51.

317 15 3
                                    

~2 miesiące~

Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc odłożyłam przygotowywanie posiłku na jakiś czas. Mimo, że byłam przeraźliwie głodna, ponieważ było już po piętnastej, a ja od ósmej siedziałam na komisariacie. Myślałam, że naprzykrzając im się coś wskóram, ale oni w końcu mnie wyrzucili. 

Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Szczerze to spodziewałam się Vittorii, bo odkąd powiedziałam jej, że Niccolo i ja jesteśmy parą, ona codziennie nachodziła mnie i pytała czy aby na pewno nie zmieniłam zdania co to tego, że nie chcę póki co łóżeczka dla dziecka. Tym razem jednak zobaczyłam moją siostrę. Smutną i przygnębioną Anayę, we własnej osobie. Wpuściłam dziewczynę do środka. Wiem, że to dziwne, ale nie mogłam oderwać wzroku od jej ciążowego brzuszka. Jest już w piątym miesiącu, więc bardzo dobrze go widać. 

-Cześć siostra.- powiedziałam czule, przytulając ją. -Co cię sprowadza? Jesteś może głodna, właśnie robię jedzenie i...?

-Nie.- przerwała mi stanowczo.- Nie rób sobie kłopotu, przyszłam ci tylko coś powiedzieć i zaraz spadam. 

-Słucham...-odwiązałam fartuszek, który do teraz zwisał mi z bioder.

-Urodzę to dziecko, to na pewno. Ale to wszystko co mogę dla niego zrobić. Zraz po porodzie je sprzedam. 

-Co zrobisz?!- wrzasnęłam nie do końca kontrolując swoje ruchy. Anayi to jednak nie poruszyło.

-Sprzedam.- powtórzyła z uporem- Będę miała za to sporą sumę, przyda mi się. 

-To nielegalne, Anaya! Ogarnij się dziewczyno, przecież to handel ludźmi!

-Słuchaj, Danielle. Nie wymądrzaj się dobrze? To nie ty jesteś w ciąży! Proszę bardzo, jeśli jesteś taka mądra, to wymyśl coś lepszego.- powiedziała z kamienną twarzą, krzyżując ręce na piersi. Przysięgam, że nie poznaję własnej siostry.- A co do handlu ludźmi, to nie martw się. Jestem ciut sprytniejsza niż twój, pożal się Boże kochanek.

Wyprostowałam się i wzięłam głęboki wdech. Czy ja na pewno rozmawiam z moją siostrą? Czy to aby na pewno nie jest jakaś kreatura z piekła rodem, która tylko podszywa się pod moją kochaną siostrzyczkę. Może sobie mówić co chce, naprawdę. Jest wolnym człowiekiem, więc ma do tego prawo. Ale obrażając Niccolo, to już kurwa przesadziła. 

-Słuchaj, Anaya.- rzuciłam do niej, dokładnie tym samym tonem, którym ona przed chwilą mówiła do mnie. Podeszłam do niej i położyłam jej palec wskazujący na piersi- Od Niccolo to ty się odpierdol. Nie znasz go, i kurwa nie masz prawa powiedzieć o nim złego słowa. I żebyś wiedziała, mam lepszy pomysł. Ja wychowam to dziecko. Tak, ja. Mam tylko jedną prośbę. Do porodu będziesz się dobrze odżywiała i nie będziesz palić, ani pić. A później rób sobie co chcesz. Możesz się nawet zaćpać. Mam to w dupie! 

Cholera, widziałam, że ją to dotknęło.

-Zgoda.- wymruczała, odwracając się do wyjścia. Przed samymi drzwiami jednak przystanęła i rzuciła na mnie przelotne spojrzenie przez ramię.- I jeszcze jedno. To chłopiec...

I'm holding You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz