Rozdział 14

12.8K 355 1
                                    

- Mamo ? -usłyszałam cichy głos syna. Próbowałam otworzyć oczy, ale poczułam okropny ból głowy. Mimo wszystko powoli je otworzyłam. Rozejrzałam się po pomieszczeni, wyglądał jak szpitalna sala. 

- Kasjan. -odpowiedziałam, wtedy malec wtulił się w moją rękę. 

- Mamusiu jak się czujesz ? -zapytał smutny.

- Dobrze synku, nie martw się. -w tym momencie otworzyły się drzwi.

- Obudziłaś się ? Jak się czujesz ? -zapytał zmartwiony Adam wchodząc do środka.

- Co ty tu robisz ? -powiedziałam zdziwiona, próbując usiąść, ale ból nogi i zawroty głowy na to nie pozwoliły- Ssss..

- Już spokojnie. -podbiegł do mnie mężczyzna- Nie rób gwałtownych ruchów. Lekarz mówił że masz lekkie wstrząśnienie mózgu i złamaną kostkę. Ma przyjść za godzinę, dwie i zobaczyć jak się czujesz. -próbował pomóc mi usiąść, ale mu nie pozwoliłam, tylko usiadł na krzesełku koło łóżka. 

- Co ty tu robisz ? -powtórzyłam pytanie.

- Przywiozłem cię do szpitala. Jak byś niby tu się znalazła ? Dzwoniłem do ciebie, odebrał twój syn i powiedział że leżysz na podłodze w kuchni i nie ruszasz się, poprosił mnie o pomoc. -spojrzałam na małego chłopca.

- Chciałem zadzwonić po pogotowie jak uczyła nas pani w przedszkole, ale jak wziąłem twój telefon to zaczął dzwonić odebrałem i poprosiłem tego pana o pomoc, powiedział że razem pracujecie. Jeśli zrobiłem źle to przepraszam. -powiedział smutny chłopiec.

- Dobrze synku, nic się nie stało. -wzięłam go w objęcia.

- Bałem się mamusiu. -mówiąc to powoli zaczęły lecieć mu łzy.

- Już skarbie, wiem i przepraszam. -przytuliłam go mocniej. Ma rację co by się z nim stało gdyby coś mi się stało.

- Dziękuję. -powiedziałam do Adama.

- Mi nie dziękuj. To twój syn był dzielny. Przez ten cały czas czekał aż się obudzisz. 

Czekaliśmy aż przyjdzie lekarz. Przepisał leki przeciwbólowe, kazał dużo leżeć i odpoczywać oraz pokazać się za dwa miesiące na zdjęcie gipsy z nogi.

- Dzięki za wszystko Adam, nie musisz już z nami siedzieć, zaraz zadzwonię po taksówkę i wracamy do domu. -pogłaskałam radosnego syna.

- Co ty mówisz, nie mam zamiaru zostawiać was samych, tym bardziej jeśli jesteś w takim stanie. Jedziemy do mnie. -powiedział mężczyzna.

- Nie. Jedziemy do naszego mieszkania. -chciałam wstać ale znowu zakręciło mi się w głowie.

- No i widzisz. Nawet w takim stanie masz zamiar ze mną walczyć. -pomógł mi usiąść z powrotem na wózek. Byłam zmęczona i nie miałam siły się z nim kłócić, więc tylko kiwnęłam głową. 

Miłość z przypadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz