Rozdział 19

10.8K 299 9
                                    

Promienie słońca zaczęły oświetlać pokój. Poczułam że ktoś się na mnie patrzy.

- Dzień dobry, śpiochu. -powiedział uśmiechnięty Adam, leżący koło mnie i cały czas patrzył się na mnie.

- Dzień dobry. -odpowiedziałam czerwieniąc się. Wtedy dotknął mojego policzka.- Nie patrz się tak na mnie. 

- Dlaczego ? -zapytał radośnie.

- Bo się czerwienie. -powiedziałam speszona.

- Pięknie wtedy wyglądasz. - nadal jego kciuk znajdował się na moim policzku. Przez jego wzrok czułam jak ciepło przepływa przez cale moje ciało. Niestety jakże miłą chwilę przerwał nam mój głodny żołądek. Patrzyliśmy się na siebie i oboje wypchnęliśmy śmiechem.- Choć mój żarłoku zrobimy pyszne śniadanie. -zaproponował. 


Ubrani zaczęliśmy przygotowywać jedzenie. Adam pilnował jajecznicy a ja kroiłam warzywa. Poczułam jak mężczyzna stanął za mną. Położył dłonie na mojej tali, głowę zanurzył we włosach. Powoli zsunął na szyję. Jedną rękę przesunął pasmo włosów, odkrywając więcej ciała. Wtedy zaczął pokrywać ją pocałunkami. Delektowałam się jego czułością.

- Dziękuję. -powiedział.

- Za co ? -zapytałam zdziwiona, odwracając się twarzą do niego.

- Za to że jesteś. Że mi zaufałaś. Dzięki tobie wiem, że człowiek może się zmienić. Wystarczy spotkać tylko tą osobę dla której warto. -uśmiechnął się. Położyłam dłonie na jego twarzy.- Kocham cię. -powiedział.

- Wiem. Ja... ja też cię kocham. -byłam tego pewna. Chciałam go pocałować, ale zobaczyliśmy że Kasjan wszedł do kuchni i odsunęliśmy się od siebie.

- Dzien dobry- -powiedział zaspany chłopiec, podchodzą do nas.

- Cześć smyku. -Adam podszedł do niego i wziął go na ręce. -Wyspałeś się ?

- Tak. Ale jestem głodny.

- To dobrze. Siadajcie do stołu. -powiedziałam nakładając jajecznice na talerze.

Zjedliśmy razem śniadanie. Później zawieźliśmy Kasjana do przedszkola. Po powrocie do domu zadzwonił telefon mężczyzny. 

- Słucham.-chwila ciszy- Czy to jest aż tak pilne. -spojrzał na mnie.- Dobra. Będę za pół godziny. -rozłączył się. -Przepraszam Łucjo ale musze jechać do firmy.

- Jasne. I tak przeze mnie musisz pracować w domu.

- Nie mów tak. -powiedział stanowczo. Podszedł do mnie i przysunął mnie do siebie, położyłam ręce na jego klatce piersiowej.- Postaram się wrócić jak najszybciej. -pocałował mnie.

- Nie musisz się śpieszyć. -uśmiechnęłam się do niego. Przytuliłam się do niego. Chwile tak staliśmy aż w końcu odsunęłam się od niego.- No już. Bo nie wyjdziesz.

- Oj bo kusisz. -powiedział- Do zobaczenia. -pocałować mnie w czoło, po czym skierował się do wyjścia. Wsiadł do samochodu i odjechał. Nie wiem dlaczego ale gdy zniknął mi z oczu jego samochód poczułam dziwny niepokój. 

Muszę zająć czymś głowę. Pomyślałam. Wtedy zadzwonił mój telefon. Emila. Pytała jak się czuje. Rozmawialiśmy chwilę po czym zaproponowałam aby przyjechała do mnie. Podałam jej adres. 

Po nie całej pół godzinie przyjechała.

- Cześć kochana. -przywitała mnie, gdy otworzyłam jej drzwi.

- Hej. Rozgość się

- Łał ale chata. -powiedziała rozglądając się.- Nie ma Adama ? -zapytała.

- Nie musiał pojechać do firmy. -zaprowadziłam ją do kuchni. Tam zrobiłyśmy sobie coś do picia, po czym poszłyśmy na taras. Zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiedziałam jej o ostatniej nocy.

- No, no kochana na chwilę cię zostawić a tu takie rzeczy. -roześmiała się. 

- Sama nie wiedziałam że tak to się skończy.- uśmiechnęłam się.

- Można było się domyśleć. Promieniejesz. -gdy chciałam odpowiedzieć zadzwonił mój telefon. 

- Dzień dobry. -odebrałam- Tak. Co się stało ? -zapytałam. Słucham. Tak już jadę. -rozłączyłam się i telefon wypadł mi z ręki.

- Co się stało ? -zapytałam zmartwiona przyjaciółka.

- Z przedszkola. Kasjan znowu miał atak duszności i ty razem karetka zabrała go do szpitala. 

Miłość z przypadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz