4 grudnia

442 24 10
                                    

 Stałam przed parkiem, wystrojona jakbym miała iść na randkę. Sama nie wiem, dlaczego po pierwsze w ogóle zgodziłam się gdzieś z nim wyjść, po drugie dla kogo się tak wymalowałam. Delikatne cienie na powiekach, na ustach czerwona pomadka, lubiłam ją. Moja ciotka jednak gdy mnie zobaczyła, wprost powiedziała mi, że wyglądam jak dziwka. Nią jednak nie zamierzałam się dzisiaj wcale przejmować.

Zamiast jesiennego płaszcza, ubrałam czarną kurtkę. Była na mnie trochę za duża, jednak pod spód ubrałam bluzę chłopaka. Miałam nadzieję, że nie obrazi się jeśli oddam mu ją trochę później.

Nagle obok mnie podjechało czarne auto. Gdy za kierownicą zauważyłam znajomą postać, wsiadłam do środka. Zapinając pas, usłyszałam pytane z ust chłopaka:

— Na pewno ciepło się ubrałaś?

— Tak — odparłam, spoglądając na niego.

On dzisiaj także nie miał na sobie płaszcza, tylko krótką kurtkę. Na szyi zawiązał szalik, natomiast z kieszeni wystawała mu czapka.

— Na pewno? Coś czuję, że kłamiesz? — ruszył wreszcie z miejsca.

— Na pewno panie marudo — zaśmiałam się cicho.

— Dobra, to teraz możesz mi powiedzieć, gdzie jedziemy? — zapytałam go po drodze.

— Zaraz zobaczysz pani niecierpliwa — odparł w podobnym tonie co ja mu.

Faktycznie po jakiś dziesięciu minutach jazdy zaparkował przed lodowiskiem.

— Chyba zwariowałeś — spojrzałam na niego wystraszona.

— Dlaczego? — zapytał, nic nie rozumiejąc.

Następnie wysiadł z auta, ja poszłam w jego ślady. Kierując się już do wypożyczalni, zapytał się mnie tylko:

— Jaki masz rozmiar buta?

— Trójka, ale czekaj — złapałam go za rękaw kurtki.

— Ja nigdy nie jeździłam na łyżwach — przyznałam mu się cicho.

— To najwyższy czas, żeby ktoś ciebie nauczył — uśmiechnął się wesoło.

— Nie bój się, nic ci się nie stanie. To naprawdę fajna zabawa. Poczekaj na mnie tam — wskazał na pobliską ławkę. — Zaraz wrócę, ok?

Gdy pokiwałam głową, stanął w kolejce do wypożyczalni. Ja i łyżwy, to nie mogło się dobrze skończyć. Tak dokładnie myślałam, zmierzając ku ławce wskazane przez chłopaka.

Usiadłam na zimnym drewnie i spoglądałam jak małe dzieci, dobrze sobie radzą na lodowisku. Ja nigdy nawet nie próbowałam. Zawsze bałam się, że coś sobie połamię przy takiej zabawie.

— Proszę — brunet postawił przede mną parę różowych łyżew.

Spojrzałam na niego zdziwiona, gdy ten ubierał obok już swoje czarne.

— No co? Z tego rozmiaru mieli tylko dziecięce — wzruszył ramionami.

— Eh — westchnęłam, ściągając moje buty.

Szybko ubrałam łyżwy jak dla małej księżniczki na stopy. Gdy myślałam, że to już wszystko. Brunet kucnął obok mnie i zaczął poprawiać wiązania ze słowami;

— Muszą być mocno zawiązane, żebyś nie skręciła sobie kostki.

— No dalej więcej mnie jeszcze strasz, to nie pójdę — rzuciłam do niego niby z oburzeniem, ale tak naprawdę się śmiałam.

Gorąca czekoladaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz