część trzynasta

625 43 0
                                    

Eve cały dzień spędziła na poszukiwaniu niezbędnych składników do antidotum. Część z nich już posiadała, jednak resztę musiała wykraść z gabinetu profesora Snape'a. Niezbyt cieszyła ją ta myśl, bo kradzież kłóciła się z jej zasadami. Dziewczyna jednak wiedziała, że nie ma innego wyjścia. 

Spotkała się z Milesem przy schodach prowadzących do lochów.

- Na pewno chcesz to robić? - zapytała gryfonka, gdy byli już coraz bliżej sali. - Jak nie chcesz to nie musisz.

- Przeze mnie są te kłopoty, więc muszę to naprawić - powiedział stanowczo. W jego głosie słychać było pewność siebie.

- Na co dzień jesteś nieśmiałym i nieszkodliwym krukonem, który cały czas się uczy, a widzę, że w głębi duszy jesteś naprawdę odważny.

- Nie powiedziałbym - zarumienił się. - Jedyni przyjaciele jakich mam to książki.

- Też tak miałam, dopóki nie poznałam Penny, a potem Percy'ego i Olivera.

- Ja jednak nie czuję się samotny, dobrze jest jak jest.

- Jakbym słyszała samą siebie, uwierz mi, że czasem lepiej mieć kogoś bliskiego. Kiedyś całkowicie stroniłam od jakiegokolwiek kontaktu z kimkolwiek, ale gdy zaprzyjaźniłam się z Penny to w końcu, mogę powiedzieć, że otworzyłam oczy. Zamiast tłumić w sobie te wszystkie uczucia mogłam się nimi podzielić i od razu robiło się lżej.

- Chyba jednak mnie nie przekonałaś - zaśmiał się Smith.

- Wszyscy z twojego roku są tacy nieśmiali?

- Nie, oczywiście, że nie. Każdy ma kogoś przy sobie, ja jestem wyjątkiem.

- Jeśli podniesie cię to na duchu, to możesz przychodzić i rozmawiać ze mną. Też jestem bardzo dobra z eliksirów - uśmiechnęła się do niego.

- Przekonamy się, gdy będziemy warzyć antidotum.

- Nie wierzysz mi? - złapała się za serce.

- Wolę jednak zobaczyć, zanim ocenię.

- No dobra, jesteśmy na miejscu - spojrzała na drzwi od gabinetu. - Ciekawe, czy Snape jest w środku.

- Któreś z nas musi iść i sprawdzić - powiedział chłopak cofając się o krok.

- Widzę, że twoja odwaga już minęła - dziewczyna przewróciła oczami.

Chwilę stała i zastanawiała się co zrobić, jednak rozwiązanie samo nadeszło, a raczej nadleciało. Z korytarza wyłonił się Irytek Poltergeist, duszek lubiący psocić.

- Psst! Irytek! - zawołała Eve. - Potrzebujemy twojej pomocy. 

- Ooo, panienka herbaciara! - zawołał duch. - Czemu tu się ukrywasz, czyżbyś miała zamiar łamać regulamin?

- Musisz nam pomóc - nie odpowiedziała na jego pytanie. - Potrzebuję dostać się do gabinetu profesora Snape'a.

- O, a po co to? - mówił coraz głośniej.

- Ciii! Proszę, pomożesz nam wykurzyć nietoperza z jego nory?

- A co będę miał w zamian? - duch położył się na boku i podparł swoją głowę ręką, cały czas wisząc w powietrzu.

- Wstawię się za ciebie, gdy będą chcieli nasłać na ciebie Krwawego Barona - na to imię Irytek od razu się skulił. - Mam dobre stosunki z wszystkimi duchami, nawet z duchem Slytherinu, to jak?

- Niech wam będzie! - zawołał radośnie i odleciał. Po chwili usłyszeli huk, gdzieś na końcu korytarza. Profesor otworzył drzwi tak mocno, że aż odbiły się od ściany i pobiegł w tamtą stronę.

- Raz kozie śmierć, pilnuj czy nie wraca - powiedziała Granger, po czym weszła do gabinetu. Otwierała wszystkie szuflady w poszukiwaniu składników. W jednej z szuflad biurka znalazła podejrzany list, na którym było jej nazwisko, jednak nie miała czasu, aby się tym zająć. Jej ręce trochę się trzęsły, jednak w końcu odnalazła wszystko i szybko opuściła pomieszczenie. W ostatniej chwili udało jej się schować za ścianą, bo Snape już szedł z powrotem.

- Chodźmy - powiedziała do krukona i najciszej jak potrafiła wspięła się po schodach.

Ruszyli do jedynego miejsca, gdzie nikt nie zaglądał od czasów pojawienia się tam trolla - do łazienki dziewcząt. Na miejscu czekali już Percy i Penelopa z kociołkiem.

- Udało się! - pisnęła krukonka, podskoczyła na widok przyjaciółki, która w rękach trzymała składniki.

- Im szybciej to uwarzymy tym lepiej.

Granger po kolei dodawała składniki, wcześniej krojąc, wyciskając czy miażdżąc je odpowiednio. Po paru godzinach w końcu antidotum nadawało się do podania. Wzięła jedną z fiolek i ją napełniła.

- Możemy iść do Olivera - powiedziała. Wstali ze swoich miejsc i ruszyli do wielkiej sali.

- Percy, musisz go jakoś od nich odciągnąć - Penny wskazała na gryfona, którego otaczała grupka dziewczyn. - Ty jedyny sobie z tym poradzisz.

Rudzielec od razu ruszył po przyjaciela.

- Cześć - powiedział, gdy znalazł się obok nich. - Potrzebuję na chwilę porozmawiać z moim przyjacielem, czy możecie przestać go osaczać?

- Co ty powiedziałeś? - najwidoczniej chłopak musiał użyć za trudnych słów, których one nie rozumiały.

- Chcę porozmawiać z przyjacielem - powiedział powoli. - Sam na sam.

- Tylko nie za długo, pamiętaj, że potem idziemy na boisko - zachichotała dziewczyna.

Odeszli od nich na parę kroków.

- Stary, posłuchaj - zaczął niepewnie Percy. - Jesteś pod działaniem amortencji i twój mózg jest zamroczony, nie potrafisz trzeźwo myśleć. 

- O co ci chodzi? Ja po prostu kocham Elizabeth i nie mogę bez niej żyć! Za długo jestem z daleka od niej, już zdążyłem się stęsknić.

Percy starał się powstrzymać wymioty.

- Musisz to wypić - powiedział Weasley, gdy znaleźli się przy Granger i Clearwater, które w rękach trzymały kielich z sokiem dyniowym i antidotum.

- Co to jest? - zapytał podejrzliwie.

- Jak to wypijesz to Elizabeth nie będzie mogła ci się oprzeć - powiedziała szybko Eve. Oliver bez zastanowienia chwycił kielich i wypił wszystko jednym duszkiem.

- I jak się czujesz? - zapytała po chwili Penny.

- Normalnie - odpowiedział chłopak. - A jak miałbym?

- Nie masz ochoty iść i pocałować Elizabeth? - zapytała Granger.

- Blee, czemu miałbym? - skrzywił się, gdy usłyszał imię krukonki. - Nigdy w życiu.

- A jak ci powiemy, że już to robiłeś? I nie wiadomo co jeszcze, gdy byliście sami - powiedział Percy.

- Jak?! Czemu?! 

- Podawała ci amortencję przez ponad miesiąc - wyjaśniła Penny.

- I dopiero po miesiącu się zorientowaliście? - zapytał chłopak. W jego głosie można było usłyszeć rozgoryczenie. - Co tak śmierdzi?

- To chyba ty - powiedziała Eve, zatykając nos. - Ciekawe, czy w ogóle się myłeś, jak cały czas myślałeś tylko o Elizabeth.

- Aż mam ciarki, na myśl co mogło się wydarzyć przez ten czas. 

- Myślę, że żeby ją dodatkowo upokorzyć należy pójść do profesora Flitwicka - powiedziała Granger, gdy Wood poszedł.

- Ale wtedy odejmie nam punkty! - zawołała smutno Penny.

- To zrobimy tak, żeby dał jej jakąś najgorszą karę, a punkty sobie zachowacie, przecież każdy wie, że ona, nigdy w życiu, żadnego nie zdobyła.

- W takim razie się zgadzam.


połączyły nas eliksiry • oliver wood [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz