Deszcz niemiłosiernie padał otulając cały świat w gęstej kurtynie kropel wody. Miałam przemoczone buty aż do skarpetek przez skakanie po kałużach. Biegłam nie wiedząc, dokąd, po prostu jak najdalej od wszelkich problemów, których było o wiele za dużo jak dla jednej osoby... Chciałam się ukryć, schować przed światem zewnętrznym, ale nie wiedziałam, gdzie mogłabym pójść. Przystanęłam obok jakiejś bramy. Przetarłam policzek dłonią, co i tak nie zdało się na wiele, bo znów był mokry. Po chwilce stałam przed sporymi, mahoniowymi drzwiami. Zastukałam wielką złoconą obręczą trzymaną przez lwa w pysku. Zaskrzypiały, a w progu zjawił się lokaj. Zamrugał zaskoczony na mój opłakany stan, ale ostatecznie odsunął się wpuszczając do środka. Otworzył usta, żeby o coś zapytać, gdy u podnóża schodów pojawił się mały blond chłopczyk. Patrzył na mnie chwilę zaspanymi oczkami i zamrugał. Zbiegł natychmiast ze schodów przeskakując po dwa, a czasem trzy stopnie.
- Lu-chan, czemu byłaś na zewnątrz bez parasolki? - Zagadnął dobiegając do mnie.
- Honey-Senpai....
Zsunęłam się na podłogę do siadu i rozpłakałam na dobre. Honey z lekka spanikowany zaczął machać rękami. Nie wiedział, co się stało i czy to nie jego wina, a ja byłam zbyt rozdarta, zmęczona i zapłakana, żeby cokolwiek więcej wydusić. Po prostu siedziałam i ryczałam jak idiotka.
- Luna...
Ktoś położył mi dłoń na głowie. Podniosłam głowę. Naprzeciwko mnie klęczał na jednym kolanie Mori. Patrzyłam na niego chwilkę i jeszcze bardziej się popłakałam. Nie potrafiłam dłużej trzymać tego wszystkiego w sobie. Tego było po prostu o wiele za dużo. Honey podszedł i przytulił mnie mocno. Uspokoiłam się trochę. Tym czasem lokaj przyniósł ręcznik, którym położył mi na głowie i zaczął wycierać włosy. Otarłam łzy o rękaw i tak mokrej bluzy.
- Luna, co się stało? - Zagadnął w końcu Honey.
- Nie chce, żeby to znowu się powtórzyło... - Wydukałam pomiędzy szlochami. - Kaoru wyznał, że mnie kocha od dawna, ale nie chce go krzywdzić. Chciałam, żeby był moim przyjacielem, ale teraz nawet nie potrafię na niego spojrzeć... Nie po tym, co powiedział... Jestem idiotką.
- Nawet, jeżeli jesteś, to niczego nie zmieni. - Blondynek westchnął cicho. - Stało się i nic nie poradzisz, ale ukrywanie się przed nim niczego nie zmieni.
- Wiem, ale nie potrafię teraz na niego patrzeć... - Wyszeptałam zagryzając dolną wargę.
- Możesz zostać tutaj jak długo zechcesz. - Mori podniósł się i zaniósł do pokoju gościnnego. - Nasz dom jest twoim, nie widzę przeciwwskazać, a ty? - Posadził mnie na łóżku zerkając na kuzyna.
- Żadnych! - Honey był bardzo entuzjastyczny jak zawsze zresztą. - Mój pokój jest naprzeciwko, ale jak chcesz mogę dziś spać z tobą.
Pokiwałam jedynie głową. Przez kolejne trzy dni nie wychodziłam niemal w ogóle z pokoju gościnnego. Honey często przychodził i próbował jakoś rozśmieszyć lub pocieszyć, ale nie zawsze wychodziło. Miałam popsuty humor i nie wiedziałam jak sobie poradzić z tym wszystkim, co ostatnio się wydarzyło.
CZYTASZ
Ouran Two (Korekta 0%)
FanfictionLuna Tsukihime jest lustrzanym odbiciem Haruhi, ale z charakteru kompletnie inna i co ciekawiej nie są powiązane w żaden sposób. Czy ukrywanie pod postacią chłopaka imieniem Lunar, to jej jedyna tajemnica?