ɃɌØŦĦɆɌS

63 8 0
                                    

⎯⎯⎯ ᴄʜᴀᴩᴛᴇʀ 10

Tym razem znalazł się o własnych nogach w posiadłości, a tym bardziej świadomie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tym razem znalazł się o własnych nogach w posiadłości, a tym bardziej świadomie. Przygnębienie wypełniało go w jak największej mierze, tylko co on mógł poradzić? Nic. Powinien się poddać, po prostu się poddać i nie okazywać w żaden sposób sprzeciwu, a jednak ochota walki jeszcze się w nim budziła.

Kiedy znaleźli się w środku od razu napotkali przed sobą Seokmina. Mogło się zdawać, że czekał tutaj na nich już od dłuższego czasu. Szybko zdążył zauważyć w jakim stanie znajduje się Jisoo - w prosty sposób można było spostrzec jego spuchnięty polik. Nic jednak na ten temat nie powiedział, tylko po odebraniu rzeczy osiemnastolatka, kazał mu iść za sobą.

Hong nie miał innego wyjścia, więc się posłuchał i zniknął ze Seokminem w niekończącym się korytarzu, nie racząc ani jednym spojrzeniem pozostałej dwójki.

- To będzie twój pokój - wyjaśnił, gdy stanęli przed jednymi z wielu drzwi.

Te słowa jednak okazały się być ostatnimi, ponieważ mężczyzna teraz tylko patrzył na gościa w wyczekujący sposób, ale w głowie Jisoo pojawiły się same znaki zapytania.

- Śmiało - kiwnął głową w stronę nadal nienaruszonych drzwi i dopiero teraz Hong zrozumiał o co chodzi i jakim jest idiotą...

Zmieszany chwycił za klamkę, by zaraz znaleźć się w progu swojego nowego pokoju. Na pierwszy rzut oka wyglądał zwyczajnie i przyzwoicie, jak przystało na tego typu pomieszczenie, ale kiedy tak spojrzał na wszystko z większą dokładnością, zorientował się, że meble miały już swoje lata. Nie rozwodził się jednak nad tym długo, gdyż znów usłyszał ten przyjemny dla ucha głos.

- Rozgość się, a ja za moment będę z powrotem.

Gdy zniknął mu z oczu, wokół niego zapanowała głucha cisza. Ponownie przeleciał wzrokiem po całym pomieszczeniu, a zatrzymał się dopiero na oknie. Miał własne okno... Wolność, pomyślał. Tylko, skoro za pierwszym razem taka ucieczka poszła mu beznadziejnie, czy mógł liczyć tym razem na sukces..? Jak na razie odstawił te wszystkie myśli na bok.

W momencie kiedy usiadł na łóżku, do pokoju ponownie zawitał Seokmin, trzymający w rękach apteczkę. Jisoo poczuł w sercu małe ciepło... Ten widok tym bardziej go utwierdzał w przekonaniu, że stojący przed nim mężczyzna jest zupełnie inną osobą od pozostałych domowników.

- Myślę, że zimny okład powinien tutaj pomóc - po odłożeniu czerwonego pudełka na łóżko chwycił delikatnie za szczękę Honga, by przyjrzeć się dokładniej spuchniętemu miejscu. W tym spojrzeniu nie tkwiło jedynie skupienie czy też troska, dało się również uchwycić w nim zdenerwowanie. Przez dłuższą chwilę nic więcej nie powiedział, ponieważ przeszedł do działania, uprzednio siadając obok chłopaka.

Jisoo w tym czasie milczał, jak to już miał w zwyczaju.

- Bardzo cię za nich przepraszam. Trudno jest zapanować nad tak dużą ilością braci... - jego głos brzmiał naprawdę przepraszająco, tylko dlaczego zwalił całą winę na siebie? Na tych słowach nie zakończył swojej wypowiedzi. Czuł, że powinien jeszcze coś powiedzieć. - Tak naprawdę... Seungcheol rozmawiał wtedy tylko ze mną o tobie i to ja sprawiłem, że z nami zamieszkałeś. Reszta nie za bardzo się ucieszyła na te wieści, bo do tej pory nikogo nie przyjmowaliśmy pod swój dach. Ale na pewno starają się zrozumieć sytuację.

NȺɃƗOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz