15.

420 17 6
                                    

Miałam na sobie różową, prześwitującą koszulkę i białe jeansy. Właśnie kierowałam się w stronę sali, w której mam odbyć zajęcia. Szczerze polubiłam te studia, mimo że od dziecka marzyłam by być lekarką. To było moje marzenie, jednak zrezygnowałam z niego kiedy zobaczyłam oceny na moim świadectwie. Nie było szans, bym dostała się na uczelnię o profilu medycznym. Moim drugim hobby, prócz leczenia lalek i oglądania seriali o lekarzach było fotografowanie. To tata zapoczątkował u mnie obsesję na punkcie robienia zdjęć, kiedy na moje piąte urodziny kupił mi aparat Barbie, który co prawda zdjęć nie robił, ale pokochałam samo trzymanie aparatu w dłoni. Kiedy rodzice zobaczyli mój zapał, kupili mi prawdziwy aparat, którym nauczyłam się robić ładniejsze zdjęcia. Co prawda z początku zdarzyło mi się uciąć komuś głowę, bądź zrobić zdjęcie rozmazane, ale z biegiem czasu robiłam to naprawdę ładnie. Tak więc, wybrałam studia, po których będę mogła być dziennikarką. 

-Hej.- przywitałam się z Vittorią, która już siedziała na swoim miejscu. -Nie ma Jake'a? 

-Nie. Rozchorował się.-wzruszyła ramionami.

Akurat spojrzałam na wchodzącego do sali Niccolo. Dziś miał na sobie białą koszulkę, czarne rurki i baseballówkę. Chłopak podszedł do swojego miejsca, ale nie wiem dlaczego go nie zajął. 

-Ej!- usłyszałam jego sfrustrowany głos. Mogłam wszystko dokładnie obserwować, bo działo się to tuż obok mnie. No, cóż, siedział za mną.- To jest moje miejsce, grubasie. 

-Jetzt gehört es mir. Finde einen anderen.- odpowiedział mu jakiś męski, nie znany mi głos. 

-Co ty pierdolisz? Włoski, chuju. Ewentualnie angielski.

-Verschwinde aus dem Lahmen.- widziałam jak tamten machnął ręką. Swoją drogą, był to niebieskooki blondyn. Coś za bardzo kojarzy mi się to z Hitlerem. 

-Kurwa ja ci zaraz dam Lahmen! -krzyknął i podniósł jedną rękę, drugą podpierając się o blat.- Wypier...!

-Nick!- krzyknęłam, łapiąc go za rękę, która znalazła się niebezpiecznie blisko twarzy Niemca.- Chodź, usiądź tutaj. Obok mnie.- poruszyłam brwiami.

-Ugh, okej...-westchnął i opadł na krzesło po mojej lewej.

W tym właśnie momencie na salę wszedł wykładowca i zaczęły się zajęcia. Dziś opowiadał o perspektywie. Szczerze mnie to ciekawiło, ale nie było mi dane skupić się na słowach profesora. Mianowicie poczułam szturchnięcie z lewej strony. 

-Nick?-usłyszałam.

-No, a co?- spojrzałam na chłopaka.

-Chodzi o to, jak zdrobniłaś moje imię. Nick? Powiało Ameryką.

-Tak. Jakoś  nie miałam czasu myśleć o czymś bardziej włoskim, bo dzielił cię ułamek sekundy od wgniecenia temu Aryjczykowi maski.

-Nie szkodzi, podoba mi się. 

-Serio?

-No, pewnie.-uśmiechnął się. Mam w głowie mętlik, ale przez te jego idealnie białe ząbki czuję się jakoś dziwnie.

-Świetnie. A teraz pozwól, że wrócę do słuchania profesora.- mój wzrok powrócił na tablicę. 

-Masz ochotę się spotkać?- ale on nie dawał za wygraną.

-Nie wiem, przemyślę to. Teraz będę słuchać. Tobie też radzę. 

-Daj mi odpowiedź teraz. 

-Ugh...-jęknęłam- W porządku. Może być jutro o 18 w parku?

-Pewnie, że może.- żachnął ucieszony.

-Świetnie, a teraz już cicho.

-Stary, wygrałeś życie.- poklepał sam siebie po ramieniu.

I'm holding You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz