- Nie uważam, że Królowa powinna wyruszyć na tę misję. Powinna odwiedzić Wybrzeże, ale nie walczyć z dueniami - powiedział Kanclerz. Jego złote oczy mnie świdrowały.
- Przypominam, że Królowa jest już Mądrością Viracochy i posiada potrzebną moc - powiedziała Yamacha, Wielka Szamanka.
Na moich oczach w Wielkiej Sali rozgrywała się rozgrywka polityczna, a ja zamierzałam rozegrać ją na swoją korzyść. Wiedziałam, czego chcę i czego wymaga ode mnie poczucie sprawiedliwości.
- Być może Kanclerz powinien spytać Radę Miejską, jeśli ma wątpliwości - powiedziałam. - Jestem taką samą obywatelką Casucar jak wszystkie inne i podlegam jej jurysdykcji.
- Ja bym poradziła się magicznych ekspertów - powiedziała Yamacha, patrząc zgryźliwie na Kanclerza. - Niech oni zdecydują.
Kanclerz spojrzał na Pachateca.
- Królu? Wasza Wysokość...?
- Ja zdaję się na Strażnika - odpowiedział Pachatec - To on i Królowa wyruszą w tę podróż.
- Ja ufam Jej Wysokości - powiedział Timon spokojnym głosem - Wierzę, że to ona jest gotowa dzielić ze mną tę niebezpieczną misję. Czyż Viracocha nie obdarzył jej mocą kryształów i piorunów?
- A ile razy Jej Wysokość jej używała? - spytał Kanclerz. No cóż, w tym akurat miał rację.
- Wiem, że jestem niedoświadczona - powiedziałam. - Ale któż inny ma stanąć u boku Strażnika i zapewnić Lud Wybrzeża o tym, że para królewska czuwa nad jego bezpieczeństwem?
- To królestwo ma wielu doświadczonych magów elektryczności.
- Ale żaden nie został obdarzony taką mocą, jak ja - powiedziałam.
- Nawet ja - zaznaczyła Yamacha, stukając laską.
- Czy Wasza Wysokość nie martwi się o swoją żonę? - spytał Kanclerz.
- Martwiłbym się o nią, gdybym nie miał pewności, że Strażnik będzie chronił ją, a ona Strażnika - odpowiedział Pachatec. - Ale ja jej ufam. Skoro zresztą Królowa na razie wybiera się po prostu na Wybrzeże, ona i Strażnik będą mieli czas, by zdecydować między sobą, jak będą ze sobą wspóľpracować.
Spojrzał na Kanclerza łagodnie acz stanowczo. Starszy mężczyzna się poddał.
- Nie mówcie, że was nie ostrzegałem - burknął.***
Napisałam list do mamy i sióstr, ale nie wyjawiłam im, jak będzie wyglądać druga część mojej wyprawy. Napisałam tylko że jako Królowa po raz pierwszy będę odwiedzać wybrzeże, i że udaję się tam wraz ze Strażnikiem i niewielką świtą.
Oprócz członków Gwardii i Zielonej Straży, mnie i Timonowi mieli towarzyszyć Lucia i Vayacha. Julio, jako Cień Strażnika, musiał zostać w stolicy. Z jakiegoś powodu - i to nie bynajmniej ze strachu przed dueniami - bardzo mu się to spodobało.
Nie myślałam o niebezpieczeństwie. Uznałam, że strategię i plan działania opracujemy na miejscu, kiedy już objadę miasteczka Wybrzeża oraz odwiedzę starożytne miasto Carena. I oczywiście chciałam spotkać rodzinę Timona. Nie mogłam się tego doczekać.
Oprócz różnych zestawów ubrań wzięłam nóż, sztylet i dwa pistolety - jeden na strzałki, drugi na kule. Wielka Szamanka Yamacha podarowała mi także laskę z wprawionym na górze diamentem, otoczonym przez rozwidlone drewno.
- Ten kryształ pomoże ci katalizować moc - powiedziała i ucałowała mnie w czoło, jakby była babcią - czarodziejką, a ja jej wnuczką. Przyjęłam jej dar z wdzięcznością.
- Nie poddawaj się iluzji - dodała - To uchroni cię przed czarem duenii. Myślę, że ty jesteś odpowiednią osobą do walki z nimi. Jesteś zarówno inteligentna jak i praktyczna.
- Uważasz, że nie poddaje sję iluzjom.
Kiwnęła głową.
- Właśnie. Nie zwiedzie cię piękno duenii. I nie ma to nic wspólnego z faktem, że jesteś zwrócona ku mężczyznom. Duenie mogą zmamić również przeciętną kobietę - obietnicą władzy, uznania, zdobycia miłości...
- Ja niczego nie żądam.
- I to ci pomoże. Będziesz musiała chronić Strażnika, Królowo. Jego serce jest kruche.
- Będę go chroniła - obiecałam.***
W podróż na Wybrzeże mieliśmy wyruszyć balonem. Trochę mnie to zdziwiło, ale w sumie się ucieszyłam. Nigdy jeszcze nie podróżowałam w ten sposób.
W jednym balonie mieliśmy podróżować ja, Lucia, Timon, Vayacha i Intatec, mag pogody. Był on smukłym miedzianoskórym mężczyzną o długich włosach ozdobionych piórami. Nosił wielobarwną szatę i bursztynowe bransolety na nadgarstkach. Sprawiał tak imponujące wrażenie, że nie wiedziałam za bardzo, jak się do niego zwracać.
Na szczęście był dla mnie bardzo miły.
- Cieszę się, że ziemia ta ujrzała swą nową królową - powiedział.
On i Vayacha znali się z jej pierwszych lat spędzonych w górach i ciągle rozmawiali o kuzynach, zgonach, zaręczynach i ślubach. Gdybym przypuszczała, że moja dziarska przyjaciółka i ekscentryczny mag będą plotkować jak dwa stare pryki albo dwie babcie...
- Przygotuj się - ostrzegł mnie Timon żartobliwie. - Na Wybrzeżu będę zachowywał się tak samo. Nadmiar ciotek i kuzynów.
Wyruszał w dziwnie dobrym nastroju, chociaż nie wziął ze sobą nawet Pacotico. Obawiał się, że zwierzątko mogłoby zostać wykorzystane przez duenie.
Lecieliśmy przez tydzień. Dzięki mojemu zmysłowi elektryczności omijaliśmy burze, a dzięki powietrznej magii Intateca podróżowaliśmy szybciej. Lucia zachwycała się zmiennymi krajobrazami - od gór, przez dżunglę, po pustynie, do sawanny. Zachowywała się jak nastolatka na wycieczce.
- Zawsze chciałam zobaczyć Wybrzeże - wyznała, podniecona.
Timon stanąľ przy niej przy ściance kosza, i wskazując na północ, powiedział:
- Wiedz zatem, Promienista Lucio, że nie masz bujniejszej i zieleńszej krainy nad Wybrzeże.
Lucia zachichotała, rozbawiona jego stylizacją. Nie byłam zazdrosna. Wiedziałam, że jedyne co ich łączy, to usługa jaką wykonał dla niej Timon.

CZYTASZ
Dzieci wszystkich krwi
FantasíaPostapokaliptyczna przyszłość. Po wielu przemianach na różnych ziemiach, w tym tych, które pozostały z części Andów i wybrzeża Karaibskiego, udało się stworzyć sprawiedliwe społeczeństwa. Lokalne społeczności same się zarządzają, ale w sensie symbol...