Rozdział 12

8 3 0
                                    

Kolejne dni nie były łatwe. Agata nie był a w stanie zająć się synkiem tak, jak powinna. Mały narzekał i pytał nieustannie, kiedy znowu pójdą do cioci Marlenki i będzie mógł pobawić się z kolegami. Ciągle odwlekała ten moment, w obawie, że ujrzy tam Jana. Jak na razie nie miała innego powodu, aby się z nim spotkać, a tym bardziej ochoty. Posyłała chłopca do przedszkola i tłumaczyła, że nie mogą tam pójść z takiego bądź innego powodu. Tymek płakał i marudził, ale ona była nieubłagana. Obiecywała, że w końcu ich odwiedzą. Kiedy? Nie miała pojęcia.

Kobieta musiała przemyśleć pare spraw. Przez pierwsze kilka nocy w ogóle nie mogła spać. Czuła się winna i często płakała, kiedy synek już zasnął. Co dzień zadawała sobie pytanie, za co los ja tak ukarał? Czy też nie ma prawa do miłości, podczas gdy jedną z nich pochowała już w grobie? Chciała przede wszystkim jak najlepiej dla swojego dziecka. Pragnęła zapewnić mu świetlaną przyszłość oraz aby mógł wychowywać się w pełnej rodzinie, zwłaszcza kiedy będzie dojrzewał. Obawiała się wielu problemów.

Dyskusji nie podlegał jednak fakt, że zakochała się w nieodpowiednim mężczyźnie. Tak, przyznała się sama przed sobą. Jan siedział jej w głowie już od dawna i spędzał sen z powiek. Nie była pewna, co ma teraz zrobić. Ania była jej przyjaciółką. Naprawdę szczerze ją lubiła. Czy nie powinna przypadkiem nienawidzić rywalki? Życie jest pełne trudnych wyborów. Zdecydowanie łatwiej by było, gdyby Ania nie była jej bliska. Nie potrafiłaby z nią walczyć o mężczyznę, który najwyraźniej również coś do niej czuł. Te myśli były  przerażające. Pozostało jej tylko usunąć się w cień. To Jan powinien zdecydować, którą z nich wybierze. Mimo wszystko nie miała siły na spotkanie z nim. Niby co by mu powiedziała? 

Nikt nie zatelefonował. Agata była zdziwiona, kiedy któregoś dnia w słuchawce usłyszała głos Ani:

-Cześć, kochana!- powiedziała promiennie -Coś nie tak z tobą? Może jesteś chora, bo już tak długo się nie odzywasz... Kiedy nas odwiedzisz z Tymonkiem?

-Cześć... Aniu- kobieta zawahała się na moment, nie była pewna, co ma jej powiedzieć -Wszystko u nas w porządku. Miałam ostatnio dużo pracy- skłamała.

-Cieszę się, że wszystko gra.

-Tymek ostatnio trochę pokasływał. Nie chciałam, żeby zaraził chłopców- to akurat była prawda, ale nieusprawiedliwiająca wymówka

-Ale już dobrze się czuje?

-Jasne... A u was jak leci?

-Niby wszystko dobrze...- Ania zatrzymała się na chwilę.

-To znaczy?

-Wiesz co, muszę ci coś powiedzieć. Wiem, że mogę ci zaufać. Janek trochę mnie martwi... Ostatnio jest nieswój i taki roztargniony. Zapomina niemal o wszystkim, o co go proszę i nie chce nawet słyszeć o spotkaniu czy imprezie. Myślisz, że to przez jego pracę?- kobieta była zdenerwowana. Najwyraźniej martwiła się o swojego chłopaka.

-A może jest chory?- zasugerowała niewinnie Agata.

-Mam nadzieję, że nie, ale muszę się nad tym zastanowić. Chociaż...- namyśliła się -A może nie jest mnie pewien... Agatko, a może nie widzi ze mną przyszłości i chce mnie rzucić...

-No co ty. Janek cię kocha- przypomniały jej się jego słowa, kiedy powiedział, że chce oświadczyć się Ani. Może dlatego się denerwuje? Może ich pocałunek był tylko efektem wpływu chwili, jej krótkiej rozpaczy i załamania? Poczuła nagłą ulgę, lecz po chwili zawód. Sama nie wiedziała, czego pragnie. Tak bardzo nie chciała zranić Ani.

-Tak myślisz?

-Oczywiście.

-A może wpadłabyś do nas i z nim pogadała? Z chęcią bym cię zobaczyła... A może to da jakiś pomyślny rezultat?

Agatę przeraziły jej słowa. Miała ochotę, wykrzyknąć, że nie może, ale jak długo można kłamać i uciekać przed prawdą? Postanowiła, że zrobi to dla niej.

-Dobrze, wpadnę do was jutro po południu, pasuje wam?

-Oczywiście, kocham cię. Pa!

Odkładając słuchawkę, kobieta była przerażona. I co ona ma mu powiedzieć? Uznała, że wyzna szczerze, że nie chce, aby zostawiał Anię pod żadnym pozorem. Nie mają szans na wspólną przyszłość. Muszą zostać przyjaciółmi. Jej uczucia się nie liczą, chociaż wcale nie chciała, aby tak było. Tylko w ten sposób nie straci ani Janka, ani Ani.

I tak też zrobiła. Wcześniej cała się spociła i struchlała na jego widok. Nie był tak szczęśliwy jak zazwyczaj. Żadne z nich nie przeprosiło za to, co się wydarzyło. Każdy uważał, że to nie jest jego wina. Janek był zimny i niedostępny. Nie odzywał się zbyt wiele, tylko kiwał głową. Zgodził się, ponieważ, tak jak ona, nie widział innego wyjścia. Już więcej jej nie przytulił ani nie złapał za rękę. I tak musiało  pozostać... Przynajmniej przez wiele długich lat...

Wszyscy spotykali się jak dawniej, Ania była jej wdzięczna, lecz tylko oni wiedzieli jak bardzo cierpią ich dusze. Najgorsze było to, że Janek otwarcie przyznał, że kocha Anię i nie wyobraża sobie bez niej życia, podczas gdy po nocach myśli o Agacie i nie potrafi o niej zapomnieć. Ona nie mogła mu tego ułatwić, ponieważ często się spotykali i starali zachowywać jak kiedyś, ale nic już nie było takie samo. Minęło jednak kolejne lato, a Ania w dalszym ciągu nie ujrzała pierścionka zaręczynowego.

-Mamo, ja nie chcę tam iść!- krzyknął Tymek któregoś wrześniowego dnia, podczas gdy słońce jeszcze dość mocno grzało, lecz piękny poranek bynajmniej nie zwiastował dobrego zakończenia tego dnia.

-Przestań, dzisiaj naprawdę nie mogę z tobą zostać, synek- chłopiec skończył już 5 lat, ale mimo to miewał gorsze dni w przedszkolu. Dzisiaj narzekał na ból głowy i brzucha. Agata nie wiedziała, co ma zrobić, gdyż miała dzisiaj ważne spotkanie w pracy. Nie mogła go opuścić, a ostatnio i tak zbyt często brała opiekę na dziecko. Zmierzyła mu temperaturę, lecz gdy słupek rtęci nie podniósł się dostatecznie wysoko, powiedziała:

-Nie masz gorączki. Wstawaj i ubieraj się.

Pięciolatek rozpłakał się. W istocie trochę wyglądał na rozpalonego, ale termometr niczego nie wykazał. Matka zdenerwowała się na niego. Musiała stawić się na czas, a już prawie była spóźniona.

-Tymon! Koniec tego! Wstajesz zaraz i to już!- wykrzyknęła, aż malec się przestraszył. Wygramolił się z posłania i ubrał pierwszy lepszy strój.

-Szybciej!- pospieszała go, przygotowując buciki.

W samochodzie nie mogła znieść jego płaczu. Była rozgniewana. Już dawno przyzwyczaiła się do takich scen. Z trudem znajdując miejsce na parkingu i klnąc pod nosem, w końcu weszła do przedszkolnego budynku.

-Dzień dobry, Agatko- ten palant Tomek znów do niej zagadywał, ale tym razem go zignorowała. Miała już dość i odliczała dni do momentu aż syn pójdzie do szkoły.

-Mamo, ja nie chcę!- płakał coraz głośniej.

-Guzik mnie obchodzi, czego ty dziecko chcesz!- wrzasnęła i na siłę zaprowadziła go do sali.

Ten dzień nie mógł się dobrze skończyć. Rozwścieczona Agata wparowała do szkolnego sekretariatu jak burza, zresztą już spóźniona. Nie zdążyła się obejrzeć nim zadzwonił telefon z przedszkola.

-Proszę jak najszybciej przyjechać po syna- usłyszała - Płacze, nie chce nic mówić, zwymiotował i boli go brzuch.

Jeszcze bardziej zdenerwowana ruszyła w drogę powrotną. Już z oddali zauważyła policyjne radiowozy...

***  

Dziękuję kochani za kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodobał!   


Czekając na CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz