6 grudnia

387 26 0
                                    

 Nigdy nie cierpiałam robić zakupów. Szczególnie takich dużych. Noszenie ciężkich toreb ze sklepu do domu raczej nie było moim ulubionym zajęciem.

Tego dnia jednak wybierając się do sklepu, nie spodziewałam się spotkać tam nikogo znajomego. Dlatego też ubrałam na siebie szare dresy, białe adidasy i odrobinę za dużą kurtkę. Na głowie nałożyłam czapkę, znowu zaczęła padać śnieg, a ja nie mogłam się rozchorować.

Wybierając odpowiednie jabłka do ciasta, nie miałam pojęcia, że ktoś przygląda mi się już od dłuższego czasu.
— Hej słodka — Obok mnie pojawił się Erik.
— Część — rzuciłam tylko i wróciłam do przerwanej czynności.
— Tylko część? — zapytał smutno — A gdzie się podział kotek?
— Nie wiem, może poszedł polować na myszki. — Wybrałam już odpowiednie owoce do koszyka.
— Myszkę to ja mam w domu. — Uśmiech nie chodził mu z ust.
— Co tutaj robisz? — zapytałam, skręcając w alejkę z produktami sypkimi.
— To, co ty — odparł, pokazując mi koszyk z zakupami.
— Głupio pytałam, w końcu przecież jesteś w sklepie — powiedziałam sama do siebie, sięgając po mąkę, jednak nie mogłam jej dosięgnąć.
— Proszę. — Podał mi upragniony towar.
— Dziękuję. — Schowałam produkt do koszyka.
— Będziesz piekła ciasto? — zapytał Erik, wciąż podążając moim śladem.
— Może tak, może nie, kto to wie. — Miałam dzisiaj dość dobry humor.
— O widzę, że humorek dopisuje. — Posłał mi uśmiech
— Nawet nie wiesz jak bardzo. — Kontynuowałam zakupy
— Ciotka z babcią wyjechały, w pracy był dość mały ruch. Więc w sumie tak mam dobry humor. — Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
— A może wykorzystamy jakoś ten twój dobry humor? — zapytał, kierując się już w stronę kasy.
— Niby jak?
— No nie wiem, może pójdziemy do kina, czy coś?
— Wykluczone, dzisiaj piekę ciasto i nie oderwiesz mnie od tego. — Wykładałam produkty na taśmę.
— Szkoda, rzadko jesteś taka uśmiechnięta. — Stanął za mną w kolejce.
— Rzadko mam do tego powód — wyjaśniłam mu cicho.
— Przy mnie miałabyś je bardzo często. — Nachylił się i wyszeptał mi do ucha.
— Zapomnij, to ja wygram zakład — powiedziałam tylko, po czym podeszłam bliżej.

Kasjerka właśnie zaczęła kasować moje produkty. Zapłaciłam i wyszłam przed sklep. Poczekałam chwilę na bruneta. Miałam nadzieję, że chociaż kawałek podwiezie mnie do domu.
— Czekasz na kogoś?— zapytał tuż za moimi plecami, na co podskoczyłam.

Skurczybyk umiał tak się podkraść, że nawet nie było go słuchać.
— Już nie bój się mnie tak słodka. Podwieźć cię? — zapytał, kierując się do auta.
— Jakbyś mógł — rzekłam, tuptając za nim.
— Nie ma sprawy. — Zabrał ode mnie torby, po czym ułożył je w bagażniku.
— Wsiadaj do środka. — Polecił mi, zamykając klapę bagażnika.

Posłusznie zajęłam miejsce we wnętrzu jego eleganckiego auta. Po czym zapięłam pas. Droga do mojego domu upłynęła nam główne na rozmowie o mojej pracy. Chłopak ciągle mnie wypytywał, dlaczego jej nie chcę zmienić, zaczynał mnie już denerwować pomału.

Gdy zaparkował na podjeździe mojego domu, zaproponowałam mu nieśmiało:

— A może wejdziesz na chwilę?

W moim pytaniu nie było dzisiaj żadnego podstępu. Chciałam po prostu spędzić z nim trochę czasu. Pomimo że nie chciałam się do tego przyznawać, zaczynałam lubić go coraz bardziej.

— A w sumie czemu nie. — Odpinał już pas, aby zaraz szybko wysiąść z auta.

No tak nie musiałam go zachęcać, w końcu przecież tak jakby pomagałam mu wygrać nasz zakład.

Od razu po wejściu do domu, zaprowadziłam Erika do kuchni. Tam zrobiłam nam ciepłej herbaty oraz zabrałam się za rozpakowywanie zakupów. Produkty potrzebne do przygotowania ciasta zostawiłam na wierzchu.

— Ładny dom, taki przytulny. — Pochwalił Ernest, siadając przy stole i rozglądając się dokoła.

— Dzięki, ale to głównie zasługa babci, to ona sprawia, że ten dom jest taki ciepły. — Założyłam sobie kosmyk włosów za ucho, szukając starek książki kucharskiej w szufladzie.

— Może i tak. — Chłopak upił łyk napoju.

— Jakie ciasto będziesz robić? — zapytał po chwili, gdy czytałam przepis.

— Szarlotkę — odparłam zamyślona.

— Moje ulubione — zauważył brunet.

— Moje też — mruknęłam, ustawiając wszystko na stole.

— Może ci pomogę? — zaproponował mój znajomy.

— W sumie jak chcesz, możesz poobierać jabłka. — Podsunęłam mu siatkę z owocami, następnie podając miskę oraz nożyk, dodałam:

— Tylko mi się tu nie wykrwaw.

— Chyba mnie nie doceniasz. — Zrobił niby obrażoną minę, zabierając się do pracy.

Ja na jego słowa tylko uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam odmierzać odpowiednie proporcje sypkich składników.

— Mogę cię o coś zapytać? — Głos chłopaka był bardzo cichy.

— Jeśli chcesz. — Wzruszyłam ramionami.

— O co chodziło wczoraj Jonasowi? — zapytał, nie spoglądając na mnie.

Na jego pytanie momentalnie się spięłam, chyba było to po mnie widać, ponieważ Erik odłożył nożyk i złapał mnie za dłoń, mówiąc:

— Jeśli nie chcesz mówić, to nie będę naciskał. Ale martwiłem się potem o ciebie.

— Wszystko jest już w porządku — skłamałam, zabierając dłoń.

— Mogę w sumie ci powiedzieć, o co mu chodziło. — Spojrzałam w jego oczy.

Dostrzegałam tam całą ferie emocji. Od zwykłej ludzkiej ciekawości, po troskę. W to ostatnie uczucie było mi naprawdę bardzo trudno uwierzyć. Byłam zwykłą szarą dziewczyną z przedmieścia i miałam uwierzyć, że ktoś taki jak Smith ma się o mnie martwić? Naprawdę przychodziło mi to z wielkim trudem. Po chwili zaczęłam mu tak opowiadać:

— Gdy byłam w szkole średniej, zgodziłam się pójść z nim na jedną randkę. Potem jednak mu było mało. Prosiłam go, aby odwiózł mnie do domu, ten jednak stanął na uboczu rzadko uczęszczanej drogi i wtedy ... — Głos mi się załamał, a z oka poleciała pojedyncza łza.

— Emily — Poczułam jak, chłopak wstaje z miejsca i mocno mnie przytula do siebie, kołysząc mną lekko.

— Nie musisz — szeptał mi do ucha.

— Ale chcę. — Odsunęłam się lekko od niego i otarłam łzy.

— Dobrze — rzekł chłopak cicho, ja wtedy kontynuowałam:

— Wtedy on zaczął się do mnie dobierać. Prosiłam go, jednak on nie reagował. Na szczęście przejeżdżało tamtędy auto. Zatrzymali się i mi pomogli. — Nie protestowałam gdy Erik znów przyciągnął mnie do siebie.

— A wczoraj gdy go zobaczyłam po raz pierwszy po tylu latach ... — dodałam cicho.

Wystraszyłaś się, prawda? — dokończył za mnie Smith.

— Tak — odparłam cicho, chowając się w jego ramionach.

Po raz pierwszy opowiadałam komuś tę historię. Po raz pierwszy poczułam się jakoś lżej w tym momencie. Po raz pierwszy poczułam, że komuś na mnie zależy. Jeśli miałam być szczera, to cieszyłam się, że osobą, która pomału zaczynała roztapiać moje serce, był właśnie Erik.

Jednak moja podświadomość szeptała mi ciągle tylko: „Jeszcze osiemnaście dni i spełni się twoje marzenie. Przecież chcesz jej pomóc?". To była prawda, musiałam wytrzymać ten czas, ważniejsza od miłości była moja babcia.

Gorąca czekoladaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz