⎯⎯⎯ ᴄʜᴀᴩᴛᴇʀ 4
- Dzisiejszym waszym zadaniem będzie coś, co zapewne nie sprawi wam trudności. - zaczął ponury profesor, który widocznie już miał dosyć tej lekcji, a dopiero co ona się zaczęła. Nie było to jednak coś nowego, bowiem profesor Ong zawsze sprawiał wrażenie przepracowanego człowieka. - Jest to nic innego, jak znalezienie informacji na temat waszych przodków, najlepiej związanych z tą właśnie szkołą - wyjaśnił, a zaraz potem dodał. - Najciekawsze prace oczywiście nagrodzone, dlatego radzę się starać - po tym komunikacie usadowił się na starym krześle za swoim biurkiem i rozpoczął wykład odnośny lekcji historii, co już praktycznie nikogo nie zainteresowało i każdy zajął się sobą.
W tym Jisoo, ale on myślał o zadanym im projekcie. Nagrodą mogły być nic innego jak punkty, które już od samego początku nic dla niego nie znaczyły, jednak mimo to chciał oddać tą pracę w jak najlepszej formie. Zawsze dawał z siebie te 100%, chociaż tak naprawdę nie zależało mu na tym, by zadowolić jakiegokolwiek profesora. Ten chłopak był na swój sposób ciekawą osobą, ale nikt tego nie zauważał prócz Chana. Przecież to tylko z nim się zadawał, ale to nie tak, że mu to nie odpowiadało, wręcz przeciwnie. Zawsze sobie tłumaczył, że lepiej mieć jednego prawdziwego przyjaciela niż stu fałszywych.
Lekcja mimo że trwała te 45 minut, to nie dało się tego w ogóle odczuć, gdy było się myślami zupełnie gdzieś indziej. Tak właśnie było w przypadku Honga. Jedynie dzwonek potrafił sprawić, że wrócił na ziemię. Tą przerwę był skazany spędzić w samotności, ponieważ jego przyjaciel koniecznie musiał gdzieś się ulotnić. A szkoda, była ta jedna z dłuższych przerw, więc chciał jeszcze popytać o ich profesora Kima i tak dalej. Miał o tym już nie myśleć, ale zaciekawił go ten wielki zbieg okoliczności - jak nic wcześniej w jego marnym życiu. Skoro jednak pozostał sam ze sobą na ten czas, postanowił wykorzystać go do innych celów. Jednym z nich i zarazem tym głównym było bowiem pójście do biblioteki, w której to mógłby poszukać informacji o swoim dziadku. Uczęszczał do tej szkoły i jeśli pamięć go nie myli, był jednym z najbardziej wyróżniających się osób wtedy. Dziadek bardzo dużo swojego czasu poświęcał nauce, konkursom, jak i różnym akcjom charytatywnym. Nawet gdy coś zdobywał nigdy nie zostawiał tego sobie, a podarował potrzebującym, w tym pieniądze. Wiedział to z jego opowieści. Zdecydowanie był wielkim człowiekiem, mimo że nie posiadał bogatego domu, ani nie jeździł wystrzałowym mercedesem. Takie rzeczy materialne w życiu go nie interesowały. Świat jednak z czasem odpłacił mu się bogatym życiem.
W bibliotece jak zwykle świeciło pustkami, było w niej może z cztery osoby? Akurat przy komputerach nie było nikogo, więc spokojnie zajął sobie jedno miejsce i włączył urządzenie, by dostać się do archiwum szkoły.
Ray Hong, tak właśnie miał na imię jego dziadek i tego imienia właśnie szukał. Lecz długo nie musiał, ponieważ tak jak już wspominał, nie był on takim szarym człowiekiem, jak on. Nigdy nie widział Ray'a z jego młodszych lat, więc dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo jest podobny do swojego dziadka. Podobieństwo było wręcz uderzające. Odczuwał wrażenie, jakby oglądał właśnie swoje zdjęcia.
Nie mógł przestać się na to wszystko gapić, ale jego ręka zachowała się, jakby miała własny rozum, ponieważ już po chwili zjechał myszką niżej, na jeszcze więcej zdjęć. Zatkało go i to porządnie, ale wiedział, że musi przestać podziwiać to podobieństwo i zająć się szukaniem jak największej ilości informacji na temat Ray'a. I kiedy miał wejść w jego RODO i inne tego typu rzeczy, coś zdołało przykuć jego uwagę. Na jednym ze zdjęć był moment wręczania dziadkowi dyplomu i byłoby to coś normalnego, gdyby nie jedna rzecz. Osoba, która gratulowała osiągnięć, podała mu rękę i to też wydawało się zwyczajne.
Ale.
Na nadgarstku osoby, której twarzy nie było niestety widać, znajdował się tatuaż. Nie byle jaki tatuaż. Widniał tam napis "NȺɃƗ".
- NABI... - powtórzył pod nosem, jakby chciał tym utrwalić sobie tą nazwę. O co z tym chodziło? Już wcześniej istniało to określenie? Nie dużo myśląc, wszedł w nową kartę przeglądarki i wpisał właśnie to jedno słowo. Oczekiwał wyjaśnienia, jakiejś definicji, a dostał jedynie rozpiskę paru kamieni szlachetnych. Był zawiedziony i to nawet bardzo. Cytryn, Szafir, Turkus. Co to miało mu niby dać? Sądził, że jego ciekawość zostanie w końcu zaspokojona, ale przecież był pechowcem i nic nie szło po jego. Wyszedł z tej strony, po czym wrócił do swojego zadania, na które nie miał już aż tak dużo czasu, ale jego myśli zatrzymały się na tamtym tajemniczym zdjęciu.
CZYTASZ
NȺɃƗ
Fiksi PenggemarNABI - nie wiesz o ich istnieniu, ale oni o twoim wręcz przeciwnie. Nie ma się jednak czemu dziwić, wśród ludzi trudno jest się zorientować, że są jeszcze inni. Kiedy mijasz kogoś nie zwracasz na tę osobę większej uwagi. Niestety, mimo to, pewien zw...