Nadszedł dzień balu. Podniosłam się z łóżka i usiadłam przy toaletce spoglądając na swoje odbicie. Wyspałam się, dzięki czemu uniknęłam cieni pod oczami. Miałam cały dzień na przygotowania, więc postanowiłam zapewnić sobie chwilę relaksu. Nalałam pełną wannę wody i wlałam olejki, dzięki czemu w całym mieszkaniu unosił się piękny zapach. Weszłam do kuchni, gdzie babcia jadła śniadanie.
- Dzień dobry – przywitałam się całując ją w policzek.
- Dzień dobry Emily – uśmiechnęła się.Cieszyłam się, że dzisiaj ma dobry dzień, bez ataku i mnie poznaje.
- Gdzie ciotka? – zapytałam.
- Wyszła do sklepu, żeby zrobić zakupy na śniadanie.
- Pamiętasz, że dzisiaj wieczorem i przez część nocy mnie nie będzie?
- Tak, tak. Idziesz na bal z jakimś uroczym młodzieńcem – wyrecytowała babcia.
- Nie jest uroczy – pokręciłam głową z uśmiechem i wyszłam z kuchni.Weszłam do wanny i całkowicie się zrelaksowałam. Dzień wbrew pozorom minął mi dość szybko i nim się obejrzałam stałam już gotowa, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Włosy spływały mi falami na ramiona, sukienka leżała idealnie. Na twarz założyłam czarną, koronkową maskę.
Gdy wyszłam na korytarz zobaczyłam Erica, który swobodnie gawędził z moją babcią. W garniturze wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Zganiłam się za tę myśl, bo przecież nie mogłam nic poczuć do niego.- Emily… pięknie wyglądasz – wykrztusił.
- Dziękuję – posłałam mu uśmiech.
- Chodźmy – powiedział wyciągając do mnie dłoń, którą po chwili wahania ujęłam.- Limuzyna? – otworzyłam szeroko oczy na widok pojazdu stojącego na chodniku.
- Nie myślałaś chyba, że pojedziemy byle czym – zaśmiał się, gdy kierowca otworzył przed nami drzwi.- Mam coś dla Ciebie – powiedział Eric, gdy usiedliśmy w środku.
Wyciągnął z kieszonki w drzwiach auta pudełeczko i otworzył je. Moim oczom ukazała się piękna, kryształowa kolia.
- Żartujesz? Nie mogę tego przyjąć – zaprotestowałam. – To musiało kosztować majątek.
- Jesteś warta wszystkich brylantów tego świata – odpowiedział szarmancko.
- Przestań – wywróciłam oczami.
- Załóż ją chociaż na dzisiejszy wieczór.
- Ale tylko dzisiaj, później oddasz ją do sklepu – powiedziałam starając się być stanowcza.Odsunęłam włosy i pozwoliłam by zapiął naszyjnik na mojej szyi.
Bal miał odbyć się w hotelu na obrzeżach miasta. Gdy dotarliśmy na miejsce, aż zaparło mi dech z wrażenia. Wszystko wyglądało jak z bajki. Z ścian zwisały miliony błyszczących lampek, stołu udekorowane były białym materiałem, który delikatnie pobłyskiwał. Parkiet wydawał się być wykonany jakby z lodu. Ogółem cała sala wyglądała jak magiczna, lodowa kraina.- Eric! – usłyszałam znajomy głos.
- Tommy, świetnie Cię widzieć! – powiedział entuzjastycznie mój towarzysz.Wstrzymałam oddech. Tommy również tu był. U jego boku pojawiła się jakaś dorobna kobieta. A więc otrząsnął się po śmieci Liliany. Miał do tego prawo. Minęło już tyle czasu.
- Pamiętasz Emily – powiedział Eric wskazując na mnie.
- To Em? W tej masce nie poznałem – Tommy bez wahania mnie uścisnął.
- Cudownie Cię wiedzieć – powiedziałam szczerze.
- Ciebie również. Poznacie, moją hmmm… przyjaciółkę Lizzy, Lizzy to Eric i Emily.Uścisnęłam jej dłoń.
- To możemy my z Ericiem przyniesiemy coś do picia? Czego się napijecie? – zapytał Tommy.
- Ja poproszę szampana – uśmiechnęłam się.
- Ja również – powiedziała Lizzy.
- Cieszę się, że Tommy sobie układa życie – zwróciłam się do niej kiedy zostałyśmy same.
- Znałaś Lilianę? – zapytała.
- Tak, byłam jej przyjaciółką.
- Ona bardzo za nią tęskni – zamyśliła się.
- Domyślam się, ale teraz ma Ciebie. Wyglądacie razem kwitnąco.
- Dziękuję – posłała mi uśmiech. – Mi również daje on dużo szczęścia i poczucie bezpieczeństwa..
- O czym gawędzicie – zapytał Eric podając mi kieliszek z szampanem.
- Babskie sprawy – Lizy mrugnęła do mnie okiem.
- To może toast – zaproponował Tomy. – Wypijmy za szczęśliwe zakończenia.
- Za szczęśliwe zakończenia – za wtórowaliśmy mu stukając się kieliszkami.- Zatańczmy – Eric ujął moją dłoń.
Odstawiłam kieliszek na tacę przechodzącego kelnera i pozwoliłam się poprowadzić na parkiet. Zespół zaczął akurat grać jedną ze spokojniejszych piosenek.
Musiałam przyznać, że do wszystkich jego zalet, dochodziło jeszcze to, że umiał świtnie tańczyć.
- Jak się bawisz – zapytał obracając mnie.
- Jako tako – powiedziałam.
Mimo wszystko ciągle próbowałam go zniechęcić do siebie.
- A ja myślę, że bawisz się świetnie, bo jesteś ze mną.
- Masz o sobie wysokie mniemanie – odwróciłam wzrok, żeby nie dostrzegł błysku w moich oczach.
- Mówię jak jest.Musiałam przyznać, że naprawdę cały wieczór bawiłam się cudownie. Dużo tańczyliśmy, poznałam wielu jego znajomych. Było już grubo po północy kiedy wyszliśmy z hotelu. Na dworze szalała zamieć. Wbiegliśmy do taksówki.
- Tragiczna pogoda – zwrócił się do nas kierowca. – Dojazd zajmie nam dwa razy więcej czasu.
- Pojedźmy do mnie, jest bliżej – zdecydował Eric.
- Ale... – chciałam zaprotestować, chociaż do mojego mieszkania nie było o wiele dalej, to nie chciałam narażać nikogo na jazdę w takich warunkach. Więc tylko pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.
- Jeśli pogoda się uspokoi osobiście Cię odprowadzę – powiedział.Auro ruszyło bardzo wolno, tocząc się przez zamieć.
CZYTASZ
Gorąca czekolada
RomanceZnacie bajkę, w której książę spotyka żebraczkę? A co byście powiedzieli gdyby realia tej bajki przenieść do rzeczywistości? Ernest uważany przez znaczną część społeczności Londynu za księcia wśród biedaków proponuje zwykłej, szarej dziewczynie z pr...