22.

403 22 6
                                    

Szłam ulicą słuchając ulubionej muzyki i zastanawiałam się nad tym co się dzieje. Nie chodziło mi o jakąś złą ocenę na uczelni czy coś, ale o mojego nowego przyjaciela. Dlaczego do cholery nie boję się Niccolo, a nawet pozwoliłam mu przenocować? Ale kiedy spotkam jego patusowatego przyjaciela sram w gacie jakby ktoś przykładał mi gnata do głowy. 

Może dlatego, że ten 'patus' nie ma prześlicznych brązowych oczu i uśmiechu z rzędem perełek. Idiotko.

Weszłam do mieszkania i od razu w twarz uderzył mnie jakiś prześliczny zapach. Im bardziej się zagłębiałam, tym stawał się silniejszy. W końcu zrozumiałam, że dochodził z kuchni. Kiedy tam weszłam, złapałam się dłonią o blat stołu. Zupełnie nie wiem dlaczego. 

Nick stał przed kuchenką i był bez koszulki. 

Kurwa. 

Miałam perfekcyjny wgląd na jego idealne ciało. No, może plecy, ale wystarczy. Wszystkie jego mięśnie wspaniale współgrają ze sobą. Na widok jego szerokich ramion nogi mi jakoś zmiękły.  Dół jego pleców był przewiązany bandażem, a to przez rany na brzuchu. Sama założyłam ten bandaż, ale nie było to tylko z tych oczywistych względów. Przyznam bez bicia, że chciałam trochę podotykać jego zajebiście męskiego brzucha. 

Kurwa Danielle ogarnij się! To tylko chłopak, jakich wiele.

Tak, to tylko arcyprzystojny Włoch, który stoi przede mną półnagi, z tymi wszystkimi bliznami i ranami, które są tak cholernie męskie. 

Chłopak odwrócił się w moją stronę, bo widocznie usłyszał jak kładę torbę na krześle. Posłał mi jeden z swoich hipnotyzujących uśmiechów, a ja poczułam się jakby ktoś dał mi w mordę. Poważnie, zakręciło mi się w głowie jakbym dostała mocnego liścia. Westchnęłam.

-Cześć. Co tam pichcisz?-spytałam siadając na blacie obok kuchenki.

-Cóż, nie wiem czy można to nazwać jedzeniem, ale chciałem się jakoś odwdzięczyć za to, że mnie przygarnęłaś. -podrapał się po karku. 

-Przypala się...-mruknęłam i skinęłam głową na patelnię. Rozbawiona patrzyłam jak chłopak zrywa się i próbuje ocalić to, co piecze. Oczywiście żartowałam, bo jak już wspomniałam pachnie cudownie. 

-Wcale się nie przypala.- Zrobił minę zbitego pieska. Zaśmiałam się. 

-Więc, co to?

-Miały być naleśniki, ale wyszły oklapłe placki. -wzruszył ramionami i zdjął z patelni kolejny naleśnik. 

-Nie przesadzaj, pachnie cudownie.- zeskoczyłam z blatu.

-Tak? -spojrzał na mnie, a ja skinęłam głową- Więc siadaj przy stole. 

Zrobiłam to co prosił, a już po chwili postawił przede mną talerz z naleśnikami, które wyglądały naprawdę apetycznie. Były z dodatkiem syropu klonowego, malin i jagód. Cholera, były naprawdę cudowne i na jednej porcji się nie skończyło.

-I jak?- spytał, kiedy wspólnie myliśmy naczynia i sprzątaliśmy. -Smakowało ci?

-Oczywiście. Były serio przepyszne. 

-Nadawałbym się do gastronomii? 

-Cóż, jedne dobre naleśniki nie zrobią z ciebie Gordona Ramsay'a, ale dobrze wiedzieć kogo mogę wykorzystać, kiedy nie będzie mi się chciało gotować.

I'm holding You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz