⎯⎯⎯ ᴄʜᴀᴩᴛᴇʀ 2
- Jisoo, słuchasz mnie?
Na stołówce było dość tłoczno i odbywał się wkoło straszny gwar, jednak pytanie nastolatka nie zostało zignorowane. Chłopak wybudził się ze swoich przemyśleń, uniósł głowę i spojrzał zdezorientowany na swojego przyjaciela, zaprzestając swoją aktualną czynność. - Przepraszam, mógłbyś powtórzyć?
Zmarszczył lekko brwi w odpowiedzi. - Co ty tam rysujesz - przez wielkie zaciekawienie chwycił za jego zeszyt i przyjrzał się tej jednej, konkretnej stronie z dokładnością. Zrobił to tylko dlatego, by dowiedzieć się co sprawiło, że starszy znowu zatracił się w swoim świecie.
Jisoo poczuł wstyd przez samego siebie, ponieważ nie wiedział jak będzie miał niby wytłumaczyć te bazgroły, które miały być odzwierciedleniem tatuaży, jakie utkwiły w jego pamięci. Wiedział, że nie obejdzie się bez pytań, bo znał Chan'a i to nie od dziś. Jednak ku jego zaskoczeniu, młodszy chłopak długo pozostawał w ciszy, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał. Może sam na własną rękę próbował odgadnąć co to takiego?
- To tatuaże - odezwał się w końcu sam autor tych rysunków. - Zastanawia mnie, czy mają one jakieś znaczenie. Nie zauważyłeś, że profesor Kim i Myungho mają bardzo do siebie podobne? I to praktycznie w tych samych miejscach.
- I takie same nazwisko - odparł, odbiegając nieco od tematu, choć nadal wzrok miał utkwiony w nieswojej własności.
- Co? - zdziwił się przez jego słowa. Chodził już drugi rok do tej szkoły i nie zwrócił uwagi na coś tak istotnego? Był pewny, że jeszcze nie jedna rzecz go zdziwi, a będzie ona normalnie odebierana przez resztę.
- Ale to nic dziwnego, przecież są rodziną - spojrzał z delikatnym uśmiechem na jeszcze bardziej zszokowanego szatyna, któremu zaczęło się już wszystko powoli mieszać.
- Rodziną? I to dlatego mają takie same tatuaże? - podrapał się po głowie zagubiony. Zdaniem Lee zawsze wyglądał w takich momentach uroczo, ale nigdy nie powiedział tego głośno. Jakoś nie miał odwagi.
- Jisoo, od kiedy zadajesz tak dużo pytań? - zaśmiał się, oddając mu zeszyt. - Chyba w ogóle pierwszy raz tak dużo mówisz - podrzucił sobie jedno winogrono w górę, które bez żadnych przeszkód znalazło się zaraz w jego ustach. Oparł łokieć o blat stolika i po przeżuciu małego owoca kontynuował, uniemożliwiając drugiemu wytłumaczyć się z tej niezręcznej, jak dla niego, sytuacji. - Co do tych tatuaży, to jeśli nie zauważyłeś, a jestem pewien, że właśnie tak jest, to nie tylko ta dwójka ma tą różę, którą narysowałeś - popił swojego shake'a, rozglądając się w między czasie i wyglądało na to, że znalazł to, czego szukał, ponieważ po chwili kiwnął głową w pewnym kierunku. - Widzisz tą dwójkę przy oknie?
Hong przyjrzał się uważnie wspomnianej dwójce i na jego twarzy szybko pojawił się wyraz zmieszania - ci dwaj również mieli podobne znaki, może nawet identyczne. O co w tym wszystkim chodziło? To był ich jakiś znak rozpoznawczy, czy jak? Nie miał zamiaru zostać w tej niewiedzy, dlatego spojrzał na nowo na swojego przyjaciela, który posłał mu lekki uśmiech. - To jest jakiś klan, bo nie rozumiem?
To pytanie sprawiło, że młodszy roześmiał się w odpowiedzi. - Może nie klan, ale coś w tym jest - gdy się uspokoił, mówił dalej. - Mingyu i Jihoon, oni również są z tej rodziny Kim'ów. Jest jeszcze Hansol, ale nigdzie nie mogę go dojrzeć - przyznał po jeszcze jednym objechaniu wzrokiem całej stołówki.
To było jak dla niego naprawdę za dużo, zważając na to, że mało co się interesował czymkolwiek, a tutaj taki nagły przypływ informacji. Zanim jednak zdołał sobie wszystko poukładać w głowie, połączyć fakty, Chan znowu zabrał głos.
Pochylił się do przodu. - Mówią na nich NABI - to już powiedział nieco ciszej.
Jisoo zdawał się nie rozumieć o co dokładnie chodzi. Co znaczyło NABI? Skąd się to w ogóle wzięło? Lee jakby zrozumiał go bez słów, bo już przychodził z wyjaśnieniem.
- Nie wiadomo dlaczego, po prostu tak każdy ich nazywa. Mówią, że to bardzo liczna rodzina i... nieco specyficzna. Z nikim się nie zadają, trzymają się ciągle razem, to dziwacy - wzruszył ramionami, po czym wziął się wreszcie za kończenie swojego śniadania, uważając temat za skończony.
I był, ale mimo to starszy chłopak zaczął bić się w środku z własnymi myślami. Seungcheol znany bardziej jako profesor Kim, Myungho, Mingyu, Jihoon, Hansol. Czy to możliwe, że tym, który go uratował tamtego dnia, to dotąd nieznany mu Hansol?
Ale czy to było ważne? Postanowił już nie wracać do tamtej sytuacji i tego miał zamiar się trzymać. Przeszłość powinna pozostać przeszłością, mimo wcześniejszej ciekawości.
Ale każdy wie, że ciekawość potrafi zwyciężyć.
CZYTASZ
NȺɃƗ
FanfictionNABI - nie wiesz o ich istnieniu, ale oni o twoim wręcz przeciwnie. Nie ma się jednak czemu dziwić, wśród ludzi trudno jest się zorientować, że są jeszcze inni. Kiedy mijasz kogoś nie zwracasz na tę osobę większej uwagi. Niestety, mimo to, pewien zw...