57.

314 16 0
                                    

-Naprawdę?!-wrzasnęłam na cały budynek i wsadziłam łapy przez małe okienko, tylko po to, by złapać faceta za przedramię. Musiałam się kurwa dowiedzieć czy to sen czy rzeczywistość. 

-Proszę mnie nie dotykać.- wyjęłam ręce- Tak. Proszę za mną. 

Z bananem na ryju powędrowałam za mężczyzną. Ludzie, którzy mnie mijali dziwnie mi się przyglądali, ale miałam to w dupie. Najważniejszy był on. On i tylko on. Facet zaprowadził mnie do pokoju z rozstawionymi stołami. W każdym koncie pokoju stali gliniarze. Zaprowadził mnie do jednego z stolików z dwoma krzesłami kazał czekać. Więc czekałam. 

W końcu te pierdolone drzwi się znów otworzyły i mogłam go zobaczyć. Moje serce podskoczyło aż do gardła. Po niemal trzech, pierdolonych miesiącach mogę zobaczyć jego cudne, złote oczy. Jednakże tylko one pozostały takie same. Wszystko inne uległo drastycznej zmianie. Chłopak makabrycznie schudł, a jego postura wyglądała jakby przygniatał go tonowy głaz. Na ustach nie dało się dostrzec choćby cienia uśmiechu. Policjant przyprowadził go do stolika i posadził na krześle przede mną, po czym rozkuł kajdany. 

-Nick!-pisnęłam łapiąc jego lodowate, chude dłonie.

-Proszę nie dotykać osadzonego.-szczeknął pies stojący obok nas. 

-Spierdalaj pan!-popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem i mocniej ścisnęłam dłonie chłopaka- Ja panu wsadzam dupę w to czy pan macasz swoją żonę czy nie?!

-Jestem kawalerem. -posłał mi wredny uśmieszek. Żebym ja ci go zaraz nie zbiła z tego ryja, skurwysynu. 

-No nie dziwię się!

-Danielle...-usłyszałam jego cichy głos. Nawet on nie pozostał taki sam. Nawet on zrobił się przygnębiony i zachrypnięty jakby dopiero co skończył płakać. 

-Daj sobie spokój.-dopiero teraz zobaczyłam, że stary pryk z recepcji również tu jest. Słowa te skierował do psa, który stał obok nas.- Z nią nie wygrasz...

Poczułam się dumna!

-Nick, kochanie.-położyłam dłoń na jego policzku, kiedy tamci odeszli choć trochę dalej.-Jak się czujesz?

-Nie jest źle...-mruknął półgłosem. Kłamał, bo to było widać z kilometra-Mam nadzieję, że nie przychodziłaś tutaj wiele razy...

-Nah, tylko dziewięćdziesiąt siedem.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 

-Do setki jeszcze nie dobiłaś...-prychnął. Nawet się lekko uśmiechnął, ale nie było w tym nic wesołego.-Odwiedzasz ją?

-Oczywiście. Jak mogłabym tego nie robić?

-Dziękuję. Odwdzięczę ci się jakoś, zobaczysz...-zakaszlał. 

-Przecież mówiłam, że nie musisz tego robić. Nawet gdybyś mnie o to nie prosił i tak bym do niej chodziła.

-Co u twojej siostry?

-U Anayi? Dobrze, dzięki, że pytasz. Dogadała się z rodzicami. 

-Cieszę się...-znów zakaszlał. Zmarszczyłam brwi. 

-Nick czy ty jesteś chory?-pokiwał głową, że nie. Nie wierzyłam mu i to chyba logiczne. Dotknęłam dłonią jego czoła.-Masz gorączkę. 

-Nic mi nie jest Danie. Nie martw się...-spojrzał mi głęboko w oczy. To takie wspaniałe uczucie- Jestem już po prostu tym cholernie zmęczony...

-Wiem, kochanie. Ale pamiętaj, że o każdej porze dnia i nocy masz mnie. Zawsze.

I'm holding You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz