26.Mile

309 6 2
                                    

Pierwsze co zrobiłam po wejściu do pokoju to zamknęłam drzwi na kluczyk potem okno i zasunęłam żaluzje... Miałam dość wszystkiego gdzieś na końcu głowy chodziły mi myśli aby zrobić to co najbardziej teraz pragnę czyli żyletka+ręka= spokój podeszłam do biurka otworzyłam szufladę i wyciągnęłam z niej malutkie opakowanie w którym znajdowała się żyletka czyli to jedynie mi zostało... Zaczęłam robić kreski jedna po drugiej... przy 17 zaczęło mi się robić ciemno przed oczami... 

10 MINUT PÓŹNIEJ

-Stary powinienem pójść i z nią porozmawiać?- spytałem i odstawiłem kubek z sokiem pomarańczowy

-David czemu ty się jeszcze pytasz i nadal tu stoisz- spytał Jim popychając mnie do wyjścia

-No nie wiem sam... Ja już do niej idę a ty możesz sobie tutaj Mandy sprowadzić tylko nie rozwalcie mi chaty...-powiedziałem i wybiegłem z domu

W głowie miałem multum myśli... co robi teraz,jak tam żyła,czemu taka jest wiele tego tu było... Ale gdy stanąłem przed jej domem byłem pewny,że zaraz wszystkiego się dowiem... 

-Dzień dobry ja do Mille- powiedziałem i zacząłem ściągać buty

-Witaj Davidzie, Mille u siebie.... Zjesz z nami obiad?-Spytała pani Brown

-Nie, jadłem w domu ale dziękuję- Uśmiechnąłem się od ucha do ucha i skierowałem się w stronę schodów

Pukam i pukam ale nikt nie odpowiada zacząłem się naprawdę bać 

-Pani Brown czy Mille na pewno jest w pokoju?-krzyknąłem a za jakieś kilka sekund pani Brown stała obok mnie przed drzwiami do jej pokoju 

-Nigdzie nie wychodziła.... Bynajmniej ja nic nie widziałam-powiedziała zaniepokojona matka Mille

Nagle usłyszeliśmy jak coś spada...

-Ona musi tam być-krzyknąłem miałem już wyważać drzwi ale pani Brown mnie powstrzymała

-David poczekaj! Naszykuj się na najgorsze ona może być tam z innym chłopakiem...-powiedziała zaniepokojona kobieta 

-Dam radę a teraz proszę się odsunąć bo będę wyważać drzwi-powiedziałem i zacząłem walić w drzwi... nie było ciężko bo już za 3 uderzeniem drzwi opadły na podłogę 

To co zobaczyłem zatkało mnie... Mille leżąca na łóżku całą w krwi a żyletka leżała na podłodze musiała upuścić ja ja trzymała ją w dłoni... Podbiegłem do niej od razu i zdjełem z siebie swoją ulubioną koszulkę i porwałem na kawałki aby móc zatamować krwawienie.

-Dzwoni pani po karetkę- krzyczałem a w tym samym momencie łzy ściekały mi po policzkach które zawsze ocierała mi Mille

chwilę później słyszałem dobiegające pukanie z dołu wiedziałem,że to pewnie ratownicy... Po chwili ratownicy znajdowali się tuż obok mnie z panią Brown... Położyli ją na desce i wynieśli ją z pokoju po drodze ciekły krople krwi... Karetka znikła tuż za parkiem....

-Jedziemy do szpitala- zaczęła mówić spanikowana pani Brown 

Wziąłem pierwsze lepsze kluczyki z blatu i założyłem byle jak buty aby jak najszybciej być w szpitalu... Pni Brown zamknęła dom i ruszyliśmy szybko do domu 

-Ja tylko zajadę jeszcze po jakaś koszulkę do domu bo nie będę jechać bez-powiedziałem i zaparkowałem pod domem

-Ja jadę do szpitala do Mille! Wy jak tam sobie chcecie-krzyknąłem i wziąłem pierwsza lepsza koszulkę z suszarki nie słyszałem co gada Jim bo już wyszłem z domu

5 minut później 

Byliśmy już na miejscu bo szpital był dość blisko... Kiedy pani Brown pytała się w, którym pokoju przebywa Mille zadzwonił do mnie Jim

-Ej stary pali się dom pani Brown-powiedział a w tle było słychać syreny 

-Jak to?-spytałem i z przerażenia usiadłem na krześle 

-No strażacy gadają,że prawdopodobnie jest to wina gazu-mówił zaszokowany Jim

-Jezuuuuuuuu no tak pani Brown gotowała obiad jak przyszedłem do Mille-powiedziałem do Jima 

Po chwili Jim się rozłączył a ja podeszłem do pani Brown poinformować ją o spaleniu jej kuchni i kawałka salonu

-Proszę panią jakby tu powiedzieć pani kuchnia i pół salonu się spaliło prawdopodobnie z takiego powodu,że pani zostawiła włączony gaz i rzuciła na niego fartuch kuchenny-powiedziałem 

Pani Brown zrobiła się blada jak ściana więc wziełem ją pod rękę i posadziłem na krześle 

-Mój boże i gdzie ja będę teraz mieszkać?-spytała kobieta 

-Spokojnie może mieszkać pani z Mille u nas do czasu kiedy nie naprawi pani strat-powiedziałem i schowałem telefon do kieszeni

-Kochany jesteś! Teraz wiem dlaczego Mille tak cię kocha-powiedziała kobieta a w moich oczach pojawi się łzy których znowu nie miał kto otrzeć

-Może chodźmy do Mille-spytałem i pomogłem podnieść się kobiecie 

-Masz rację chodźmy-powiedziała kobieta i zaczęła kierować się ku windzie

Bałem się strasznie to uczucie było najgorsze jakie do tond przeżyłem... Bałem się strasznie ale nie chciałem tego pokazać pani Brown,że obawiam się najgorszego...

Chwilę później staliśmy tuż przed salą 133... Widziałem tyle,że było 6 lekarzy później wyproszono nas z przedsionka na korytarz... Pani Brown siedziała z moim ojcem wtuleni i czekali na wyniki a ja jak głupi chodziłem po całym korytarzu...

------------------------------------------------

Dziś 752 słowa mam nadzieję,że się podoba zostaw kom i gwiazdkę

Ja go nie lubięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz