Pogoda była paskudna. Nieprzyjemne doznania potęgowała zimna mżawka, gęsta mgła pomieszana z czarnym dymem unoszącym się z dogasających zgliszczy wioski i zapach ozonu połączonego ze smrodem spalonego drewna i ludzkich ciał. Yoongi zapadał się po kostki w błocie, brnąc między zniszczonymi budynkami. Miał ochotę utopić w tym bagnie tego, który podłożył ogień.
Klient Mina najprawdopodobniej leżał teraz gdzieś w kupie zesmolonych zwłok, a zapłata za wykonaną robotę wraz z nim albo w którejś ze spalonych chat. Zdobycie odpowiednich ziół dla tego szalonego gościa nie było łatwe, ale zaliczka i wynagrodzenie, które Yoongi miał finalnie otrzymać, zapewniłyby mu urlop od pracy wędrownego najemnika na co najmniej pół roku. Mógłby żyć sobie spokojnie w Arrandzie i od czasu do czasu korzystać z rozrywek oferowanych przez miasto, ale niestety komuś zachciało się spustoszyć tę jedną, konkretną wioskę, a wszystkie plany bruneta zostały pogrzebane wraz z nią.
- Szlag by to - mruknął pod nosem, wychodząc z błotnej brei na nieco twardszy grunt.
Wtedy właśnie usłyszał cichy, żałosny płacz z jednego z zawalonych domostw. W pierwszej chwili pomyślał, że może była jeszcze szansa na to, że jego klient żył, jednak prędko się zreflektował - płacz z pewnością należał do kogoś znacznie młodszego niż stuknięty dziadziuś. Tknięty impulsem, podążył za dziecięcym głosem.
Wszedł między resztki spalonej chaty i sam nie był pewien, dlaczego obraz, który ujrzał, poruszył tak nieczułego człowieka, jak on.
Tuż za stertą osmolonych belek siedział kilkuletni chłopiec, tulący do piersi szmacianą przytulankę. Cały brudny łkał, co chwilę przecierając piąstkami załzawione oczy. Mizerne ciało trzęsło się niemiłosiernie mocno, a Yoongi nie był pewny czy to od płaczu, czy z zimna. Podszedł bliżej i wyciągnął rękę, zwracając tym na siebie uwagę dziecka. Malec wsunął się jeszcze głębiej w kąt pełen sadzy, gdy zauważył nagły ruch obcego mężczyzny.
- Jeśli tutaj zostaniesz, zginiesz - powiedział, patrząc chłopcu prosto w lśniące od łez oczy. Dziecko zdawało się w ogóle nie przyswajać słów Yoongiego, wciąż doszukując się w twarzy nieznajomego jakiejkolwiek emocji, a przynajmniej tak wydawało się najemnikowi. - Chodź ze mną - dodał wreszcie, a na usta chłopca wpłynął nagle szeroki, prostokątny uśmiech.
Min w szoku patrzył, jak kilkulatek niemal od razu chwycił jego dłoń, podnosząc się z ziemi. Mocniej przycisnął wolnym ramieniem szmaciankę do klatki piersiowej, a wzrok pełen nadziei i ufności skierował z powrotem na nieznajomego mu mężczyznę. Nie miał pojęcia, czemu chłopak tak nagle mu zaufał, ale może wyczuł, że Yoongi nie miał złych zamiarów? Dzieci ponoć miały dar do odczytywania intencji dorosłych, nawet gdy ci mistrzowsko operowali kłamstwem. Dlatego też Min bez zbędnych słów ruszył przed siebie, trzymając w swojej ręce tę o wiele mniejszą.
I obaj nie mieli wtedy bladego pojęcia, jak diametralnie to spotkanie zmieni życie każdego z nich.
Po tym krótkim prologu zapraszam od razu na pierwszy pełny rozdział, bo zostały wrzucone jeden po drugim ^^ Mam nadzieję, że Wam się spodoba! Btw, to chyba najlepsza okładka, jaką kiedykolwiek zrobiłam, I'm lovin it~
CZYTASZ
The Reluctant Heroes | Taekook, Yoonmin
FanfictionO Taehyungie, który chce zostać bohaterem i o Yoongim, który wszelkiego bohaterstwa się wystrzega. O Jeongguku, który próbuje odnaleźć swoją wolność i o Jiminie, któremu wolność zostanie kilkukrotnie odebrana. O Seokjinie i Namjoonie, którzy nigdy...