Szybko po skończonej zmianie w pracy pobiegłam po domu. W końcu był już dwudziesty grudnia. Nie ociągając się ściągnęłam przemoczone od śniegu buty, płaszcz odwiesiłam na wieszak i weszłam do kuchni.
Tam gdy weszłam doznałam szoku. Przy stole kuchennym wraz z moją babcią siedział nie kto inny jak Erik. Rozmawiali i pili herbatkę. Nawet nie zauważyli jak pojawiłam się w pomieszczeniu.
— Tak i wtedy ona ... — moja babcia opowiadała coś chłopakowi, ten za to zanosił się od śmechu.
Mogłam przysiąc, że była to jakaś żenująca historyjka z mojego dzieciństwa.
— A ja komuś nie przeszkadzam? — zapytałam z uśmiechem, opierając się o blat kuchenny.
— Hej Emily — powiedział Ernest, po czym ku mojemu zdziwieniu wstał i lekko mnie przytulił.
— Cześć — odparłam nico onieśmielona obecnością staruszki.
Ta jednak jak zauważyłam jedynie się uśmiechnęła i z uśmiechem na ustach pila dalej herbatę. Gdy usiedliśmy z powrotem obok niej, ta zapytała:
— Dlaczego Emily nie powiedziałaś mi, że masz takiego wspaniałego chłopaka?
Na jej słowa brunet jakby urósł. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, na szczęście ,,mój chłopak" wybawił mnie z problemu.
— Nie jesteśmy ze sobą długo, może dlatego Emily nic nie mówiła — rzekł bawiąc się łyżeczką.
— Ale i tak się cieszę, że moja wnusia jest szczęśliwa — odparła starowinka, wstając i kierując się ku wyjściu z pomieszczenia.
— Gdzie idziesz babciu? — zapytałam, zaskoczona że już nas opuszcza.
— Muszę zadzwonić do twojej ciotki, coś za długo jej nie ma.— Kobieta wyszła z kuchni.
Wtedy zostaliśmy sami. Chciałam zapytać Erika jak się tutaj znalazł, jednak nie wiem sama dlaczego, ale zaczęłam się stresować. Może dlatego, że poznał moją babcię. Co prawda bywał już wcześniej w moim domu, ale nigdy nie spotkał seniorki naszej rodziny. Zawsze tak się składało, że jej nie było. Dzisiaj jednak było inaczej.
— O czym myślisz? — zapytał, łapiąc mnie za rękę.
— Co ty tak właściwie tutaj robisz? — odparłam pytaniem na pytanie.
— No jak to co? — zdziwił się moją odpowiedzią. — Przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę. — Cmoknął mnie w policzek.
— Babcia może zaraz wrócić — zauważyłam odsuwając się odrobinę.
— No i co z tego? — spojrzał na mnie zdziwiony.
— No to, że to jest moja babcia — wstałam z miejsca i kierując się do salonu, rzuciłam przez ramię:
— Jak chcesz się na coś przydać to chodź ze mną.
Tak jak myślałam, już po chwili poczułam jak chłopak łapie mnie za dłoń. Momentalnie na moich ustach pojawił się uśmiech, którego nie mogłam zamaskować nawet jeśli bardzo chciałam.
Gdy weszliśmy do salonu zobaczyłam stosy pudeł, przyniesione przeze mnie wczorajszego wieczoru ze strychu. Na samym środku pomieszczenia natomiast stała wielka choinka.
— Ubieramy choinkę? — zapytał Erik.
— Kiedyś trzeba — rzekłam, otwierając pierwsze z brzegu pudło.
Tak jak myślałam zawierało w sobie lampki świąteczne.
— Duża ta choinka — zauważył, pomagając mi w rozplątaniu światełek.
— Kiedyś była jeszcze większa, ale po śmierci moich rodziców nie mieliśmy już żywej choinki — przypomniałam sobie święta w przeszłości.
Zawsze było kolorowo. Moja mama przez parę dni piekła przeróżne ciasta, zapach pierniczków roznosił się po całym domu. Był śmiech i radość. W dzień wigilii tata zawsze przynosił do domu wielką, żywą choinkę. Wtedy całkowicie zapominałam już o świecie. Najważniejsze było dla mnie przystrojenie drzewka. Mama nadal gotowała w kuchni, babcia przeważnie puszczała kolędy w radiu, a ja z tatą stroiliśmy choinkę. Naprawdę bardzo dobrze się przy tym bawiliśmy.
Chyba odleciałam odrobinę za daleko do krainy wspomnień, ponieważ poczułam nagle jak ktoś mnie obejmuje.
— Cichutko — powiedział Ernest głaszcząc mnie po plecach i przytulając do siebie.
Wtedy dopiero poczułam, że z moich oczu płyną słone łzy.
— Dlaczego płaczesz myszko? — Odsunął mnie odrobinę od siebie i wytarł moje policzki, zatrzymując na jednym z nich dłużej dłoń.
— Pomyślałam o rodzicach — powiedziałam cicho.
— To z nimi ubierałaś choinkę kiedyś?
— Tak, ale to głupie — zaśmiałam się nerwowo.
— Dlaczego?— zapytał, nadal mnie przytulając.
— Bo nie żyją oni już od tylu lat, a ja nadal nie mogę się z tym pogodzić — schowałam twarz w jego objęciach.
— To nie jest głupie, kochałaś ich. Nikt nie może pogodzić się z utratą bliskich — przytulił mnie jeszcze mocniej. — Jednak twoi rodzice na pewno nie chcieliby abyś płakała.
— Skąd wiesz co by oni chcieli? — zapytałam chamsko, odsuwając się od niego nagle.
— Kochali ciebie, dlatego by tego chcieli — odparł niewzruszony tonem mojego głosu.
Miał pewnie rację. Zresztą wiedziałam o tym, tylko jakoś sama nie chciałam się do tego przyznać. Miałam wygrać zakład, a byłam taka przy nim bezbronna. Już po raz kolejny pokazałam swoją słabość. Nie tak miał wyglądać ten zakład.
CZYTASZ
Gorąca czekolada
RomanceZnacie bajkę, w której książę spotyka żebraczkę? A co byście powiedzieli gdyby realia tej bajki przenieść do rzeczywistości? Ernest uważany przez znaczną część społeczności Londynu za księcia wśród biedaków proponuje zwykłej, szarej dziewczynie z pr...