11 grudnia

378 23 11
                                    

Obudziłam się, ale cały świat wydawał się jakby być za mgłą. Moja głowa wydawała się być ciężka i wstrząsały mną dreszcze. Póki nie otworzyłam oczu, miałam wrażenie, że ciągle znajduję się na ławce w parku. Próbowałam szczelniej okryć się kocem, ale dotarło do mnie, że jestem już zakryta od stóp do głów.Otworzyłam oczy i dotarło do mnie, że nie jestem w parku, a w pokoju gościnny w apartamencie Erika. Chciałam zasnąć ponownie,czułam się tak zmęczona.

Poczułam,że ktoś dotykaj mojej głowy.

-Jesteś rozpalona – powiedział Erik zamartwionym tonem.

Po chwili poczułam jak elektryczny termometr pyka tuż przy mojej głowie.

-Masz prawie czterdzieści stopni gorączki.

-To nic – odpowiedziałam ale nie do końca rozumiałam co przed chwilą do mnie powiedział.

-Zaraz przyniosę Ci leki. Spróbujemy to zbić.

-Jest mi okropnie zimno – poskarżyłam się.

-Wiem, poczekaj, zaraz coś na to poradzimy – powiedział troskliwym tonem.

Po chwili pomógł mi się podnieść i podał mi proszki do wypicia.Udało mi się zasnąć jeszcze na jakieś pół godziny. Gdy się obudziłam ciągle było mi bardzo zimno ale bardziej kontaktowałam, co się wokół mnie dzieje.

-Posłuchaj Emily – Erik usiadł obok mnie i ujął moje dłonie. –Teraz muszę wyjść do pracy. Masz nigdzie się stąd nie ruszać.Gdybyś czegoś potrzebowała, lub coś by się działo niedobrego masz do mnie automatycznie dzwonić. Uprzedzę sąsiada żeby zaglądał do Ciebie co godzinę.

-Traktujesz mnie jak dziecko – powiedziałam.

-Raczej jak kogoś ważnego.

No pięknie. Zawsze mówił takie słowa, na które nie miałam odpowiedzi.

-Muszę iść – wstał i pocałował mnie w czoło. – Odpoczywaj.

Zostałam sama. Nie było mowy, że uda mi się zasnąć, więc sięgnęłam po pilot do telewizora. Przeleciałam po programach, ale nic ciekawego nie leciało. Włączyłam więc Netflix i puściłam jeden z tych uroczych świątecznych filmów, gdzie główni bohaterowie zawsze na końcu są razem i żyją długo i szczęśliwe.

-Życie to nie bajka – szepnęłam pod nosem.

Rozległo się pukanie do drzwi. Zwlekłam się łóżka i podreptałam otworzyć. Tak jak się domyślałam było to sąsiad by upewnić się, ż wszystko w porządku.

Dochodziło południe, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Zerknęłam na wyświetlacz, gdzie pokazał się numer ciotki. Odrzuciłam połączenie, jednak zadzwoniła ponownie.

-Słucham – w końcu postanowiłam odebrać.

-Gdzie Ty jesteś? – była wściekła.

-Przecież mnie wyrzuciłyście.

-I myślisz, że to zwalnia Cię z obowiązku wracania do domu? Masz natychmiast się tu pojawić.

-A jeśli nie?

-Jeśli nie, to znajdziesz swoje rzeczy na zewnątrz i faktycznie będziesz zmuszona szukać nowego miejsca zamieszkania – zagroziła mi.

-Ale... - chciałam zaprotestować.

-Masz godzinę. Jeśli się tu nie pojawisz, będziesz zbierała swoje rzeczy po śniegu – wykrzyczała i odłożyła słuchawkę.

Nie miałam wyjścia. Mimo słowa danego Erikowi, musiałam wracać,inaczej stała bym się bezdomna. Wiedziałam, że słów ciotki nie mogę zbagatelizować.

Zwlekłam się z łóżka i założyłam dresy Erika, które wczoraj miałam na sobie. Wyszłam z mieszkania i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku domu. Miałam wrażenie, że zaraz upadne, a droga zdawała się ciągnąć w nieskończoność.

Kiedy dotarłam na miejsce ciotka stała już w drzwiach.

-Gdzieś Ty była?

-Przecież mówiłam przez telefon. Wyrzuciłyście mnie –odpowiedziałam jej.

-Jesteś nieznośna. Zostawiasz dwie starsze kobiety na pastwę losu –próbowała wzbudzić we mnie poczucie winy.

-Obwiniasz mnie o to?

-Zobacz jaki chodnik jest oblodzony i zaśnieżony. Ty chcesz, żebym się zabiła wychodząc. Wiesz, że jestem za stara na to, żeby samodzielnie odśnieżyć.

- Źle się czuję... - zaprotestowałam.

-Myślisz, że tylko ty się źle czujesz? Nie rób z siebie ofiary bo nią nie jesteś – powiedziała.

-Zaraz przyniosę Ci szuflę i zanim wejdziesz do domu chodnik mal śnić.

Zniknęła za drzwiami a po chwili pojawiła się z wielką szuflą do odśnieżania, którą rzuciła w moim kierunku.

Domyśliłam się, że zapewne tylko po to mnie tu ściągnęła. Nie chodziło jej o to, że przejmowała się tym gdzie jestem, a o to, że nie miał kto odśnieżyć jej chodnika. Na domiar złego zaczął padać śnieg. Wiedziałam, że za kilka godzin chodnik będzie wyglądał tak samo i to co robię jest jedynie syzyfową pracą.

Podeszłam do szufli i wzięłam ją do rąk. Wydawała się być kilkukrotnie cięższa niż zwykle. Z trudem ją podniosłam i przeszył mnie niespodziewany dreszcz.

Zrobiłam jeden ruch szuflą i już czułam, że zupełnie nie mam sił. Z każdym kolejny, miałam ochotę się rozpłakać. Wstrząsały mną dreszcz i miałam wrażenie, że zaraz upadne.

Zamknęłam oczy i marzyłam, żeby ten koszmar się skończył.

-Emily? Co ty robisz? – usłyszałam znajomy męski głos.

Przed podjazdem zatrzymał się samochód z którego wyskoczył Eric i popędził w moim kierunku.

-Odśnieżam – nawet powiedzenie jednego słowa sprawiało mi problem.

-Zostaw to – wyrwał mi szuflę z rąk i odrzucił ją w bok.

-Nie mogę, muszę to odśnieżyć – miałam wrażenie, że świat pokryła gęsta mgła.

-Kim Pan jest? Co Pan tu robi? – usłyszałam głos ciotki.

-Czy Pani jest poważna? – Erik był wściekły. – Ona ma gorączkę, jest chora, a Pani kazała jej odśnieżać?

-Nic jej nie będzie – rzuciła ciotka.

-To są jakieś żarty. Zabieram ją stąd.

-Proszę bardzo, ale jeżeli teraz stąd pójdzie, nie ma tu więcejczego szukać – zagroziła ciotka.

-Może to i lepiej dla niej – odpowiedział jej jadowitym tonem.

-Trochę szacunku młody człowieku!

-Dostaje się Tyl szacunku na ile się zasłużyło.

Poczułamjak mnie obejmuje i prowadzi w kierunku samochodu. Ciotka jeszcze cośwykrzykiwała, ale nie była w stanie zrozumieć sensu jej słów.Właściwie to nic nie byłam w stanie zrozumieć. Czułam się jak wsurrealistycznym śnie, gdzie wszystkie barwy zlewały się ze sobą.Dojechaliśmy do mieszkania i Erik wyjął mnie z samochodu. Ostatnieco pamiętam to jak prowadził mnie po schodach. Później zapanowała ciemność. 

Gorąca czekoladaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz