Gdy tylko zamknęły się za nimi ciężkie drewniane drzwi, Kylie postanowiła przyznać się do wszystkiego i mieć to z głowy.
– Wiem, to moja wina. Przepraszam. Myślałam, że pomogę.
Burnett, wciąż z rękami założonymi na piersi, spojrzał na nią z góry.
– Co jest twoją winą?
– To – powiedziała, nagle żałując, że tak się wyrywała do przyjęcia winy na siebie.Ale z drugiej strony – przyznawanie się do swoich błędów to dobra rzecz.
Burnett patrzył na nią przez kilka chwil, sprawiając, że jeszcze bardziej chciała przerwać ciszę.
– No dobrze, słuchaj – odezwała się. – To ja powiedziałam Perry'emu, żeby odbił Clarkowi Mirandę.
Skinął głową.
– Tak, słyszałem. Byłem w biurze.
Kylie skrzywiła się, rozważając, czy słyszał też jej rozmowę z Lucasem.
Burnett opuścił ręce, co sprawiło, że był trochę mniej onieśmielający.
– Ale to nie oznacza, że to twoja wina.
– To nie zatrzymałeś mnie tutaj, żeby nakrzyczeć na mnie za spowodowanie tego bałaganu?
– Nie. – Postawił dwa krzesła i skinął, by usiadła.
– Czy nabroiłam gdzieś indziej? – zapytała, siadając.
Odwrócił krzesło i usiadł na nim tyłem do przodu.
– Nie, chciałem tylko z tobą porozmawiać. – Zacisnął palce na oparciu. – Czy z twoją ręką wszystko w porządku?
Uniosła otwartą dłoń, żeby mógł ją zobaczyć.
– Tak.
Spojrzał na jej dłoń, a potem znów na twarz.
– Dzwoniła Holiday, niepokoi się o ciebie.
– Czemu?
Zdawał się szukać odpowiednich słów. – Powiedziałem jej, że pytałaś o ptaka.
– I co odpowiedziała?
Kylie nachyliła się, licząc, że dostanie przynajmniej jedną odpowiedź na długą listę swoich pytań.
– Powiedziała, że nie powinnaś się martwić. Jeśli przywróciłaś ptaka do życia, to kosztowało cię to bardzo, ale to bardzo mały kawałek duszy.
– Ale jednak kawałek oddałam?
– Prawdopodobnie tak – odparł Burnett.
CZYTASZ
Zabrana o zmierzchu
FantasyKyle Galen pragnie prawdy aż do bólu. Prawdy o tym, kim naprawdę jest jej rodzina, prawdy o chłopaku, z którym powinna być - i prawdy o znaczeniu jej ogromnych mocy. Ale jest tylko o krok od odkrycia, że pewne sekrety mogą zmienić jej życie na zawsz...