ŦƗȻꝀ ŦØȻꝀ

61 8 0
                                    

⎯⎯⎯ ᴄʜᴀᴩᴛᴇʀ 15

Kiedy Jisoo obudził się rano było już z nim o wiele lepiej, niż w nocy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy Jisoo obudził się rano było już z nim o wiele lepiej, niż w nocy. Widocznie lek od Jihoona faktycznie pomógł mu wstać na nogi i to dosłownie.

Po krótkim prysznicu zmierzył do kuchni, by się czegoś napić, ponieważ w jego ustach panowała pustynia. Wczorajszy przebieg wydarzeń widział jak przez mgłe, ale zdawał sobie sprawę jak znalazł się w złym stanie i kto był tego autorem. Wolał jednak już do tego nie wracać, by nie denerwować się niepotrzebnie. 

Na stole w kuchni walały się brudne talerze, ale żadnej osoby tam nie zastał. Wychodziło na to, że przespał śniadanie. Ale... skoro tu ich nie było, to gdzie mogli się znajdować? Został sam? 

Dopiero kiedy zaspokoił swoje pragnienie i odłożył szklankę, o jego uszy obiły się jakieś dźwięki z korytarza, w którym nie tak dawno się znajdował. Odwrócił głowę w tym kierunku i zamarł.

Z pokoju Mingyu właśnie wychodził Wonwoo i Hansol, którzy prowadzili mało przytomnego niebieskowłosego do wyjścia. Warto wspomnieć, że Mingyu nie znajdował się w dobrym stanie, było z nim gorzej niż wczoraj. 

Znalazł się szybko na korytarzu i wtedy z pokoju wyszła jeszcze czwórka braci - Seungcheol, Seokmin, Jihoon i Soonyoung. 

- Co się stało? - był bardzo zaniepokojony tą sytuacją, nie wiedział nawet co o tym myśleć. 

Głos postanowił zabrać najstarszy. - Musimy jechać z nim do szpitala, doprowadził się do bardzo złego stanu - wytłumaczył pokrótce, a kiedy Hong już otwierał usta, kontynuował. - Ty zostajesz w domu, musisz jeszcze odpocząć, więc w szkole dzisiaj nie zawitasz. Reszta wręcz przeciwnie, a jeszcze inni jadą ze mną do szpitala, więc czy tego chcesz czy nie, jesteś skazany na Soonyounga - powiedział to w taki sposób, jakby nie życzył sobie żadnego sprzeciwu z jego strony, a Jisoo po tym oświadczeniu mało co nie stracił kontroli nad własnymi nogami. 

Musiał się przesłyszeć, to nie mogła być prawda. On? Sam? Z nim? Co takiego zrobił, że ciągle dawano mu kłody pod nogi? Kiedy to się wreszcie skończy?

Soonyoung na te wieści sam się zdziwił, ale w przeciwieństwie do Honga na jego ustach szybko pojawił się mały uśmiech. 

Wiedział, że nie wróży on nic dobrego i przez to bał się jeszcze bardziej. Spojrzał więc z nadzieją na Seokmina, ale on tylko uśmiechnął się smutno. Dał mu do zrozumienia, że ma w tej sprawie związane ręce i nic nie może zrobić. Jisoo potrzebował jeszcze trochę czasu, by oswoić się z tą nieprzyjemną myślą. 

Ale hej... Jeśli zamknie się w pokoju i nie będzie pokazywał się starszemu na oczy, może nic złego się nie wydarzy? 

Znalazł w sobie tą małą iskrę optymizmu i razem z nią pożegnał resztę domowników, machając im na drogę z mało entuzjastycznym uśmiechem.

To nie mogło skończyć się dobrze. 

Tak jak drzwi się zamknęły, tak zaczął zmierzać w ostrożny sposób do swojego pokoju, ale dotąd nieodzywający się i stojący obok niego Soon był szybszy. Przygwoździł chłopaka do ściany i z diabelskim uśmiechem na ustach chwycił go jedną dłonią za posiniaczoną już szyję, by zaraz po tym szepnąć mu coś na ucho. 

- Może pobawimy się w chowanego, hm?

Jisoo był jedynie zdolny do przełknięcia śliny. Oblał go zimny pot, a jego serce znacznie przyspieszyło swój rytm. A więc to był początek następnego koszmaru, tak? Mógł uznać to już za swój koniec? Ta propozycja z pewnością kryła w sobie złe intencje.

- Masz dokładnie jedną minutę, by się schować. Błagaj Boga, bym cię nie znalazł - po tym mrocznym ostrzeżeniu odsunął się już od niego, a przerażony Hong stał w miejscu, jak skamieniały. 

Dopiero kiedy ciemnowłosy rozpoczął swoje odliczanie wybudził się z tego transu i z prędkością światła zniknął mu z oczu.

Znajdowało się w nim teraz tyle negatywnych emocji, że mógłby po prostu paść na kolana i zacząć płakać. Z początku martwił się o Mingyu, ale teraz martwił się o siebie samego. Co on miał ze sobą zrobić? Nie ma szans, by się przed nim schować. Soonyoung jedynie chciał czerpać przyjemność z jego strachu, był tego pewien. Dlaczego los znowu nie był po jego stronie? Nawet nie chciał sobie wyobrażać co ten zrobi, gdy go już znajdzie. 

Cały roztrzęsiony wpadł do jednego z pokoi i jak najciszej zamknął za sobą drzwi. 

Odliczanie było już bliskie końcowi. Jego koniec również nadchodził. Tak bardzo chciał, żeby ktoś teraz się tu pojawił. Bał się.

Schował się do szafy, ponieważ na tą chwilę innego pomysłu nie mógł znaleźć. A może jakimś cudem znudzi mu się szukanie po wszystkich pokojach, łóżkach i szafach i da sobie z tym spokój? To była jedyna szansa na to, by wyszedł z tego żywy. 

Odliczanie zakończyło się i tym samym rozpoczęło polowanie, w którym Jisoo był małym królikiem pragnącym uchronić się przed wielką bestią.

Na razie nie było słychać żadnych kroków, ale wiedział, że w końcu one nadejdą. To budujące się napięcie było nie do zniesienia. Objął swoje nogi i schował twarz w kolanach, próbując uspokoić swoje serce.

- Gdzie się schował nasz mały chłopiec, hmm? - w oczach Soonyounga zagościł odcień rażącej żółci, która pragnęła tylko jednego - swojej ofiary. - Nie myśl tylko, że uda ci się ze mną wygrać. Jeszcze nigdy nie przegrałem - dodał niższym i poważniejszym tonem.

Pierwsze drzwi zostały otwarte, a Jisoo kulił się w szafie, miewając obawy, czy aby na pewno jest to dobre miejsce na kryjówkę.

- Myślisz, że jesteś wyjątkowy? Może i przeżyłeś oraz zamieszkałeś z nami, ale to nie zmienia faktu, że jesteś zwykłym śmieciem. Na tym świecie jest miliony podobnych do ciebie.

Drugie drzwi zostały otwarte już z głośnym hukiem. Starszy coraz bardziej się w sobie gotował i to przez własne słowa. 

- A chyba zgodzisz się ze mną w stwierdzeniu, że - uśmiechnął się i stanął przed trzecimi, jak i zarazem losowymi drzwiami - ...każde śmieci trzeba w końcu wyrzucić.

NȺɃƗOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz