FɆȺɌ

73 7 1
                                    

⎯⎯⎯ᴄʜᴀᴩᴛᴇʀ 6

Nadszedł nowy dzień i z tym nowym dniem w głowie Jisoo pojawił się jeszcze większy mętlik

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nadszedł nowy dzień i z tym nowym dniem w głowie Jisoo pojawił się jeszcze większy mętlik. Wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało, ale wiedział, że nie powinien zrezygnować ze swojego celu. Nie teraz, kiedy dostał tą tajemniczą wiadomość. Na początku sprawiła ona, że się przestraszył, ale to uczucie strachu okazało się być ulotne. Kto by pomyślał, że Hong Jisoo zaciekawi się czymś co nijak się ma do jego życia.

Korytarz szkolny zdawał się być jeszcze bardziej tłoczny, niż zazwyczaj. Przecisnął się jakimś cudem przez ten zwierzyniec, by dotrzeć do swojej szafki, po czym poprawił na szybko grzywkę wraz z ubraniami. Odkluczył małe drzwiczki, a następnie schował podręczniki, które na tak wczesną godzinę nie były mu jeszcze potrzebne. Chwila zdezorientowania, wciągnięcie powietrza i momentalnie zamarł, gdy jego wzrok napotkał przed sobą czerwony napis, znajdujący się na środkowej ścianie jego szafki.

Widniał tam napis "Nie szukaj".

Jego oddech stał się słaby, a jedna z dłoni automatycznie zbliżyła się do koślawego pisma, które było napisane, a bardziej namalowane czymś na podobę krwi. I ten domysł sprawił, że powstrzymał się od swojego zamiaru. Ogłupiał, ale bardziej niż to poczuł strach, który już nie potrafił tak szybko przeminąć, jak ten wczorajszy. Nie chciał już na to patrzeć, dlatego zamknął szybko szafkę i wypuścił powoli powietrze. Czuł, jakby urwał się z jakiegoś horroru. Co to miało znaczyć i kto to zrobił? Jak?

- Witaj, mój drogi przyjacielu! - Chan klepnął chłopaka w ramię, co wywołało u niego niemały szok, dużo nie brakowało, by stanęło mu serce. Spojrzał na młodszego, w między czasie próbując się uspokoić. - Wow - i to było wszystko co powiedział Lee przez tą reakcję, po czym odsunął ostrożnie od niego rękę. - Stało się coś? - nie szczerzył się już jak głupi do sera, a naprawdę się martwił i na takiego też wyglądał.

- Nie - zaprzeczył od razu, kiedy mógł już spokojnie oddychać. - Trochę mnie przestraszyłeś - była to prawda, ale Lee nie wyglądał, jakby mu uwierzył, co go szczerze nie zdziwiło.

- Trochę? Człowieku, ty mi tu prawie na zawał zszedłeś. Rozmyślałeś znowu nad wszystkim i o niczym? - uśmiechnął się lekko, a Jisoo korzystając z tego, że Chan właśnie takiej odpowiedzi się spodziewał, przytaknął ruchem głowy. Ale to nie zmieniało faktu, że poczuł się w tym momencie bardzo głupio. - Dobra, ale na to będziesz miał jeszcze czas. Jestem tutaj i mam zamiar odciągnąć cię od tych twoich ciągłych przemyśleń - objął go ramieniem, unosząc dumnie głowę, jakby uważał się za bohatera.

I jakimś sposobem młodszemu udało się dopiąć swego, mimo że Hong co pewien czas sprawdzał, czy nie jest obserwowany. Bo tak się czuł.

⎯⎯⎯NȺɃƗ⎯⎯⎯

Pokój, w którym przebywał, był oświetlony jedynie lampką stojącą na biurku. Zawiał lekki wiatr, przez co o jego okno obiła się cienka gałąź. Wszystko go rozpraszało, nawet najcichszy szmer. Odwrócił wzrok od podręcznika z westchnięciem, co spowodowało, że jego uwagę przykuły kartki i to te, nad którymi spędził całą poprzednią noc.

To nie chciało mu dać spokoju.

Ale musiał się uczyć, a nie zajmować niepotrzebnymi rzeczami.

Był wieczór, ale nie późny, dlatego po niedługim czasie znalazł się już na zewnątrz i zmierzał w dowolny mu kierunek. Musiał trochę ochłonąć, wyrzucić wszystkie myśli z głowy i skupić się na spokoju go otaczającym. Ten spacer sprawił, że naprawdę się zrelaksował i nic więcej do szczęścia, niż gorąca kawa, nie było mu potrzebne. Sklepów w tym miejscu było od groma, więc kiedy tylko napotkał jeden od razu do niego zawitał.

Mając już w swoich chłodnych dłoniach gorący napój, skierował się z powrotem w stronę swojego bloku mieszkalnego, ale się nie spieszył. Skorzystał z innej drogi, postanowił przejść przez mniejszą ulicę, gdzie zawsze świeciło pustkami. Tylko kto o zdrowych zmysłach tak by postąpił?Szedł, popijając świeżą kawę i nagle zamarł w miejscu. O jego uszy odbił się przeraźliwy krzyk. Ciepły kubek szybko spotkał się z brudną ziemią a sam Jisoo rozglądał się we wszystkie możliwe strony. Ponowny krzyk wypełniony bólem, a zaraz po nim prośby o litość. Wiedział, że jest bliski tego zdarzenia. Wiedział, że ktoś potrzebuje pomocy i był też świadomy, że powinien jakoś zareagować.

Ruszył szybko przed siebie nie wiele myśląc. Nie miał pojęcia co go może za moment czekać, ale nie obchodziło go to. Adrenalina zrobiła swoje. To było naprawdę dziwne, że w tym spokojnym miejscu doszło do jakiegoś ataku.

Wpadł w ciemniejsze miejsce niż w którym był przed chwilą, ale latarnia, która znajdowała się niedaleko, dała mu wyraźny wgląd na zakapturzonego mężczyznę unoszącego za kołnierz mniejszego chłopaka, który przez łzy prosił, by ten go zostawił. Hong niestety nie widział twarzy oprawcy. Schował się szybko za brukową ścianą i obserwował całe to zajście. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie byłby wstanie niczego wskórać. Poza tym, zaczął odczuwać niewyobrażalny strach. Ale przecież nie mógł tego tak zostawić. Zacisnął pięści, a następnie wyprostował się, by zrobić krok na przód. Tego jednak nie uczynił. Jego nogi zatrzęsły się w momencie kiedy polała się krew ofiary. Ten widok był traumatyczny. Po tym chłopaku nie było już co zbierać, w taki sposób właśnie go rozszarpano. Jego oddech stał się niewyobrażalnie płytki, zaczął strasznie się trząść. Wycofał się o tyle ile mógł i wtedy to się stało.

On na niego spojrzał.

Jisoo szybko wdał się w ucieczkę, biegł tak szybko jak potrafił. Byle by tylko uciec od tego strasznego stworzenia. To nie był człowiek. Te żółte oczy tylko go w tym utwierdzały. Potykał się o własne nogi, ale nie obchodziło go to. Nic go nie obchodziło, on chciał tylko uciec przed śmiercią. Po długim biegu skręcił błyskawicznie w prawo i zatrzymał się, zsuwając się za ziemię po brudnej ścianie jednego z budynków. Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał szybko ten jeden numer. Przeklinał ostro w myślach, że Chan nadal nie odbiera, bo to trwało dla niego jak wieczność. W końcu jednak się doczekał.

- Chan - jego ręce drżały niemiłosiernie, mało co urządzenie nie wypadło mu z rąk.

- No heja Jisoo, dobrze, że dzwonisz. Akurat mam do ciebie pewną sprawę. Kojarzysz tego chłoptasia co siedzi przede mną? Wiesz, że...

- Nie teraz, ja...ja... - miał jakąś blokadę. Jąkał się żałośnie i nic nie mógł na to poradzić.

- Jisoo? Wszystko okej? - zapytał po chwili. Dało się wyczuć w jego głosie zaskoczenie.

Wypuścił na szybko powietrze i się odezwał. - Chan, ja widziałem coś strasznego - nie potrafił już zapanować nad swoim głosem, dlatego załamał się on w połowie zdania.

- Co? O co chodzi? - zapytał pospiesznie i gdyby Jisoo stał przy nim, ujrzałby jego bojową postawę, jak i gotowość do walki.

- On-

- Halo? Jisoo? Hej! Co jest?! Słyszysz mnie?!

Chłopak nie był już w stanie odpowiedzieć. Telefon znalazł się na ziemi, tak jak bezwładne ciało osiemnastolatka.

NȺɃƗOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz