Rozdział 12

65 6 0
                                    

Kylie obserwowała, jak Mirandzie wypada z ręki widelec, po czym czarownica nachyla się i po raz pierwszy patrzy prosto na Perry'ego.

– Co takiego?

Perry się uśmiechnął. Sam fakt, że Miranda zaszczyciła go spojrzeniem sprawił, iż chłopak się rozpromienił, a jego oczy przybrały ładny odcień błękitu. Przez moment Kylie się zastanawiała, jakiego koloru oczy ma naprawdę.

– Wcale go prawie nie zjadłem – odparł. – Tylko go trochę przeżułem i wyplułem.Ja byłem kotem, a on ptakiem. I on był starszy ode mnie i zawsze kradł mi herbatniczki w kształcie zwierzątek.

Perry mówił dalej, Miranda dalej słuchała, a oboje wpatrywali się w siebie jak zaczarowani. Kylie, w myślach przybijając sobie piątkę, odchyliła się do tyłu, by dać zakochanym trochę więcej przestrzeni. I wtedy zadzwonił telefon Mirandy. Odwróciła wzrok, złapała komórkę.

Spojrzała na wyświetlacz i aż pisnęła z podniecenia.

– To Todd Freeman! O Boże, on naprawdę do mnie dzwoni! – Oczy jej się zaświeciły i zatańczyła na siedząco na ławce.

W ciągu pół sekundy Kylie przypomniała sobie, że Todd Freeman jest czarodziejem, a do tego najprzystojniejszym chłopakiem ze starej szkoły Mirandy, i że poprosił ją o numer telefonu podczas konkursu czarownic. Kolejne pół sekundy zajęło Kylie uświadomienie sobie, że ten telefon wcale nie musi być czymś dobrym. Przynajmniej dla Perry'ego.

Miranda znów spojrzała na jasnowłosego zmiennokształtnego i przez moment na jej twarzy rysowało się poczucie winy. To nie było wiele, ale dawało Kylie pewną nadzieję.

– Przepraszam – powiedziała Miranda, po czym wstała z telefonem w ręku i wybiegła z sali.

Perry obserwował Mirandę, a potem spojrzał na Kylie. Jego oczy przybrały intensywnie zielony kolor i były lekko zmrużone, jak w złości. A rumieniec na policzkach zniknął.

– Mam pytać kim, do cholery, jest Todd Freeman, czy raczej nie chcę tego wiedzieć?

Kylie myślała intensywnie, jak odpowiedzieć na to pytanie.

– To tylko... – I w chwili, gdy wydało jej się, że wie, co ma powiedzieć – coś, co go pocieszy i nie zdenerwuje – zauważyła wychodzących z sali Dereka i Ellie. Derek położył dłoń na dolnej części pleców Ellie. Niby niewinny gest, ale Kylie wcale się taki nie wydawał.

Zabrana o zmierzchuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz