SŦᵾⱣƗĐ

69 7 4
                                    

⎯⎯⎯ ᴄʜᴀᴩᴛᴇʀ 8

Można było stwierdzić, że faktycznie do Jisoo uśmiechnęło się szczęście

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Można było stwierdzić, że faktycznie do Jisoo uśmiechnęło się szczęście. Żadne złe zamiary ze strony domowników nie zostały względem niego wykonane, ale mimo to strach nadal nie chciał opuścić chłopaka. W salonie został tylko on wraz z  Myungho, który miał za zadanie pilnować ich gościa, ale zważając na charakter szarowłosego, Hong nawet nie był zaskoczony, kiedy ten wyciągnął telefon z kieszeni i zajął się samym sobą. Nie mniej jednak, ten fakt powodował, że Jisoo poczuł skrępowanie.

Zostało mu jasno powiedziane, by siedział i najlepiej też nie oddychał. Tą niechęć i złe nastawienie dało się wyczuć aż na kilometr. Tylko dlaczego..? Nie potrafił tego zrozumieć. W dodatku jeszcze wiele innych rzeczy.

- "Tacy jak ty właśnie kończą w ten sposób", pewnie nad tym ciągle się zastanawiasz, nie?

Wybudził się z przemyśleń, kiedy tylko usłyszał głos Myungho. Posłał mu niepewne spojrzenie, dzięki czemu na twarzy chłopaka zauważył uśmiech, jak i wzrok, skierowany ku niemu. 

- Naprawdę nie wiesz o co chodzi? Wyglądasz na bystrego - ten uśmiech w żadnych stopniu nie był miły, był po prostu złośliwy. Jisoo wiedział jaki jest z natury, ale tym razem mógł sobie już odpuścić te dogryzki. - Może gdybyś wtedy się tam nie znalazł, nadal żyłbyś sobie ze spokojem. Ale zważając na tą twoją ciekawość, twoje ciągłe węszenie, wiedziałem, że prędzej czy później tutaj zawitasz - wszystkie wypowiedziane przez niego słowa wychodziły z jego ust z dziwną łatwością, jakby nie przejmował się zbytnio całą tą sytuacją. - Ludzka ciekawość jest naprawdę uciążliwa i wstrętna - westchnął, zakładając nogę na tą drugą. - Naprawdę jestem zaskoczony, że jeszcze żyjesz - prychnął, lecz po chwili dodał z namysłem. - Ale chyba nie jest to miłe zaskoczenie - zerknął na niego ukradkiem, odrywając ponownie wzrok od telefonu. 

Te ostatnie słowa wzbudziły w osiemnastolatku jeszcze większy niepokój. Hong był zbyt przytłoczony tym wszystkim, to dlatego nie potrafił zrozumieć nawet najprostszej rzeczy. Powoli jednak wszystko do niego zaczęło docierać. Węszenie. Czy chodziło o szukanie wyjaśnienia w związku z NABI? Z pewnością właśnie o to chodziło. Zacisnął dłonie na brudnych spodniach, wgapiając swój wzrok w chłopaka naprzeciwko. Czuł jak znowu zaczyna się pocić. Może faktycznie za bardzo go poniosło z tą zabawą w detektywa, może faktycznie nie powinien się w to mieszać i zakończyć to na rozmowie z Chanem na stołówce? Chan. Telefon? Rozejrzał się na szybko, po czym zaczął przeszukiwać swoje kieszenie. 

- Serio nie zauważyłeś, że jest on u mnie? Porządnie oberwałeś w ten łeb widzę - w pomieszczeniu rozległ się głośny śmiech.

...Naprawdę tego nie zauważył? Jak to możliwe? Co się z nim działo?

- Oddaj mi go proszę... - wyciągnął w jego stronę rękę, zaciskając lekko wargi. Już pominął fakt, że ten grzebał w nieswoim urządzeniu. Czuł, że gdyby go rozzłościł, efekt nie byłby pozytywny. 

- Nie będzie ci już potrzebny - uśmiech nie opuszczał ust Minghao nawet na moment. Przechylił głowę w bok z tym swoim szyderczym wyrazem twarzy i objął ramieniem oparcie fotela, na którym aktualnie siedział. 

Co miał przez to na myśli? Zanim zdołał dojść do słowa w pomieszczeniu znalazła się nowa osoba. Hansol

- Ooo, Hyung. Jaki werdykt? - znowu się wyszczerzył, ale Jisoo już nie zwracał na to uwagi. Bardziej przejmował się tym, co ma do powiedzenia drugi. O ile w ogóle miał zamiar coś powiedzieć. Ciągle tkwił w tej cholernej niepewności, naprawdę chciał wyjść z tego cało. Hansol nawet na niego nie spojrzał, jego wzrok skupiał się teraz wyłącznie na Hongu. 

- Chodź ze mną - odezwał się ponurym głosem, a Jisoo oczywiście się posłuchał i podążył za nim.

- Miło było poznać - szarowłosy do samego końca mu dokuczał. W dodatku pomachał mu na pożegnanie. Przez jego zachowanie Jisoo naprawdę obawiał się o swoje życie. Ale czy pomyślał o tym w trochę inny sposób? Że Minghao robi to specjalnie, by go wystraszyć?

Korytarz zdawał się być bardzo długi. Sam dom z pewnością był dużych rozmiarów, zważając na wielkość pojedynczych pomieszczeń - przykładem był salon, w którym trafiło mu się być - i zwłaszcza ilość drzwi, nawet zauważył schody na drugie piętro. Już będąc w salonie zwrócił uwagę na wystrój tutaj panujący. Czuł się jak w jakimś muzeum sztuki czy też pałacu. W każdym razie, mimo że nie widział całości domu, wszystko, nawet klamka od drzwi, miała dużą wartość. Zdecydowanie Jisoo zaczął zauważać wszystko co go otacza. Dziwne, że nie był taki od początku. Może powodem jego braku zainteresowania było nic niewartościowe życie? 

Szedł za Hansolem w ciszy, ale kilka słów za bardzo cisnęło mu się na język, by nic nie mówić do samego końca. W końcu to powiedział.

- ...Dziękuję, że znowu mnie uratowałeś.

- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, lepiej dobrze to zapamiętaj.

Momentalnie zaniemówił. Był w szoku przez jego odpowiedź, do tego bardzo szybko się ona pojawiła, jakby chłopak nawet się nad nią nie zastanawiał. 

- Ja... - nawet nie wiedział co powiedzieć.

- Dostałeś ostrzeżenie, nawet nie jedno. Jeśli masz kogoś winić za to, że tu jesteś, wiń tylko siebie - ani razu w czasie swojej wypowiedzi nie spojrzał na oszołomionego osiemnastolatka. Sol ciągle patrzył przed siebie, nie mógł dojrzeć jego twarzy. 

Nic nie powiedział w swojej obronie. Nic, ponieważ wiedział, że to prawda. To była jego wina, nawet jeśli widział to morderstwo przez przypadek. Jego wcześniejsze zachowanie nie było już przypadkowe. Ale nie chciał skończyć tak samo, jak tamten. Idąc jednak tokiem myślenia Myungho... Pewnie to go właśnie czekało. 

Kiedy znaleźli się w gabinecie Seungcheola, nie wiedział jak się ma zachować. Czy to nadal był jego profesor? 

- Jisoo.

Od razu poczuł dreszcze przebiegające po plechach, gdy usłyszał swoje imię z ust mężczyzny. Spojrzał na niego niepewnie, ale nic z siebie nie wydusił. 

- Znalazłeś się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Nie powinieneś tego widzieć - przy wypowiedzeniu tych słów przeszył chłopaka ostrym spojrzeniem, było ono przerażające, aż nieludzkie. 

Złączył swoje dłonie, by uspokoić je od trzęsionki. Z łatwością dało się zauważyć, że jest przerażony. 

- Rozmawiałem z chłopakami - oparł się plecami o swoje obrotowe krzesło, a dłonie umieścił na podłokietnikach. Ta cisza trwała nieskończoność, a z każdą sekundą serce Honga biło coraz szybciej. - Warunkiem twojego ocalenia jest zamieszkanie z nami i życie pod naszym nadzorem. 

Po usłyszeniu tych słów świat Jisoo zatrzymał się w miejscu.

NȺɃƗOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz