Rozdział 16

65 4 0
                                    

Gdy tylko zamknęły się za nimi ciężkie drewniane drzwi, Kylie postanowiła przyznać się do wszystkiego i mieć to z głowy.

– Wiem, to moja wina. Przepraszam. Myślałam, że pomogę.

Burnett, wciąż z rękami założonymi na piersi, spojrzał na nią z góry.

– Co jest twoją winą?

– To – powiedziała, nagle żałując, że tak się wyrywała do przyjęcia winy na siebie.Ale z drugiej strony – przyznawanie się do swoich błędów to dobra rzecz.

Burnett patrzył na nią przez kilka chwil, sprawiając, że jeszcze bardziej chciała przerwać ciszę.

– No dobrze, słuchaj – odezwała się. – To ja powiedziałam Perry'emu, żeby odbił Clarkowi Mirandę.

Skinął głową.

– Tak, słyszałem. Byłem w biurze.

Kylie skrzywiła się, rozważając, czy słyszał też jej rozmowę z Lucasem.

Burnett opuścił ręce, co sprawiło, że był trochę mniej onieśmielający.

– Ale to nie oznacza, że to twoja wina.

– To nie zatrzymałeś mnie tutaj, żeby nakrzyczeć na mnie za spowodowanie tego bałaganu?

– Nie. – Postawił dwa krzesła i skinął, by usiadła.

– Czy nabroiłam gdzieś indziej? – zapytała, siadając.

Odwrócił krzesło i usiadł na nim tyłem do przodu.

– Nie, chciałem tylko z tobą porozmawiać. – Zacisnął palce na oparciu. – Czy z twoją ręką wszystko w porządku?

Uniosła otwartą dłoń, żeby mógł ją zobaczyć.

– Tak.

Spojrzał na jej dłoń, a potem znów na twarz.

– Dzwoniła Holiday, niepokoi się o ciebie.

– Czemu?

Zdawał się szukać odpowiednich słów. – Powiedziałem jej, że pytałaś o ptaka.

– I co odpowiedziała?

Kylie nachyliła się, licząc, że dostanie przynajmniej jedną odpowiedź na długą listę swoich pytań.

– Powiedziała, że nie powinnaś się martwić. Jeśli przywróciłaś ptaka do życia, to kosztowało cię to bardzo, ale to bardzo mały kawałek duszy.

– Ale jednak kawałek oddałam?

– Prawdopodobnie tak – odparł Burnett.

Zabrana o zmierzchuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz