19 grudnia

328 19 0
                                    

 Dzisiejsza druga zmiana miała być dla mnie zbawieniem, bowiem z rodziną wizytą wpadała ciotka Petunia. Jeszcze gorsza od mojej cioteczki. Jednak o tej drugiej nie mogłam w ostatnim czasie powiedzieć złego słowa, miałam wrażenie że naprawdę musiała wtedy się tym wszystkim przejąć. Nadal bywała dla mnie szorstka i niedostępna, jednak nie wyżywała się już na mnie, co było niewątpliwym plusem całej tej sytuacji.

— Wychodzę — krzyknęłam w głąb domu, narzucając na siebie płaszcz.

— O której wrócisz słonko? — zapytał babcia wychylając głowę z kuchni.

— Nie wiem babciu, ale szybko idę przecież tylko do sklepu. — Poprawiłam sobie czapkę na głowie.

— A no tak zapomniałam — starowinka zrobiła smutną minę po czym zniknęła w sąsiednim pomieszczeniu.

Ja także nie byłam zadowolona, że babcia zapomniała informacje którą powiedziałam jej zaledwie przed chwilą. Nie było dobrze. Zresztą cały dzisiejszy poranek nie była ona sobą. Miałam wrażenie, że może dojść dzisiaj do kolejnego ataku. Bałam się tego, a co jeśli ciotka jednak nie dotrzyma słowa i tak jak zawsze wyrzuci mnie wtedy z domu?

Tak rozmyślając skierowałam się w stronę marketu. Droga była krotka, jednak przez padający śnieg ciągnęła mi się w nieskończoność. Gdy już miałam chwycić za klamkę drzwi, odezwała się moja komórka. Weszłam do środka, po czym wyciągnęłam telefon z kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam połączenie.

— Hej — rzuciłam do aparatu.

— Cześć myszko — usłyszałam głos Erika — Jakie masz plany na dzisiaj?

— Praca — powiedziałam krótko, chwytając za koszyk sklepowy.

— A potem?

— A potem pewnie pójdę spać.

Naprawdę takie miałam właśnie plany na mój cały dzisiejszy dzień. Sama nie wiem nawet dlaczego byłam tak wykończona. W końcu przecież był to dopiero wtorek, a ja byłam już bez sił.

— A teraz co robisz? — zapytał chłopak.

— A teraz proszę pana, to ja jestem w sklepie.

— I pewnie ci przeszkadzam — zauważył szybko.

— Troszkę — odparłam, przytrzymując telefon ramieniem a drugą ręką nakładając produkty do koszyka.

— Który to sklep? Ten gdzie się kiedyś spotkaliśmy?

— Tak — rzuciłam szybko, zastanawiając się co mam jeszcze kupić.

— Ok, to podjadę po ciebie i wtedy porozmawiamy — powiedział po czym się rozłączył.

Chciałam jeszcze coś powiedzieć, jednak połączenie zostało już przerwane. Po naszej wspólnej nocy sama nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Ernest był kochany, jednak tak jakby coś się między nami zmieniło, a ja nie byłam chyba jeszcze na to gotowa.

Reszta zakupów upłynęła mi dość szybko. W sumie nie miałam wiele do kupienia. Jedynie składniki na ciasto czekoladowe. Ciotka poprosiła mnie abym je jeszcze dzisiaj upiekła. Mogłam być pewna niemal w stu procentach, że będzie się potem chwaliła, że to ona je przygotowała. Ja jednak miałam to gdzieś. Jak dla mnie mogła się chwalić nawet, że własnymi rękami wybudowała Big Bena, a i tak każdy wie przecież że jest to nie prawda.

Po skasowaniu produktów i zapłaceniu za nie, skierowałam się na parking. Tam od razu zauważyłam auto Erika. Ten gdy tylko mnie zauważył wysiadł i skierował się w moją strone.

— Hej — cmoknął mnie lekko w policzek.

— Cześć — zarumieniłam się trochę, nadal nie byłam przyzwyczajona do okazywania sobie czułości w miejscu publicznym.

— Daj mi to. — Wyciągnął rękę po torbę, którą mu podałam.

— Co tutaj robisz? — zapytałam, kierując się za nim.

— Nic, chciałem spędzić z tobą trochę czasu — odstawił torbę na tylne siedzenie.

— Normalnie przyszedł bym do ciebie do pracy. Jednak sam dzisiaj pracuję na popołudniową zmianę, więc nie dam rady. — Przystanął przede mną.

— Nie musisz mi się tłumaczyć — rzekłam otwierając przed sobą drzwi.

— Ale może chcę — usłyszałam jeszcze te słowa, zanim Erik je za mną zamknął.

Chciał się przed mną tłumaczyć? Przecież to było co najmniej dziwne. Ale w sumie nasz związek był dziwny, więc chyba już nic nie powinno mnie zaskakiwać.

— Jedziemy do ciebie? — zapytał odpalając silnik samochodu.

— No tak — zapatrzyłam się w szybę.

— Ktoś chyba, znowu za dużo myśli — zauważył chłopak, ściskając lekko moją dłoń.

— Nie, tylko ... — sama nie wiedziałam jak ubrać to w słowa.

— Myślisz i to za dużo. Postaraj się nie przejmować tym co ma być, bo zwariujesz. Co będzie to będzie, daj trwać tej chwili. Ciągle rozpamiętując przeszłość, czy też myśląc o przyszłości nie żyjesz tak naprawdę. Bo ciągle jesteś myślami gdzieś daleko.

— A z ciebie co dzisiaj taki filozof wychodzi? — zaśmiałam się, spoglądając na chłopaka.

— Nie filozof, tylko się o ciebie martwię. Mam wrażenie, że nadal przejmujesz się tą sprawą z moją matką, a nie powinnaś — skręcił w prawo.

— Nie przejmuję się tym — skłamałam cicho.

Chłopak miał rację. Ciągle tylko o tym rozmyślałam. Niby doszliśmy do porozumienia, jednak nie chciałam stać się przyczyną kłótni w tamtej rodzinie, a tak się zapowiadało. Erik już postanowił, że nie chce mieć z matką nic wspólnego.

— Emi jesteśmy już — poczułam jak Ernest złapał mnie za dłoń.

Nawet nie zauważyłam, że znajdowaliśmy się już pod moim domem.

— Nie myśl o tym, ok? — pogłaskał mnie po policzku.

— Nie chcę, żebyś się kłócił z własną mamą — poczułam jak łza spływa z mojego oka.

— Aż tak bardzo ci na tym zależy? — zdziwił się ocierając kolejną łzę.

— Tak.

— Dobrze, w takim razie porozmawiam z nią, ale nie pozwolę aby więcej ciebie obrażała. Albo stawała pomiędzy nami, słyszysz?

Gdy nie dopowiadałam dłuższą chwilę, Ernest ponowił pytanie.

— Emi słyszysz mnie? Powiedź coś wreszcie — prosił cicho, wciąż głaszcząc mój policzek.

— Dobrze — rzekłam szeptem.

— Moja kochana myszka — pocałował mnie delikatnie w usta.

Miałam nadzieję, że dotrzyma on obietnicy. Przecież w końcu rodziców miało się jednych. Ja już swoich straciłam, nie chciałam aby on także stracił swoich. 

Gorąca czekoladaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz