Opis.
Louis mieszka w szeregowcu ze swoimi rodzicami, którzy są zdegustowani jego orientacją. Szatyn codziennie chodzi na kilka godzin w odosobnione miejsce o którym nikt nie wie. Pewnego dnia nowy sąsiad śledzi go i zaczynają rozmawiać. Harry w dość przykry sposób dowiaduje się o problemach starszego.
Louis usiadł na powalonym drzewie. Odpalił papierosa i przyglądał się zachodzącemu słońcu. To miejsce było jego ostoją. Na tą polanę oddaloną kilkanaście metrów od swojego nędznego szeregowca przychodził codziennie. Jego rutyna wyglądała tak samo, wracał po szkole do domu, zamykał się w pokoju, odrabiał lekcje, próbował przetrwać obiad z rodzicami, wracał do pokoju, zbierał paczkę fajek i zapalniczkę, a następnie wychodził. Szedł w tylko sobie znanym kierunku, na polanę. Tu siedział po kilkanaście godzin potrafiąc wypalić jedną czwartą paczki na raz. Nie dbał o zdrowie, nie miał dla kogo. Jedynak, dla którego rodzice nie mają czasu bo ciągle pracują, i to w ogóle nie tak, że po przyznaniu się do swojej orientacji czuli obrzydzenie rozmawiając ze swoim dzieckiem. Bo przecież jak to, nigdy nie będą dziadkami, a ich syn ma chodzić za rękę i całować jakiegoś innego chłopaka? To przecież niedopuszczalne! Ale Louis chciał założyć rodzinę, mieć dzieci, dom jakiegoś zwierzaka, tylko w tej wizji przyszłości nie widział siebie z żoną, ale mężem i to było najcięższe dla jego rodziców. W końcu słońce zaszło na dobre. Chłopak ostatni raz się zaciągnął używkę, następnie gasząc ją o mokrą korę drzewa. Pozostał jeszcze chwilę w swojej pozycji, aby dopiero po dwudziestu minutach wrócić do domu.
Następnego dnia schemat się powtórzył. Schodząc po schodach Louis zauważył, że pod ich budynek podjeżdża nowy samochód oraz wóz od przeprowadzki. Szatyn założył słuchawki i prędko odszedł do swojej polany. Dzisiaj był tam szybciej. Będąc w domu czuł napięcie w powietrzu, więc chciał być tam jak najkrócej. Odłożył słuchawki do kieszeni ciemno zielonej kurtki i wyjął papierosa. Zatopił się w myślach, może naprawdę lepiej by było, jakby po prostu zniknął z tego świata? Jego rodzicom było by lżej bez syna pedała, mogliby zrobić sobie jeszcze jedno dziecko, które było by dla nich wystarczające. Z zamyślenia wyrwało go odchrząknięcie, wystraszony prawie wypuścił z dłoni papierosa, w końcu nikt nie wiedział o jego miejscu
-Cześć - kilka metrów niżej stał brunet o mocno pokręconych włosach, zielonych tęczówka, w czarnej bluzie i rurkach o takim samym kolorze.
Louis jedynie spojrzał na niego za razem zdenerwowanym jak i zmieszanym wzrokiem
-Jestem Harry - przedstawił się
-Louis, siadaj i powiedz jak się tu znalazłeś - ciekawość wzięła górę, a szatyn wskazał na miejsce obok siebie. Loczek od razu wspiął się po obalonych drzewach i zajął miejsce blisko Louisa, za blisko
-A więc, Harry...
-Tak, wybacz, chyba cię przestraszyłem
-Zazwyczaj ludzie nie wiedzą o tym miejscu
-Śledziłem cię - przyznał kierując głowę na swoje cekinowe buty, właściwie to jak on sobie nic nie zrobił wchodząc po mokrej korze drzewa
-Zdążyłem się zorientować, bardziej chcę wiedzieć dlaczego
-Wprowadzam się z rodziną do tego samego budynku, mieszkam na parterze od razu na lewo
-To wy dzisiaj przyjechaliście - Louis ponownie stwierdził zaciągając się
-Mogę? - brunet wskazał na paczkę papierosów
-Nie wyglądasz na kogoś kto pali Loczek - zaśmiał się, ale mimo wszystko przysunął pudełko i tęczową zapalniczkę do nowego znajomego
CZYTASZ
One Shot One Direction | Larry Stylinson | Ziam Mayne
FanfictionZbiór krótkich opowiadań z tematyką główną Larry Stylinson. Od czasu do czasu wątek Ziam Mayne. Ilość docelowa 28. *bxb* *używki* *wulgaryzmy* *smuty * *fetysze* *samookaleczanie* *odważne zdjęcia * *kaziroctwo * Opowieści mogą zawierać treści nieo...