiu nie pobiła Tymonka, nie wspominając już o pozostałych oskarżeniach. Byli dobrej myśli. Wierzyli, że niewinny nie ma się czego bać. Sama oskarżona jednak nie była tego taka pewna, widząc wzrok wrogich lub też przestraszonych przedszkolanek czy osób, które z nią pracowali. Dyrektor szkoły podkreślał, że choć starała się wykonywać zadania sumiennie, to daleko jej do dobrej pracownicy, przede wszystkim często opuszczała dni. Miała dziecko i nikogo do pomocy, ale przecież jego to nie obchodziło. Przyznał, że zastanawiał się nad jej zwolnieniem.
Serce aż podskoczyło jej do gardła, kiedy na salę wkroczył najważniejszy świadek-Tomasz Nowacki. Prosiła go w myślach, aby powiedział prawdę. Nie wiedzieć czemu, nagle wszyscy się od niej odwrócili. Nie miała pojęcia o zamiarach szefa, nikt nie powiedział jej w pracy, że źle się sprawuje. Z przedszkolankami zawsze miło gawędziła i była uprzejma. Tymek sprawiał mało kłopotów. Skąd te oskarżenia ze wszystkich stron? A może całe jej życie było ułudą, w które chciała wierzyć i tylko wyobrażała sobie dobro, które ją otacza?
-To prawda, że widziałem tego dnia panią Lipecką- powiedział Tomek w stronę wysokiego sądu po przedstawieniu się i złożeniu przysięgi.
Agata wstrzymała oddech.
-Przyprowadziła syna jak zazwyczaj. Często ją widywałem. Z tego, co wiem jest samotną matką i nie ma żadnej rodziny. Tym razem była wściekła. Poganiała syna, on płakał i krzyczał w niebo głosy. To nie mogło zwiastować niczego dobrego. Nie odpowiedziała, kiedy skierowałem do niej uprzejme słowa przywitania. Zresztą od zawsze mnie tak traktuje, chociaż starałem się jej pomóc. Dowiedziałem się, że jest samotna. Musiało być jej ciężko. Zawsze mnie odrzucała. Nie dziwię się, że mąż z nią nie wytrzymał...
Oskarżona nie mogła już dłużej wytrzymać.
-Dosyć! On kłamie! Cholerny oszust!- wykrzyknęła.
Uspokojono ją jednak szybko i kazano z powrotem zająć swoje miejsce.
-Nie jestem pewien, czy widziałem twarz dziecka- kontynuował świadek -Bo ona zasłoniła go swoją osobą. Nie wiem, czemu? Panie w przedszkolu i tak by się na nim poznały, ale sądzę, że to jest nie bez znaczenia. Uważam za bardzo prawdopodobne, że dziecko już miało podbite oko.
Ty draniu, myślała Agata, ale już się nie odezwała.
Brakowało jej słów, aby wyrazić własne myśli. Adwokat wykupiony za marne pieniądze nie był w stanie jej obronić. Na sali znaleźli się również jej teściowie, którzy także dołożyli swoje 3 grosze, obwiniając ją za śmierć ich syna. To nie mogło się dobrze skończyć. Mówili, że utrudnia im kontakt z wnukiem, podczas gdy oni zapewniają, że zaopiekują się nim przyzwoicie, jeżeli jego matka zostanie zamknięta. Gorszego koszmaru nie mogła sobie wyobrazić. Jedyną osobą, która znała prawdę był Tymek, ale biedne dziecko ponownie zamknęło się w sobie. Chłopiec od tego feralnego dnia nie powiedział ani słowa.
Kiedy sąd poszedł się naradzić, Agata spodziewała się najgorszego. Na usta cisnęły jej się najgorsze słowa. Obiecała sobie, że cokolwiek się nie stanie, odnajdzie tego, kto skrzywdził jej dziecko i się zemści.
Po wznowieniu rozprawy padł wyrok...
***
Kochani, sama boję się, co się teraz wydarzy. Proszę, bądźcie cierpliwi!
CZYTASZ
Czekając na Ciebie
RomantikJak długo trzeba czekać na miłość? Dzień, miesiąc, rok, a może 10 lat? Kto jest w stanie wytrwać cierpliwie aż tak długo? Jak wiele można poświęcić dla tej jednej osoby i czy jest ona tego warta? Odpowiedź na prawdziwą miłość jest tylko jedna i brzm...