Obudziłam się rano i zaraz po tym, jak otworzyłam oczy dotarło do mnie, że już tak niewiele zostało do wygrania zakładu. Dwa dni i będę zwycięzcą, zrealizuje marzenie i zabiorę babcię do lekarza.
Wstałam leniwie z łóżka, założyłam kapcie i ruszyłam do kuchni. W pracy muszę być dopiero o dwunastej, więc miałam trochę czasu by zjeść śniadania i nieco sprzątnąć dom. Wokół panowała idealna cisza, co oznaczało, że babcia i ciotka musiały wyjść z domu zanim się obudziłam.
Przygotowałam tosty i zaparzyłam herbatę. Spojrzałam na ekran telefonu, na którym widniała wiadomość od Erica. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Przeczytałam ją. Chciał wiedzieć o której kończę pracę. Bez zastanowienia odpisałam. Kolejna wiadomość pojawiła się błyskawicznie. Proponował spacer. Odłożyłam telefon z uśmiechem. Oczywiście zamierzałam się zgodzić ale nie chciałam odpisywać od razu. Przez głowę przeszła mi myśl, że zachowuję się jak typowa baba.
To co czułam było czymś innym, niż wszystko co do tej pory mnie spotkało. Jakby poza mną i nim świat nie istniał. Poddanie się temu uczuciu oznaczałoby, że jestem słaba, a na pewno taka nie byłam. Powtarzałam sobie w myślach, że jeszcze tylko dwa dni, jednocześnie zastanawiając się co dalej. Czy w ogólne będę umiała od niego przyjąć jakiekolwiek pieniądze.
Doszłam do wniosku, że nie czas się nad tym zastanawiać. Szybko zjadłam śniadanie i zaczęłam sprzątać dom. Ciotka i babcia wróciły tuż przed moim wyjściem do pracy.
Cały dzień zleciał mi na oczekiwaniu. Ciągle spoglądałam na zegar i odliczałam godziny, które zbliżały mnie do spaceru. Kiedy po raz kolejny przelałam kawę z filiżanki, mój szef spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Em, co się dzisiaj z Tobą dzieje? – Zapytał, kiedy pospiesznie ścierałam blat.
- Przepraszam, zamyśliłam się – odpowiedziałam skruszona.
- Po raz kolejny? O kim Ty tak intensywnie myślisz – zaśmiał się.
- O świętach – wzruszyłam ramionami, próbując się wykręcić.
- Święta po prostu są, co tu o nich myśleć.
- A ile jest do zrobienia przed nimi.
- Słuszna uwaga – uśmiechną się.
Na tym nasza rozmowa się zakończyła, bo pojawili się klienci, których w okresie przedświątecznym było coraz więcej. Ten nagły ruch w kawiarni cieszył wszystkich. Liczyłam, że z końcem grudnia, do mojej wypłaty dostanie dodana premia.
Reszta dni minęła szybko, ponieważ zajęłam się pracą i nim się obejrzałam wychodziłam już z kawiarni. Przy drzwiach czekał już na mnie Eric.
- Co to? – zapytałam na powitanie, widząc w jego rękach kwadratową torbę.
- A może by tak jakieś powitanie? – uśmiechnął się na mój widok.
- Cześć, a więc co to? – nie dawałam za wygraną.
- Trochę lepiej. Aparat.
- Aparat? Nie wiedziałam, że do długiej listy Twoich hobby, można dołączyć fotografię – zdziwiłam się.
- A widzisz, jeszcze wiele o mnie nie wiesz, ale możesz się dowiedzieć.
- Po co ten aparat? – zapytałam.
- Chciałbym Ci zrobić kilka zdjęć w parku.
- Mi? Hahahahahaha – parsknęłam śmiechem.
- Nie śmiej się.
- Ale mnie to śmieszy. Nie nadaję się do zdjęć.
- Kto Ci tak powiedział?
- Nikt nie musiał. Po prostu to wiem.
- Bzdura. Ja myślę, że masz potencjał – zaśmiał się.
- No nie wiem – zawahałam się.
- Nie daj się prosić – Eric spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- No dobrze ale maksymalnie dwa zdjęcia – odpowiedziałam dla spokoju.
Dotarliśmy do parku i Eric wyjął aparat. Cyknął kilka fotek testowych, po czym skierował obiektyw na mnie.
- Pięknie wyglądasz – powiedział nagle, po zrobieniu kilku zdjęć.
- Miały być dwie fotki – zarumieniłam się.
- Nie mogę przestać mając przed obiektywem, kogoś tak idealnego.
- Przestań – pokręciłam głową z dezaprobatą.
- Dlaczego?
- Bo mnie to peszy.
- Powinnaś przywyknąć, bo będę Ci to mówił codziennie do końca życia.
- Szybko planujesz to życie skończyć, bo zostały Ci dwa dni – odpowiedziałam sarkastycznie.
- Ja myślę inaczej.
- Myśl co chcesz, ja wiem swoje – ulepiłam ze śniegu małą kulkę i rzuciłam w jego kierunku.
- Ejże, nie w aparat, odpowiedział z uśmiechem, cykając mi jeszcze kilka zdjęć.
- Więc go odłóż – zasugerowałam.
Włożył urządzenie do torby i przewiesił sobie przez ramię.
- Teraz masz przechlapane – powiedział.
W ułamku sekundy znalazł się przy mnie.
- I co mi zrobisz – zapytałam prowokacyjnie, na co on złapał gałąź, pod którą stałam i potrząsnął nią delikatnie.
Wystarczyło to, by zalegający na niej śnieg spał prosto na mnie.
- To nie fair – odpowiedziałam udając urażony ton.
- Jeden do zera – zaśmiał się.
Rzuciłam w niego nieco większą śnieżką, ale już po chwili leżałam w zaspie.
- Masz przewagę siłową – powiedziałam otrzepując się ze śniegu.
- Nie próbuj ze mną wygrać – powiedział, a ja poczułam, że te słowa mają drugie dno.
- Nie mogę się tak po prostu poddać – wzruszyłam ramionami, robiąc niewinną minę. – Już ta godzina? Muszę wracać – dodałam spoglądając na zegarek.
- Odprowadzę Cię – zaproponował Eric.
Z chęcią przystałam na jego propozycję.
- Może wejdziesz – zaproponowałam, kiedy znaleźliśmy się pod domem.
- Chciałbym, ale muszę wracać. Obiecałem mamie, że przyjdę dzisiaj do nich na kolacje.
- Ah, okej – skrzywiłam się na wzmiankę o jego rodzicach.
- Emily... - ujął moje dłonie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Muszę iść – niemalże wyrwałam się z jego uścisku.
- Mam jeszcze dwa dni – krzyknął kiedy wchodziłam już przez drzwi.
Mimo tych dwóch dni, wiedziałam, że jestem przegrana. Teraz musiałam tylko dobrze udawać, by nie zorientował się, że go kocham i tak naprawdę chcę z nim być.
CZYTASZ
Gorąca czekolada
RomanceZnacie bajkę, w której książę spotyka żebraczkę? A co byście powiedzieli gdyby realia tej bajki przenieść do rzeczywistości? Ernest uważany przez znaczną część społeczności Londynu za księcia wśród biedaków proponuje zwykłej, szarej dziewczynie z pr...