NABI - nie wiesz o ich istnieniu, ale oni o twoim wręcz przeciwnie. Nie ma się jednak czemu dziwić, wśród ludzi trudno jest się zorientować, że są jeszcze inni. Kiedy mijasz kogoś nie zwracasz na tę osobę większej uwagi. Niestety, mimo to, pewien zw...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Czy Jisoo miał rozumieć, że osoba, którą traktował jak przyjaciela, była mu najbliższa i zawsze potrafiła podnieść na duchu, okazała się być nieprawdziwa? Serce krajało się na drobne kawałki. Powinien w ogóle uwierzyć w słowa Seungcheola? Tylko z jakiej racji miałby go okłamywać? Załamał się. Następnego dnia nie był w stanie wstać z łóżka, a co dopiero iść do szkoły. Czy można było to już nazwać depresją?
⎯⎯⎯
Jak co dzień Seungkwan zajmował się pracą w kuchni i to już od wczesnego rana. Było to dla niego normalne. W końcu to nie wina jego braci, że są mało wyedukowani i nawet nie potrafią usmażyć jajek. Powinien znaleźć się bohater, który wyswobodzi resztę zbłąkanych dusz i da im należyty pokarm. To musiał być Seungkwan. Nie bez powodu jego kwiat nosił nazwę "granat", który dawał nadzieję oraz potrafił spełniać marzenia. W tym przypadku jednak marzenia ograniczały się tylko do usług kucharskich.
Chłopak w każdej chwili mógł stwierdzić, iż to nie jest praca dla niego i nie ma już zamiaru żyć na usługach braci. Jednak nie można było zapomnieć o jednej rzeczy. Mimo że często któryś z pozostałej dziewiątki podnosił mu ciśnienie przez swoje nieodpowiednie zachowanie - a już na pewno Minghao - to kochał ich, a co ważniejsze, kochał gotować. Więc dlaczego miałby zakazywać sobie swojego ulubionego zajęcia?
Dzisiejszy ranek różnił się od pozostałych pod pewnym względem. Seungkwan już dawno zwrócił na coś uwagę, ale dopiero teraz mógł być tego świadkiem. Chodziło tutaj o Jihoona. Chłopak często znikał na górnym piętrze i przez długi czas nie wychylał nawet nosa zza drzwi swoich czterech ścian. To było zastanawiające, Kwan przypuszczał, że ten coś przed nimi ukrywa.
To dlatego aktualnie jego wzrok był skupiony na przemieszczającym się po korytarzu bracie. Z pewnością szedł na drugie piętro, mógł sobie rękę uciąć. Oddalał się coraz bardziej, więc Seungkwan był zmuszony coraz bardziej odchylać się w tył. Zapomniał już, że miał przemieszać gotujący się ramen.
Jihoon zniknął za ścianą, a młodszemu chłopakowi mało brakowało, by wywrócić się w tył przez swoją pozę. Kiedy wyprostował się na nowo i spojrzał tępo przed siebie, zrozumiał, że nie może tego tak zostawić. Powinien pójść za nim i zaspokoić wreszcie swoją ciekawość. Jego bracia nie umrą z głodu, jeśli jeden raz nie będzie śniadania, a czas gonił.
Bez namysłu wziął do ręki chochlę, jako towarzysza swojej wyprawy w nieznane i razem z nią ruszył w ślady brata.
⎯⎯⎯
Mimo że chłopak nie miał zamiaru iść dzisiaj do szkoły, to i tak nie potrafił zasnąć na nowo. Dlatego leżał na boku pod pierzyną i mało obecnym wzrokiem wpatrywał się w martwy punkt przed sobą. Nie zadawał sobie już żadnych pytań. I tak na żadne nie znalazłby odpowiedzi, więc po co dołować się bardziej?