⎯⎯⎯ ᴄʜᴀᴩᴛᴇʀ 16
Kiedy otworzył drzwi i wszedł do środka, od razu znalazł się przy szafie.
Sekundy mijały, oddech osiemnastolatka stawał się coraz bardziej płytki, aż w końcu szafa została otwarta.
Soon jednak ujrzał przed sobą jedynie stertę ubrań i nic więcej, więc kontynuował swoje poszukiwania.
- Myślałem, że nigdy nie nadejdzie moment, w którym cię skomplementuję, ale jednak się myliłem - z tymi słowami właśnie pojawił się na nowo w korytarzu i zaczął kroczyć przed siebie. - Twój zapach przepełniony po brzegi strachem jest bardzo pociągający - oblizał usta z uśmiechem i w tym samym momencie do uszu Jisoo zaczęły dochodzić wyraźne kroki.
Był już blisko.
Zamknął więc oczy i zakrył uszy, by zacząć sobie wyobrażać, że jest tak naprawdę gdzieś indziej, a nie w tym koszmarze. Po chwili jednak rzeczywistość uderzyła w niego z największej siły. Uchylił powieki i jego oczy ujrzały szyderczy wyraz twarzy Soonyounga, który zaraz przeszył go ostrym spojrzeniem.
- Mam cię.
Szatyn nie potrafił już uspokoić swojego oddechu, nawet jeśli bardzo tego chciał. Widok zbliżającej się ręki w jego stronę tylko pogorszył jego stan. Oczy Jisoo zaszły nowymi łzami, a ciało stawało się coraz cięższe, do tego zaczął miewać zawroty głowy. To nie była już zwykła panika - to była hiperwentylacja.
Trząsł się niewyobrażalnie, a twarz żółtookiego momentalnie uległa zmianie. Wstrzymał wszelkie ruchy i wpatrywał się w niego bez żadnego słowa, jakby dostał jakiejś blokady. W tym momencie właśnie coś w niego uderzyło. Biorąc młodszego na ręce wyciągnął go z szafy i uklęknął z nim na podłodze.
- Ze spokojem, ja tylko żartowałem - zaśmiał się niepewnie, ale stan Jisoo był bardzo poważny. - Powoli - zasłonił mu czym prędzej usta, by dzięki temu czynowi zwolnić tempo jego oddechu. - Oddychaj razem ze mną - zademonstrował mu od razu, jak powinien to robić.
Jisoo nawet nie zorientował się, że Soonyoung próbuje mu pomóc, był zbyt mocno rozkojarzony i wystraszony. Nawet słowa z trudnością do niego docierały, nie potrafił się skupić choćby na krótką chwilę. Tak bardzo chciał uniknąć tej sytuacji. Myślał, że już nie będzie miał z tym problemu, że w końcu się wyleczył z tego ataku. Niestety nawet teraz musiał dopaść go pech.
- Powoli - powtarzał w kółko spokojnym tonem, obserwując zmiany zachodzące w jego stanie, choć prawie w ogóle one się nie pojawiały. Mimo to próbował ciągle go uspokajać.
Starszy był teraz inny, jakby wstąpiła w niego zupełnie inna osoba. Nie uśmiechał się już wcale ani nie miał morderczego spojrzenia, stało się miękkie. Jak można było to rozumieć?
Hong w końcu spojrzał na niego, podczas gdy jego usta były wciąż zakryte. Chwycił go osłabioną dłonią za nadgarstek i zamknął oczy już w miarę wyciszony. Słuchał dalszych słów bardziej przytomnie i dzięki nim w końcu doprowadził swój oddech do normalności. Ten wyczyn jednak sporo go kosztował, stracił mianowicie wszelkie siły i nie było szans na to, by się samemu podniósł.
Soon kiedy zrozumiał, że jego stan jest już stabilny, bez namysłu wziął go ponownie na ręce i w zupełnej ciszy udał się do pokoju należącego do Jisoo.
Kiedy Hong wyczuł pod sobą materac, uchylił ciężkie powieki i spojrzał na stojącego obok mężczyznę.
Był cicho, w ogóle się nie ruszał, jedynie jego zaciśnięte pięści lekko drżały. W końcu postanowił skrzyżować spojrzenie z leżącym, po czym usiadł na podłodze, opierając łokcie o łóżko.
- Lepiej? - nie dało się wyczuć w tym pytaniu zmartwienia, nawet wcześniej głos Soonyounga był jakby wyprany z emocji. Słowa jego były puste, ale jednak spokojne.
- ...Dlaczego mi pomogłeś?
Jihoona jeszcze potrafił zrozumieć, ale fakt, że to ciemnowłosy zaproponował mu pomoc w ogóle nie był dla niego zrozumiały. Czy i Soon posiadał tą lepszą stronę? Jakoś nie potrafił w to wierzyć...
Prawy kącik ust mężczyzny poszybował ku górze, kiedy tylko usłyszał to pytanie. - A co gdybyś mi zszedł? Nudziłbym się tu bez ciebie.
Jisoo w ogóle nie wiedział jak ma to rozumieć. Soonyoung wyraźnie to podłapał.
- Owszem, wkurwia mnie fakt, że żyjesz i co gorsza tu jesteś, ale nie mogę cię zabić - westchnął, jakby był tym zawiedziony. - W końcu mamy umowę. "Warunkiem twojego ocalenia jest zamieszkanie z nami i życie pod naszym nadzorem" - zacytował słowa Seungcheola, które mocno utkwiły mu w pamięci.
Drugi przez cały ten czas milczał jak grób. W jego głowie pojawiła się jedynie jedna myśl. Hong pragnął spokoju, a Soonyoung chciał jego śmierci. Gdyby tak głębiej się nad tym zastanowić... czy to nie byłoby jedyne słuszne rozwiązanie, aby zaznać wolności?
Pobyt w tym domu przyprawiał go o naprawdę chore myśli. Czy on właśnie stwierdził, że dobrym pomysłem byłoby oddanie się w szpony tej bestii?
- Nie musisz się już mnie bać. Może od czasu do czasu jeszcze cię czymś nastraszę, ale obiecuję, że takich zagrywek już nie wykorzystam - uśmiechnął się lekko, ale za to miło.
Na pewno musieli go podmienić, osiemnastolatek nic z tego nie rozumiał, mimo że Soon mówił wszystko jasno i wyraźnie.
- Dlaczego czerpiesz przyjemność z czyjegoś strachu... - zapytał smutnym tonem, zaciskając dłonie na brzegu kołdry, którą był okryty. Chciał spróbować go zrozumieć, sam nie wiedział dlaczego, ale uważał, że jest to słuszny krok.
Starszy uniósł brew, ale zaraz oparł podbródek o dłoń i przyjrzał się dokładniej chłopakowi. - Lepiej jest czasami zgrywać twardego, by ludzie nie zobaczyli, że możesz stać się ich ofiarą. Ludzie są gorsi od nas, niszczą siebie nawzajem i nie tylko. To prawdziwe potwory.
Czyli miał rozumieć, że przez cały ten czas udawał tylko złego? Ale co z tym chłopakiem? Zmiażdżył go przecież na jego oczach. To też miała być tylko gra? Nie mniej jednak te ostatnie słowa mocno w niego uderzyły. Z perspektywy Jisoo to oni byli tymi złymi, ale zapomniał przecież, że mogło to działać i w drugą stronę. Był jednak ciekaw co mogło być przyczyną jego złego nastawienia, może i reszta uważała tak samo? Trzymali dystans, bo byli inni? Dlatego nie chcieli, by nikt nic o nich nie wiedział? Naprawdę chciał znać powód tego ukrywania się.
- Nie tylko Mingyu traci nad sobą kontrolę - powiedział, jakby czytał mu wcześniej w myślach. - Ale u nas to akurat normalne, musisz się przyzwyczaić. Z reguły jestem...
- ...pełen energii i zarażający nią innych?
W pokoju zapanowała nagła cisza. Wtedy Jisoo zrozumiał, że nie powinien kończyć za niego.
- Tak, tylko ciekawe skąd o tym wiesz - oczy mężczyzny zmrużyły się lekko, a osiemnastolatek na nowo poczuł, jak jego ciało zostaje objęte nerwami.
- Ja... Zgadywałem.
Soonyoung jeszcze chwilę wiercił w nim dziurę wzrokiem, aż w końcu odpuścił. - Niech ci będzie - wstał i zmierzył w stronę wyjścia. - Odpoczywaj, ja zrobię coś do jedzenia.
Po tym jak Jisoo został sam od razu podniósł się z łóżka i dorwał do biurka, by z jego szuflady wyciągnąć swoje zapiski. W szybkim tempie schował wszystko pod poduszkę, po czym stanął w miejscu i spojrzał w martwy punkt przed siebie.
Czyli, że i przy żółtookim się mylił?
CZYTASZ
NȺɃƗ
FanfictionNABI - nie wiesz o ich istnieniu, ale oni o twoim wręcz przeciwnie. Nie ma się jednak czemu dziwić, wśród ludzi trudno jest się zorientować, że są jeszcze inni. Kiedy mijasz kogoś nie zwracasz na tę osobę większej uwagi. Niestety, mimo to, pewien zw...