ȻĦȺN

61 7 0
                                    

⎯⎯⎯ ᴄʜᴀᴩᴛᴇʀ 13

Do szkoły udał się samochodem razem z Hansolem, Mingyu, Jihoonem, Minghao, no i oczywiście Seungcheolem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Do szkoły udał się samochodem razem z Hansolem, Mingyu, Jihoonem, Minghao, no i oczywiście Seungcheolem. Niestety już na samym starcie pojawił się problem. Była ich szóstka, a w pojeździe znajdowało się pięć miejsc, więc wyszło na to, że Jisoo siedział z przodu obok kierującego Cheola, a Minghao na kolanach Mingyu. Szarowłosy nie wyglądał, jakby miał coś przeciwko, gdyż ciągle się uśmiechał, jak jakiś pokręcony, za to wyraz twarzy Mingyu mówił tylko jedno - "za jakie grzechy". 

Podczas całej drogi, która nawiasem mówiąc nie należała do długich, wzrok Jisoo był wlepiony w okno. Głowę szatyna wypełniała zupełna pustka, co w jego przypadku było naprawdę dziwne.

Ale czemu się dziwić?

Wystarczyło tylko spędzić razem z nimi śniadanie, by pogubić się w swoich wcześniejszych przypuszczeniach. Był myśli, że nie są sympatyczni i ciągle zamknięci w sobie, a jednak nie miał racji.

Pomimo braku zmian w zachowaniu Soonyounga, udało mu się dowiedzieć nieco więcej na temat Minghao. Że ma tą swoją drugą stronę rozleniwiałego chłopaka - pod względem szkoły - i lubiącego denerwować swoich braci. Warto też wspomnieć, że dał mu śniadanie i jako jedyny pojawił się z tą inicjatywą.

On z pewnością musiał mieć jakiś związek z szafirem, który oznaczał wieczną młodość umysłu, jak i spojrzenie w przyszłość, ale co do tego drugiego nie był jeszcze pewien.

Dotąd nieznany mu Junhui również nie wydawał się taki zły, jak sobie go wyobrażał. Wyglądał na przyjaznego, lubił się dużo uśmiechać.

A jeśli chodzi o Jihoona - zaproponował, by to Jisoo usiadł na przednim siedzeniu. 

Teraz wiedział, że nie powinien od razu wszystkich oceniać, ale wiedział też, że nie może tak szybko zmienić swojego nastawienia względem nich. Musiał być cały czas ostrożny, jeden ranek nie jest w stanie zmienić wszystkiego. 

⎯⎯⎯NȺɃƗ⎯⎯⎯

Tak jak było już wspomniane, droga nie była długa, więc po około dziesięciu minutach znaleźli się już na szkolnym parkingu. Niedługo po tym jak wszyscy wysiedli, Hong mógł poczuć na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Była to dłoń najstarszego mężczyzny, ale szatyn starał się zbytnio nie speszyć i skupić na tym co ma do powiedzenia.

- Jest jedna istotna rzecz, o której musisz wiedzieć - tak jak zaczął, tak jego ręka się wycofała, ale wzrok Seungcheola nadal wiercił dziurę w jego osobie. Nie miał jednak groźnego nastawienia, bardziej neutralne, które na nic nie wskazywało. Widocznie wcielił się już w rolę profesora, którego znał. - Nie znamy się i nic o nas nie wiesz. Lepiej dobrze to zapamiętaj, bo ja widzę wszystko. 

Przytaknął automatycznie głową, a kiedy reszta zaczęła już kierować się w stronę szkoły, zrobił to samo, ale z tą różnicą, że patrzył ciągle w dół, by nie dać po sobie niczego poznać. Zrozumiał przekaz bez żadnego problemu, ale zapomniał o czymś konkretnym.

Czymś... bardzo konkretnym.

⎯⎯⎯NȺɃƗ⎯⎯⎯

Wystarczyło, że znalazł się w tłumie uczniów i momentalnie ktoś go pociągnął w bok, gdzie znajdowały się szafki.

- Człowieku, gdzieś ty był?! Wiesz jak się zamartwiałem??? Oka nie potrafiłem zmrużyć od momentu, jak urwało nam połączenie! Gadaj co się stało! - chłopak potrząsnął z całej siły Hongiem przez swoje zniecierpliwienie.

Dało się domyślić, że był to Chan, w dodatku strasznie roztrzęsiony i sprawiający wrażenie, jakby miał za moment się rozpłakać. 

Jisoo ledwo zarejestrował co się stało, a już w głowie obijał mu się cały ciąg słów wypowiedziany przez przyjaciela. Potrzebował chwili, by wszystko sobie poukładać i wtedy zrozumiał, że to Chan był tym "czymś" o czym zapomniał. Przecież mógł przewidzieć, iż Lee będzie go wypytywał na temat jego zniknięcia. Kompletnie nie wiedział co ma teraz zrobić.

- Uspokój się - na sam początek powiedział tylko tyle, by doszedł chociaż w małym stopniu do siebie. Na szczęście te słowa na niego zadziałały i po zamknięciu oczu oraz wypuszczeniu na spokojnie powietrza, Chan spojrzał na szatyna mniej szklanym wzrokiem. Jisoo uznał to za dobry moment, by kontynuować. - Przepraszam, że cię tak nastraszyłem, nawet nie wiesz jak jest mi z tym źle. Ale wszystko jest ze mną w porządku.

- W porządku? A ten plaster? Jisoo mnie nie oszukasz, przecież dobrze o tym wiesz.

Nie mógł przewidzieć jak zakończy się ta rozmowa, ale z pewnością należała ona do jednej z najtrudniejszych w jego życiu.

- To tylko draśnięcie.

- A jak wytłumaczysz ten telefon? Skoro wszystko było okej, dlaczego nie odbierałeś moich połączeń?! I co niby miało oznaczać "widziałem coś strasznego"?! - zdenerwował się na nowo, ale nie było się czemu dziwić. Nie uwierzył w jego marne kłamstwo, jednak nie chciał go w to wciągać. Musiał w końcu powiedzieć coś z sensem.

- Oglądałem film - zaczął, a Lee posłał mu niezrozumiałe spojrzenie. - Horror, za bardzo się wciągnąłem i potem przeżywałem. Chciałem zdać ci z tego relacje, ale padł mi telefon. Padł i to na dobre, to dlatego. Wolałem poczekać do poniedziałku, by na spokojnie ci to wytłumaczyć - mówił pierwsze co na język mu się nasunęło. Początkowo wątpił w sukces, ale ostatecznie mógł poczuć ulgę - wyraz twarzy Chana szybko złagodniał.

- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem, ale martwiłem się... - spuścił głowę, czując wyrzuty sumienia, ale Jisoo od razu go objął w pocieszający sposób.

- Rozumiem, nic się nie stało - oparł podbródek o ramię chłopaka i uśmiechnął się delikatnie, ale ten uśmiech nie gościł długo na jego twarzy, kiedy coś sobie uświadomił.

Pierwszy raz go okłamał i czuł się przez to naprawdę podle. Ale to był przecież najlepszy sposób, by go uchronić przed tym koszmarem, prawda?

NȺɃƗOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz