15 grudnia

386 23 0
                                    

 Następnego poranka zostałam obudzona przez cudowny zapach kawy. Roznosił się on praktycznie po całym pokoju gościnnym. Leniwie podniosłam powieki do góry, aby dostrzec postać Ernesta zasiadającego w fotelu z kubkiem tego boskiego napoju.

— Dla ciebie też mam — wskazał mi na szafkę nocną znajdującą się po mojej lewej stronie.

No tak, to ten zapach wyrwał mnie z krainy snów.

— Dziękuję — powiedziałam, siadając i chwytając za naczynie.

— Chyba musimy porozmawiać — zauważył brunet przesiadając się obok mnie.

— Tak? A o czym? — żałowałam odrobinę, że zadzwoniłam wczoraj do niego.

— Nie powiem, że zaskoczył mnie telefon od ciebie.

— Naprawdę? Przecież chyba jest to krok ku twojej wygranej — mruknęłam niezadowolona, pijąc gorzki napój.

— Wiem i dlatego mnie to bardzo cieszy — uśmiechnął się szeroko.

— Na twoim miejscu nie byłabym taka szczęśliwa — otuliłam się bardziej kołdrą.

— Tak? A niby dlaczego? — zapytał zdziwiony.

— Bo mam jeszcze dziewięć dni, aby wygrać zakład — odstawiłam kubek na blat szafki nocnej, po czym położyłam się znowu.

— Tylko dziewięć dni — zauważył ten szybko.

— To jest aż dziewięć dni — pogroziłam mu palcem.

— Dzisiaj masz wolne? — zapytałam go cicho, zamykając oczy.

— Tak, dzisiaj cały dzień spędzisz ze mną — poczułam jak podniósł się z siedzenia.

— Oj maskara — zaśmiałam się cicho. — Jak ja mam z tobą wytrzymać jeszcze jeden dzień.

— Oj wytrzymasz, wstawaj i chodź na śniadanie — usłyszałam jak zamyka za sobą drzwi.

Miał rację, wytrzymam. Tym bardziej że wcale nie chciałam wracać do domu. Chociaż musiałam. Tak była smutna prawda. Musiałam sprawdzić co się dzieje z moją babcią. Ciotka często nie pilnowała, aby ta przyjmowała regularnie lekarstwa. Potem jednak ja miałam problem, gdy lekarze załamywali ręce nad jej stanem zdrowia. Po to też mniej więcej potrzebna była mi wygrana w zakładzie. Aby ratować zdrowie mojej ukochanej babci.

Nie miałam wcale ochoty opuszczać ciepłego łóżka, jednak nie miałam zbytnio wyboru. Nie chciałam aby chłopak długo na mnie czekał. Poznałam go już wystarczająco, aby wiedzieć że pewnie będzie czekał na mnie ze śniadaniem.

Teraz jednak zamiast rozmowy ze mną, przydałby mu się sen. Od razu gdy spojrzałam na niego, dzisiejszego poranka. Zauważyłam ciemne worki po oczami. Był zmęczony, pomimo że nie chciał tego pokazać na zewnątrz.

Szybko odświeżyłam się w łazience, po czym ubrałam na siebie granatowe dresy. Rzuciłam okiem na bluzę Erika wiszącą na oparciu mojego fotela. Tak nadal jej mu nie oddałam. Nie myśląc wiele nałożyłam ją na siebie. Co prawda nie pachniała już brunetem, jednak czułam się w niej tak milusio.

Nie kłopotałam się z makijażem. W końcu nadal chciałam odstraszyć od siebie chłopaka. Włosy związałam tylko w luźnego koka i tak przyszykowana na kolejny dzień podążyłam do kuchni.

Tam zastałam Ernesta smażącego jajecznicę i śpiewającego sobie pod nosem.

— Całkiem ładnie Madonno — pochwaliłam go trochę w żartach siadając na moim krześle przy stole.

Gorąca czekoladaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz