⎯⎯⎯ ᴄʜᴀᴩᴛᴇʀ 9
To było niepojęte, ale działo się naprawdę. Nic z tego nie potrafił zrozumieć. Czy konieczne musiał zamieszkać z nimi pod jednym dachem? To miało być właśnie wyjście z całej tej sytuacji..? Mógł po prostu zapomnieć o tamtym incydencie, jak i o czymś takim jak NABI, ale to im nie wystarczyło. Nie ufali mu nawet w najmniejszym stopniu, tylko czy powinno go to dziwić, skoro szukał informacji na ich temat? A wszystko się zaczęło przez to jedno cholerne słowo.
Nie mniej jednak, nie było już odwrotu. Jeszcze tego samego dnia, w którym się obudził, zmierzał z dwójką nieznajomych do swojego mieszkania po rzeczy. Nie wiedział jak jeden z nich ma na imię, a dodatkowa cisza podczas całej tej drogi bardzo go przytłaczała. Czarnowłosy zdawał się być bardzo poważny i nie skłonny do żadnych rozmów, natomiast Soonyoung mimo że na początku wydawał się być groźną osobą, tak teraz okazał się dość energiczny i ciągle uśmiechnięty. Jednak on też nic nie mówił. Wyglądali jak ewidentne przeciwieństwa, ale była jeszcze jedna rzecz poza ciszą, która ich ze sobą łączyła - mianowicie niechęć do Jisoo.
Dotarcie na miejsce nie zajęło im dużo czasu. Teraz pozostało tylko odkluczyć drzwi i wejść do środka, by spakować parę rzeczy. Albo wszystkie... Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje, po prostu nie mógł. Otworzył bez słowa drzwi i zaprosił ich niechętnie do swojego mieszkania. Miał przynajmniej nadzieję, że obejdzie się bez niepotrzebnych komentarzy na temat tego jak mieszka.
Soonyoung od razu zaczął się wszystkiemu przyglądać z lekką pogardą w oczach, a wyższy po prostu stanął w małym korytarzu i tam miał zamiar czekać aż do momentu, kiedy Hong będzie już gotowy do wyjścia. Poza jego powagą dało się również dostrzec obojętność, która sprawiała, że to Soon musiał bardziej na wszystko zwracać uwagę i pilnować chłopaka.
- To ja... pójdę do pokoju, żeby się spakować - odezwał się wreszcie i powoli ruszył do wspomnianego pomieszczenia. Czuł niepewność, przytłoczenie, niezręczność, ale to wszystko zostawił na razie za sobą, tak jak tamtą dwójkę. Wszedł do pokoju i od razu oparł plecy o zamknięte drzwi.
Musiał coś wymyślić.
Ucieczka przez okno niestety odpadała, byli na czwartym piętrze. Tylko, czy jeśli uda mu się jakoś uciec to coś da? Przecież wiedzą już gdzie mieszka, nie będzie miał gdzie się podziać. Uderzył lekko głową o drzwi, zaciskając oczy. Przecież nie wróci tam z nimi, on chciał być wolny.
Nagle coś sobie uświadomił. A Chan? Na pewno nie wiedzą gdzie mieszka, nie znają go. Ale... Otworzył na nowo oczy. Mają telefon Jisoo, nie ma jak się z nim skontaktować. Poza tym, pewnie wczoraj mocno go wystraszył i Lee próbował się z nim kontaktować, więc mogli się już o nim dowiedzieć. Zagryzł dolną wargę, był w pułapce. Miał dwa wyjścia; albo się poddać, albo spróbować uciec przez okno, nie zważając na fakt, że nie będzie wiedział co potem ze sobą zrobić. Wypuścił na spokojnie powietrze, kiedy podjął decyzję.
Miał na to mało czasu.
Znalazł się przy oknie, które szybko otworzył i spojrzał w dół, przez co przełknął głośno ślinę. To było naprawdę wysoko, ale jeśli uda mu się zeskoczyć na balkon piętra niżej, będzie to już jakaś szansa na dalszą ucieczkę. Postawił pierwszą nogę na parapecie i tak jak to uczynił, usłyszał za sobą głos.
- Naprawdę myślałeś, że ci się to uda?
Spojrzał zszokowany za siebie, a kiedy spostrzegł przy drzwiach uśmiechniętego Soonyounga, zamarł w miejscu. - Ja... To nie tak, chciałem tylko... - nie miał pojęcia jak się z tego wytłumaczyć, ale czy był w tym w ogóle jakiś sens? Do tego zmiana wyrazu twarzy chłopaka wcale nie wróżyła nic dobrego. Odsunął się od okna, podczas gdy ten już szedł w jego stronę. To była sekunda nieuwagi, a w jej czasie zdążył dostać w twarz, co spowodowało, że prawie padł na podłogę. Prawie, gdyż Soonyoung chwycił go za kołnierz od bluzy i nakierował jego obolałą twarz na tą swoją. Jego oczy nagle przybrały żółty kolor i tym właśnie rażącym spojrzeniem obdarzył Jisoo.
- Albo się nas słuchasz, albo kończysz marnie. Ja z chęcią dokończę swoją robotę - zagroził głosem, który był wypełniony po brzegi mocnym jadem, a następnie puścił go. Roztrzęsiony Hong był w stanie tylko dotknąć swój obolały polik. Nie było z nimi żartów i to przerażało go najbardziej. Powstrzymując łzy, które zdążyły napłynąć do jego oczu, zaczął się szybko pakować. Musiał się pogodzić ze swoim marnym losem, już nikt nie mógł mu pomóc. Pech szydził sobie z niego do samego końca. Bał się, jak nigdy wcześniej.
- Won, chyba będziemy musieli bardzo wyjątkowo traktować naszego gościa - uśmiechnął się, obserwując jak Jisoo w końcu wykonuje ich polecenie. Mimo że obserwował chłopaka, wyczuł obecność starszego. Starszego, który stał na korytarzu oparty o ścianę, a dłonie miał w kieszeniach spodni i patrzył na to wszystko w milczeniu. Wiedział co Soonyoung mu zrobił, ale szatyn mógł winić za to tylko siebie.
Podczas napychania torby równymi rzeczami, Jisoo zerknął kątem oka na nadgarstek Soona, a widząc na nim ten jeden tatuaż, taki sam co na tamtym zdjęciu, momentalnie spojrzał na swoje biurko, na którym były te kartki. Po dłuższym namyśle postanowił je ze sobą zabrać, zrobił to bardzo dyskretnie.
Kiedy wszystko było już gotowe, w trójkę opuścili mieszkanie.
CZYTASZ
NȺɃƗ
Fiksi PenggemarNABI - nie wiesz o ich istnieniu, ale oni o twoim wręcz przeciwnie. Nie ma się jednak czemu dziwić, wśród ludzi trudno jest się zorientować, że są jeszcze inni. Kiedy mijasz kogoś nie zwracasz na tę osobę większej uwagi. Niestety, mimo to, pewien zw...